Kolejne uderzenie wymierzone w moją twarz spowodowało, że po raz setny już poczułem w ustach napływającą do nich krew. Kiedyś już dawno rozleciałbym się na miliardy mikroskopijnych kawałeczków. Teraz? Nie czułem nic. Krew stała się moim codziennym pożywieniem, za którym widokiem przepadałem. To właśnie ona dawała mi satysfakcje z życia. Ta ciepła, bordowo-czarna substancja za każdym razem wywoływała na moich ustach wścibski uśmiech, który posyłałem nieżyjącym ofiarą.
-Park Chanyeol, skończyłeś swoje szkolenie.
Zabawa dopiero się zaczyna.
CZYTASZ
Hickeys.
FanfictionTytuł: Hickeys. (Stary: Come on, baby) Gatunek: angst, smut Ostrzeżenia: Yaoi, przemoc, sceny erotyczne, przekleństwa Pairing: Chanhun, sekai. „Po każdym spotkaniu na jego szyi widniała soczysta malinka." #1 chanhun #7 sekai #101 chanbaek #648 hunhan