Rozdział 12

931 65 24
                                    

26 Listopada 2016, sobota

Przeciągnęłam się, narzucając na siebie jeszcze więcej kołdry, po czym spojrzałam za okno.

Chciałabym powiedzieć, że obudziły mnie promienie słoneczne, ale jedyne co słyszałam i widziałam, to potężne krople deszczu, spływające po oknie.

Chwyciłam telefon i wybrałam pierwszy numer w kontaktach.

- Hej, nadal się będziesz na mnie bezsensownie gniewać? - zapytałam Darii po kilku sygnałach.

- Co? Carmen? - usłyszałam męski głos, a w dodatku nie po polsku.

Z prędkością światła odsunęłam telefon od ucha i się rozłączyłam.

Po chwili dostałam wiadomość:

The Vamps: ???

Dlatego moje drogie dzieci, zawsze sprawdzajcie do kogo dzwonicie.

Carmen: Przez przypadek, naprawdę

W takich chwilach jak te, byłam wdzięczna mamie za ten abonament.

Inaczej chyba bym się nigdy nie wypłaciła.

Wybrałam ponownie, tym razem dobry numer i czekałam. Kilka kolejnych sygnałów i nic, aż w końcu odpowiedziała mi poczta głosowa.

Chwyciłam poduszkę i przyłożyłam ją do twarzy.

Jestem aż tak złą przyjaciółką? To źle, że pierwszy raz pomyślałam tylko o sobie?

Spróbowałam się dodzwonić jeszcze kilka razy, lecz na marne.

Nie myśląc, napisałam do chłopaków:

Carmen: Przyjaciółka mnie olewa

Carmen: Jest na mnie zła

Carmen: I nie odbiera

Carmen: Bo nie przyniosłam jej nic od was

Carmen: Tylko raz pomyślałam o sobie:)

Odłożyłam telefon i poszłam się załatwić, po czym przeszłam do porannej toalety.

- Wstałaś? - usłyszałam głos mamy z dołu.

Nic nie odpowiedziałam, tylko po wykonaniu kilku czynności zeszłam na dół.

- Cześć - przywitałam się, chwytając miskę z płatkami. - Chyba nici z wyjścia, non?

- Nie odpuszczę tak łatwo. Wyjdziemy kiedy tylko się da. Trzeba pracować nad naszymi więziami - oznajmiła z uśmiechem na twarzy. - A teraz jadę do sklepu, chcesz coś? - Chwyciła kluczyki od auta i udała się w kierunku przedpokoju.

- Żelki? - zapytałam, wyszczerzając zęby.

- A później narzekasz, że jesteś gruba, co ja z tobą mam - zaśmiała się i po chwili wyszła.

Wróciłam do pokoju, usiadłam przy biurku i przeczytałam zaległe wiadomości:

The Vamps: Ty to nazywasz przyjaźnią?

The Vamps: Powinna się cieszyć razem z tobą, a nie

The Vamps: ...

Nie odpisując, zjadłam śniadanie i zeszłam na dół. Chwyciłam torbę, po czym spakowałam do niej kilka potrzebnych rzeczy.

Narzuciłam ciepłą kurtkę z dużym kapturem, który nałożyłam na głowę i założyłam buty.

Włożyłam słuchawki do ucha i udałam się na długi spacer.

All Night | Bradley Will SimpsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz