-Chcesz mi powiedzieć, że właśnie pieprzyłeś swojego kuzyna? Nie rób ze mnie debila, Jungkook.
Jeon stał zmieszany, kompletnie nie mając pojęcia, co powinien zrobić. Spoliczkował się w myśli za tą beznadziejną bajeczkę i czerwony rumieniec pojawił się na jego twarzy. Jimin przygryzł wewnętrzną stronę swojego policzka. Rumieńce były nowością, której jeszcze nie doświadczył patrząc na chłopaka, ale trzeba przyznać, że była to miła odskocznia od właśnie odgrywających się zdarzeń.
Park spojrzał morderczym wzrokiem na Taehyunga, zajmującego w domyśle jego miejsce na łóżku bruneta. Nie czuł konkurencji ze strony śliwkowowłosego, mimo wszystko, musiał walczyć jak lew o swoje mięsko. Seksowne mięsko.
Kim podniósł się powoli i ospale, kręcąc biodrami. Podszedł do Kooka, zawiesił ręce na jego ramionach i bezczelnie pocałował. Wyszedł z pokoju z triumfem w oczach, zabierając po drodze swoje ubrania. Zasalutował Jiminowi z perfidnym uśmieszkiem i trzasnął teatralnie drzwiami.
Blondyn czuł napływającą wściekłość, której nie był w stanie kontrolować. Odwrócił się do Jungkooka i uniósł pytająco brew. Mimo, że niczego sobie nie obiecywali idąc razem do łazienki, ani wtedy, kiedy okazywali sobie czułość, miał nadzieję na lojalność. Westchnął głośno i usiadł na fotelu stojącym w rogu pokoju.
-Liczysz na to, że będziemy się pieprzyć chwilę po tym, jak obracałeś Taehyunga?
-Skąd się znacie? Wydawałeś się być zdenerwowany - odpowiedział chłopak zupełnie omijając pytanie zadane mu przed chwilą. Był widocznie wkurwiony, zaistniała sytuacja mu nie odpowiadała. Przyzwyczaił się, że takie rzeczy zazwyczaj idą po jego myśli. Jeon zdecydowanie był typem ''imprezowicza'', dlatego starał się nie przywiązywać emocjonalnie do jednego partnera, przecież mógł mieć każdego. Jimin jednak różnił się od całej reszty. Ten pyskaty blondyn miał w sobie coś, co intrygowało chłopaka. Dlatego postanowił nie dać tak łatwo wydostać się mu ze swojej pułapki. Oczekując odpowiedzi skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-To mój były - rzucił Park i westchnął, w pośpiechu opuszczając pokój. Ruszył w stronę salonu, w którym nadal panował bałagan. Zastał tam Taehyunga, który nadal półnagi bezwstydne paradował po kuchni. Zaciskając zęby stanął naprzeciw chłopaka, patrząc mu prosto w oczy.
-Co cię z nim łączy? - syknął, a w odpowiedzi usłyszał szydzący śmiech. Młodszy pewnie podszedł bliżej do czerwonego ze złości chłopaka. Uśmiechnął się delikatnie co doprowadziło blondyna do szału.
-Prawdziwa miłość. Jak w bajce. On jest moim księciem, a ja jego księżniczką. Nie wiem co mogłoby zmusić mnie do zrezygnowania z Jungkooka. Zwłaszcza, że teraz zrobiło się jeszcze ciekawiej.
Park zacisnął pięści, co sprawiło, że jego kostki zbielały. Oczy mu pociemniały w przypływie irytacji i złości. Pchnął go, przez co chłopak uderzył plecami o szafkę. Złapał go za szmaty i uniósł cały ciężar jego ciała. No cóż, kto by pomyślał, że taki niepozorny chudzielec będzie w stanie to zrobić, nie łamiąc sobie kręgosłupa?
-Ojciec nadal traktuje cię jak worek treningowy? To wyjaśniałoby te napady agresji. Mogę ci dać namiary na dobrego terapeutę Jiminnie, wystarczy poprosić. - kontynuował z uśmiechem na ustach.
Jimin uniósł pięć, jednak poczuł silny ścisk skoncentrowany w jego nadgarstku. Jungkook odsunął go od Taehyunga i stanął do niego plecami, zwracając się przodem do niższego. Nadal utrzymywał kontakt wzrokowy z blondynem. Na jego twarzy malowała się niepokojąca obojętność, zmieszana z zażenowaniem.
-Ja tylko robiłem nam obiad, nie wiem jak to się stało, że mnie prawie pobił - powiedział Tae pewnym tonem, chowając się za brunetem. Twarz Jimina przybrała biały kolor. Próbował przetworzyć do mózgu właśnie usłyszaną informację. - Zakończyliśmy to, żebyś ogarnął swoje zapędy sadystyczne, ale widzę, że nic ci to nie dało.
CZYTASZ
Guilty Pleasure [KOOKMIN/zawieszone]
Fanfiction"Mówisz, że jestem skurwielem, ale skurwiele najbardziej cię kręcą. Potrzebujesz faceta, który przyciśnie cię do budynku w centrum miasta i zacznie całować, aż sprawi, że twoje usta zaczną piec. Potrzebujesz faceta, który będzie tak chamski, że aż p...