Rozdział 29

699 66 45
                                    

18 lipca 2017, wtorek

- Jak było u lekarza? - spytał Brad, gdy usiadłam na łóżku.

- Po prostu przepisał mi leki. Tyle. - Wzruszyłam ramionami. - A co ty robiłeś przez ten czas?

Brunet wstał, podszedł do mnie i usiadł na moich kolanach.

- Jesteś jak dziecko - dodałam, gdy mnie objął i przytulił. Oparłam głowę na jego ramieniu i westchnęłam.

- Ja wyobraź sobie, siedziałem na Twitterze - oznajmił, a ja wstrzymałam powietrze.

- Wchodziłeś w trendy? - spytałam.

Od wczoraj #RIPCarmen jest w pierwszej dziesiątce.

- Nie chciały mi się jakoś załadować. Odpisałem kilku osobom. Uwielbiam patrzeć jak się cieszą, gdy to robię - powiedział wesoło, po czym delikatnie się ode mnie odsunął.

Przyłożyłam dłoń do jego twarzy i przejechałam kciukiem po jego małych ustach.

- To dobrze, nawet nie wiesz, jak te osoby się cieszą. Pamiętam jak dostałam follow od konta zespołu. To w sumie było dziwne - oznajmiłam, uśmiechając się na to wspomnienie.

- Opowiedz mi o tym. - Wyprostował się, a w jego oczach można było zobaczyć radość.

- Bradley Bear... Uwielbiam cię, ale lekko gnieciesz mi nogi - powiedziałam cicho.

- Przepraszam, już naprawiam błąd. - Zaśmiał się, po czym wziął mnie na ręce i zamienił nas miejscami, tak, że teraz ja siedziałam na jego kolanach. - Nie uszkodziłem ci żebra? Coś zagruchotało - rzucił, chichocząc.

- Goń się - prychnęłam. - Chcesz usłyszeć o follow?

Pokiwał wesoło głową, wyglądając przy tym strasznie uroczo. Przeczesałam dłonią jego włosy i zaczęłam.

- To nie jest jakoś długa historia. Po prostu pewnego dnia, minął wtedy miesiąc od waszego pierwszego koncertu w Polsce, obudziłam się i zaczęłam przeglądać Twittera. Zupełnie znikąd zobaczyłam powiadomienie, że też mnie zaobserwowaliście. Na początku w to nie uwierzyłam. Miałam za dużo akcji, że ktoś z was dał mi follow, ale było to fake konto. Ale weszłam w powiadomienia i kliknęłam w ten profil. Okazało się, że to naprawdę wy. Jak możesz się domyślić, popłakałam się i zaczęłam biegać po całym domu - opowiedziałam, śmiejąc się.

- Chciałbym to zobaczyć - odpowiedział, uśmiechnięty brunet.

- Wystarczy, że widzisz moje reakcje na ciebie - rzuciłam. - To było takie dziwne. Nic nie zrobiłam i tak znikąd dostałam to powiadomienie...

- To pewnie Tris. Zgaduję - powiedział Brad. - Tak w ogóle znalazłem fajny klub - zaczął po chwili milczenia.

Westchnęłam i położyłam głowę na jego ramieniu.

- I znowu się upijesz i będziesz mi sypać cytatami z własnych piosenek? - zapytałam.

- Mogę to robić i bez alkoholu. - Zaśmiał się.

- Jesteś pewny, że chcesz iść? - spytałam dla pewności.

- Trzeba cię gdzieś wyciągnąć. - Brunet zdjął mnie ze swoich kolan, posadził na łóżku, a sam wstał i podszedł do laptopa.

- Wiesz, że nie jestem typem imprezowiczki. Nie umiem tańczyć. - Przechyliłam się w tył i wygodnie ułożyłam.

- Ja też nie umiem tańczyć i co? Tu chodzi o zabawę. - Podszedł do mnie i podciągnął mnie do góry.

All Night | Bradley Will SimpsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz