22

939 47 9
                                    

- To nie jest najlepszy pomysł. Mam pieniądze, Be, stać mnie na hotel... - wydyszałam, rzucając kolejną torbę na wypucowaną do granic możliwości marmurową posadzkę w jej apartamencie.

- Nie pierdol laska. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i nie pozwolę ci tułać się po hotelach jak jakiś bezpański pies. Do Geralda też cię nie puszczę, wystarczy ci gnojków na jakiś czas.

Spojrzałam na nią z oczami jak kapsle od piwa i ryknęłam śmiechem, widząc powagę, malującą się na jej drobnej twarzy. Poczułam cholerne wyrzuty sumienia – Bebe zawsze była blisko mnie, a zaślepiona znajomością z Amy nie zawsze potrafiłam to docenić. Pokonałam dzielącą nas odległość i uściskałam ją serdecznie, wdychając słodki, owocowy zapach jej perfum.

- Dziękuję – szepnęłam, uśmiechając się, gdy dłoń Bebe zaczęła delikatnie gładzić mnie po włosach.

- Nie dziękuj, masz wystarczająco przejebane. Jedźmy tam i dokończmy to, póki tej blond zdziry nie ma w domu. Najchętniej powyrywałabym jej kłaki – wypluła z siebie blondynka, łapiąc za pęk kluczy, zawieszonych na ścianie. – Mam dziś wolne, wybierzmy się na jakieś obrzydliwie tłuste jedzonko!

- Właściwie... - zaczęłam niepewnie, zarzucając do tyłu przydługawą grzywką. – Chciałabym pójść do fryzjera. A wcześniej zadzwonić do pracy.

Jasnooka klasnęła z ekscytacją w dłonie.

- Świetnie, w drodze zadzwonię do Marco, tylko chodźmy już! – odparła, szczerząc się na dźwięk imienia prawdopodobnie swojego fryzjera.

W drodze do mieszkania zastanawiałam się, co dalej. Amy wciąż nie wróciła do naszego mieszkania, nie miała też pojęcia, że wiem. Oczyma wyobraźni widziałam już jej minę, gdy zastaje je na wpół puste, bez moich ulubionych kaktusów na kuchennym parapecie.

Jacoba też nie jestem w stanie unikać w nieskończoność. Jak mam to teraz rozegrać? Mam zadzwonić i z uśmiechem na ustach pogratulować mu zasięgu? Brawo Jake, strzeliłeś gola mojej najlepszej przyjaciółce, serdeczne, kurwa, gratulacje...

Jak mam dalej pracować w Music Vision, skoro widujemy się tam dzień w dzień?

- Powiesz mi, dlaczego seks musi być zawsze wszystko pieprzyć? – wypaliłam nagle, wyrywając się z zamyślenia i odwróciłam głowę w kierunku Bebe.

- To nie seks, skarbie. Biegła w tej sztuce nie jestem, ale wypadałoby trzymać się w związku pewnych zasad i nie wsadzać fiuta przyjaciółce swojej dziewczyny.

Jak zawsze szczera do bólu.

- Przestań to tak przeżywać i wypnij cycki do przodu – dodała, parkując pod kamienicą w tej uroczy, niezdarny sposób, zawadzając przednim kołem o krawężnik. Wymruczała ciche „ooops" i ponownie zwróciła się w moim kierunku. – Stało się, Chlo i nic z tym nie zrobisz. Mogę się tylko domyślać jak się czujesz, ale życie biegnie dalej. Chodź, zabierzmy resztę szmatek i jedźmy do Marco.

- Załatwię to, zaczekaj w aucie – odparłam pospiesznie, posyłając jej łagodny uśmiech i zamknęłam za sobą drzwi białego mercedesa.

Przełknęłam nerwowo ślinę i niemal wbiegłam na drugie piętro. Przekręcając klucz w drzwiach zorientowałam się, że są otwarte. Czyżbym nie zamknęła ich ostatnim razem?

Przeszłam wolno przez korytarz i spojrzałam na lewo, w stronę kuchni. Poczułam jak mięśnie na moim ciele zaczynają się miarowo i niebezpiecznie zaciskać, gdy smukła sylwetka Amy zerwała się z krzesła.

- Chloe...

- Nie. Podchodź... - warknęłam, robiąc stanowczy krok w tył. – Przyszłam po resztę swoich rzeczy.

You'll always be mine | G-EazyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz