-To co, kolejna? - odezwał się Tao, sypiąc z tytki białą substancje na stół. Jak widać pytanie było jedynie sposobem na pozbycie się między nami smętnej ciszy, gdyż nie miało ono zupełnie żadnego znaczenia. Widać było, że chłopak miał wprawę w tym co robi, po paru sekundach na drewnie widniało już 5 idealnie prostych kresek. Zresztą się nie dziwie, ćpał, gdy tylko go poznałem można to zresztą wywnioskować z cieni pod oczami, które stały się w pewnym momencie jego znakiem rozpoznawczym. Kiedy w końcu przyszła moja kolej podszedłem do niego chwytając za zwijkę zrobioną z świeżo co wydrukowanego banknota o najwięszej wartości.
-O kurwa. - syknąłem w momencie, kiedy już było po sprawie. Chwyciłem się za noc, czując jak do oczu napływają mi łzy. Ból był straszny, ale do wytrzymania.
-Dobry kryształ co? Kopie w chuj! - uśmiechnął się dumnie Tao, krzyżując ręce na piersi.
-Pizda. - prychnął cicho Luhan, widząc moją reakcje na substancje. Momentalnie poczułem jak wszystko zaczęło mi się wchłaniać w organizm.
- Powtórz to kurwa! - uderzyłem w całej siły blat. Siła była na tyle mocna by rozerwać skórę na moich knykciach. Od ostatnich jego odwiedzin w moim domu nie dogadywaliśmy się tak dobrze jak kiedyś. Obydwaj na siebie naskakiwaliśmy, gdy tylko nadarzyła się taka okazja, a to jedna z nich.
- P I Z D A. Nie wyrażam się jasno? - wstał by nasze oczy były na równym poziomie.
- Pizda, tak? Zobaczymy kto będzie pizdą, kiedy zdecyduję się zrealizować swoje wcześniejsze zlecenie! - w tym momencie jestem skory stwierdzić, iż wypowiedziałem o parę słów za dużo. Minęło sporo czasu od mojej chwili słabości i od tego momentu nikt o tym nie wspominał. Nikt się nie odważył przypominać o tym szefowi. Niestety tak jak się spodziewałem po moich słowach Wu wstał na nogi, podchodząc do mnie powoli.
- Powiedz Park, kto się okazał pizdą? - powtórzył wypowiedź Luhana, łapiąc mnie z całej siły za bark. Dawno nie czułem w głębi siebie takiego przerażenia. Od ostatniego czasu często jednak zdarza mi się go odczuwać, co niezwykle mnie irytuję. Byłem uznawany tutaj za najtwardszego, a teraz moja reputacja w gronie zmieniła się o 180 stopni. Starałem się jednak nie pogarszać swojej sytuacji i nie ukazywać strachu. Tak jak robiłem to zazwyczaj.
- Do gabinetu. - puścił mnie, kierując się w stronę pomieszczenia, o którym wspomniał....
- Nie rozumiem jaki jest tego sens? - słysząc swoje nowe zadanie od szefa nie mogłam w to uwierzyć. To moje pierwsze takie zlecenie i w życiu bym nie powiedział, że ktokolwiek jest w stanie to zlecić takiej nielegalnej spółce jak my.
- Nie musisz go znać. Ten sam klient po nie udanym zabójstwie stwierdził, że zmienia swój plan działania.
Wu na swoją wypowiedź tylko wzruszył ramionami, nie zbyt przejmując się samą logiką zadania. Zresztą mu się nie dziwie, dostaje z tego niezłą kasę, a nie sprawi żadnych problemów w prawie. - Widzę, że sobie nie poradzisz najwidoczniej. Przekaże tą sprawę komuś inne - nim dokończył zdanie szybko zerwałem się z krzesła. Ruszyłem w stronę drzwi, lecz zanim wyszedłem w progu wypowiedziałem pewne słowa.
- Zrobię to.
CZYTASZ
Hickeys.
FanfictionTytuł: Hickeys. (Stary: Come on, baby) Gatunek: angst, smut Ostrzeżenia: Yaoi, przemoc, sceny erotyczne, przekleństwa Pairing: Chanhun, sekai. „Po każdym spotkaniu na jego szyi widniała soczysta malinka." #1 chanhun #7 sekai #101 chanbaek #648 hunhan