Rozdział 24 część 2

841 87 45
                                    

13 czerwca 2017, wtorek

- Mam ci napisać piosenkę, o tym, że to ty mi się podobasz i to z tobą utknąłem w friendzonie? - zapytał, podnosząc głos i wyrzucając ręce w górę.

Zmrużyłam oczy i cofnęłam się o krok.

Ja byłam powodem tego całego burdelu? Przecież to nielogiczne.

Absolutnie nielogiczne.

Może i raz przez moją głowę przeleciał pomysł, że Brad miał na myśli mnie, ale później jednak przypomniałam sobie jak wyglądam i że przede wszystkim jestem fanką.

- Ja nawet... Porąbało cię Simpson. Kompletnie - stwierdziłam, siadając na ziemi.

Oparłam łokcie na kolanach i schowałam twarz w dłoniach, starając się jakoś ułożyć wszystko w głowie.

- Bo podoba mi się ktoś taki jak ty? - spytał, a ja czułam jak się zbliżał.

- Tak? Fanka? Nie wiesz w stu procentach czy jestem z tobą szczera. To nie ma sensu.

- A nie jesteś wobec mnie szczera? - Ostrożnie położył swoją dłoń na moim kolanie.

- Zawsze byłam, nie to miałam na myśli. - Westchnęłam. - Słuchaj, to naprawdę by nie wyszło. Jesteś w światowej sławy zespole, ja jestem Polką, wasi fani by mnie znienawidzili, tak samo jak twoja rodzina - powiedziałam na jednym wdechu.

Cała ta sytuacja była popaprana.

Gdy czytałam te wszystkie opowiadania o Vampsach...

Wtedy normalne było, że dziewczyny od razu zgadzały się na ich propozycje bycia razem.

Nie zrozumcie mnie źle, ja naprawdę kocham Brada.

Tylko nie wiem czy w ten sposób.

To znaczy w ten, ale ugh...

To skomplikowane.

A teraz kiedy wyznał mi, że mu się podobam...

Teraz zdecydowanie nie rozumiem jak dziewczyny mogły tak szybko się zgadzać.

- Co ma do tego wszystkiego twoje pochodzenie? - spytał, unosząc mój podbródek, tak abym na niego spojrzała.

- Bariera językowa? Może się zdarzyć, że się nie zrozumiemy i co? - zacisnęłam usta.

- A jak narazie zdarzyło się coś takiego? Jesteś mądra. A gdyby już serio coś takiego się zdarzyło, to od czego jest google translator - powiedział i zaśmiał się cicho, powodując u mnie to samo.

- Tak, Brad. Z pewnością będę używała tego badziewia - rzuciłam i spojrzałam na niego.

Jego duże, brązowe oczy intensywnie wpatrywały się w moje, powodując u mnie delikatne rumieńce. Schowałam twarz w kolana i wzięłam zapewne setny w ciągu dnia głęboki oddech.

- Sprawdzić ci puls? - zaproponował.

- Co? - Zmarszczyłam brwi, starając się zrozumieć o co chodzi.

- Twoja klatka piersiowa się nie unosiła, ogólnie się nie ruszałaś przez moment. Może moja bliskość tak na ciebie działa. Przed koncertem gdy mnie zobaczyłaś, płakałaś gdy byłaś w kolejce, a gdy podszedłem na koncercie, miałem wrażenie, że zemdlejesz - wyjaśnił, uśmiechając się.

All Night | Bradley Will SimpsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz