Od: nieznany
Skąd znasz moje imię? Kim jesteś?Spojrzałem na nazwę mojego korespondenta, która nie zbyt przywoływała u mnie pozytywne emocje. Kojarzyła mi się raczej z pracą, więc postanowiłem ją zmienić.
Do: Cukiereczek
Niech to pozostanie naszym sekretem, dobrze? Ważne, że ja cię znam Sehun.Od: Cukiereczek
Nie piszę z obcymi. Do widzenia.Do: Cukiereczek.
Nie bój się mnie, kochanie.Odpowiedzi na wiadomość już nie dostałem, ale spokojnie... do czasu. Uśmiechnąłem się pod nosem, odkładając telefon. Wyciągnąłem z szafki mały woreczek strunowy z białą lekko żółtawą substancją. Myślę, że nie muszę tłumaczyć co z nią zrobiłem. Kiedy było już po wszystkim ubrałem na siebie czarną bluzę, a następnie buty. Spojrzałem przed wyjściem w lustro, odchylając głowę do tyłu, czy nie mam nic pod nosem, co by mogło zwrócić uwagę ludzi. Podciągnąłem nosem i wyszedłem z domu, ruszając w stronę pewnego miejsca. Mam plan.
***
Zadzwoniłem do wielkich drzwi. Korzystając z chwili przejrzałem się w szybie czy wyglądam "normalnie". Jednak ktoś mi w tym przeszkodził, otwierając drzwi. Nie przejąłem się, że najprawdopodobniej wyszedłem na idiotę. Przestudiowałem wzrokiem niskiego blondyna, który otworzył mi drzwi. Zmarszczył brwi, jestem pewny, że mnie kojarzy, ciekawe czy wie skąd.
- Jest Luhan? - uśmiechnąłem się zalotnie, chowając dłonie w kieszeń.
- Em, jest... - ustąpił mi miejsca tak bym miał przejście. Z racji tego, że tu już byłem, a wcześniej studiowałem plan domu, znam całe miejsce, dlatego w łatwy sposób mogę wyrwać wrażenie jakbym odwiedzał już nie raz swojego współpracownika. Zdjąłem buty, wchodząc w głąb domu.
- Dobry wieczór - skinąłem głową w stronę kobiety i mężczyzny, którzy najwidoczniej dopiero wrócili z pracy. Mieli na sobie eleganckie ciuchy, a na stole leżało pełno papierów. Wiadomo już, że to bogata rodzina. Po wystroju, samym zadbaniu domowników oraz miejscu zamieszkania.
- Dobry wieczór - ciepło się do mnie uśmiechnęła dość wysoka kobieta. - Chcesz coś do picia? Do jedzenia? Akurat będziemy jeść kolację.
- Nie, dziękuję. Pójdę już do Luh... Albo wie Pani co? Poproszę wody. - zmieniłem szybko swoje zdanie, kiedy poczułem spływający gorzkawy strumień po moim gardle. Po pare minutach i rozmowie z rodzicami dwójki chłopaków otworzyłem drzwi do pokoju Hana.- Co ty tu kurwa robisz? - jak widać nie był zbytnio zadowolony z moich odwiedzin, zresztą ja też nie.
- Ciebie też miło widzieć, Lu - zdałem sobie dopiero sprawę z tego, że wpadłem po uszy. Przecież nie mogę mu powiedzieć, że go odwiedziłem z powodu jego brata. Wywali mnie z tego domu szybciej, niż się tu znalazłem. Muszę coś wymyślić. - Miałem pożar w mieszkaniu, nie mam gdzie spać i pomyślałem, że mnie przenocujesz?
- Pożar? Serio? - spojrzał na mnie wymownie.
- Niestety, ale obeszło się bez problemów z policją na szczęście - westchnąłem przypominając sobie całą sytuację.
- I właśnie dlatego musiałeś przyjechać do mojego domu? Dobra, chuj z tym - westchnął. - Ale jeśli tylko dotkniesz mojego brata to stąd wypierdalasz.***
- Chcesz? - Obudził mnie czyiś głos, otworzyłem więc oczy, a przed nimi ukazała mi się blond czupryna. Młody chłopak się do mnie uśmiechał, trzymając w dłoni talerz pełen kanapek. Jednak widać było w jego oczach nie małe przerażanie.- Luhan powiedział, że musi pilnie wyjść... Pomyślałem, więc, że przyda ci się jakieś towarzystwo.
- Oj, dziękuję - odebrałem talerz, zaczynając jeść kanapki. - Nie bój się mnie, kochanie.
CZYTASZ
Hickeys.
FanfictionTytuł: Hickeys. (Stary: Come on, baby) Gatunek: angst, smut Ostrzeżenia: Yaoi, przemoc, sceny erotyczne, przekleństwa Pairing: Chanhun, sekai. „Po każdym spotkaniu na jego szyi widniała soczysta malinka." #1 chanhun #7 sekai #101 chanbaek #648 hunhan