Rozdział 6

128 14 3
                                    

Minął jakiś miesiąc od zmiany Cola. Nadal nie odkryliśmy jak go uratować. W tym czasie Vivian doszczętnie zniszczyła Ninjago. Teraz ma w centrum taką jakby twierdzę, a na jej straży stoi Cole. On w ogóle nie chce walczyć z tym "czymś" co go opanowało. Teraz wiemy jak bardzo go zraniliśmy. Za każdym razem kaleczyliśmy jego serce. A on i tak chciał dla nas jak najlepiej. Siedzę skulona w pokoju mojego ukochanego i ściskam jego czarną poduszkę. Wypłakuje wszystkie łzy jakie mam. Nie jem, nie pije i nie mogę sobie darować tego co mu zrobiłam. Przypominam sobie wszystkie piękne chwile z nim spędzone.

*retrospekcja*

Na zewnątrz szaleje burza. Tak strasznie boję się burzy. Siedzę skulona w łóżku i płaczę. Usłyszałam ciche pukanie, a po chwili do pokoju wszedł mój chłopak.

-Co się stało skarbeńku?- zapytał głosem pełnym troski. Pokiwałam głową na znak, że nic, ale on wiedział swoje.- Boisz się burzy- spytał. Kiwnęłam głową na tak. On przytulił mnie i zaczął śpiewać mi kołysankę. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Obudziłam się wtulona w Cola.

*koniec retrospekcji*

Ten dzień był jednym z piękniejszych jakie przeżyłam. Lecz one nie wrócą. Do pokoju wparował Kai.

-Zane coś znalazł, mówi, że to ważne... Zwłaszcza dla ciebie- to ostatnie powiedział ciszej, ale i tak usłyszałam. Zerwałam się jak oparzona. Wybiegłam z pokoju. Wpadłam do pokoju Zane i zaczęłam się rozglądać.

-Vici...- usłyszałam głos ninjadroida.- Jest szansa na odzyskanie Cola.- powiedział. Oczy kolejny raz zeszkliły mi się. Zane wyjął jakąś książkę i dał mi ją. Napisane było tam, że istnieje pewien owoc, który może go odczarować. Miałam ochotę skakać ze szczęścia.

-Na co czekamy!? Leć my od razu!- krzyczałam cała zalana łzami szczęścia.

-Bo widzisz Vici... To nie takie łatwe. Musimy przebyć na prawdę długą drogę. Musimy dostać się na szczyt najwyższej i najniebezpieczniejszej góry w Ninjago. Następnie znaleźć jaskinie, które są blisko centrum góry, a w nich znaleźć owoc przypominający serce.- powiedział ninjadroid.

-To nie ważne! Zrobię wszystko, by go odzyskać!- krzyknęłam.

-No dobrze... Ruszamy z samego rana...- mówił mało przekonany Zane. Wbiegłam uszczęśliwiona do pokoju. Uratujemy cię Cole... Obiecuję, bo już wiem jak to zrobić...

POV Cole

Nie chcę z tym walczyć. Moja siostra skutecznie przejęła nade mną władzę. Ale dla mnie nie ma to znaczenia, jeśli Vici mnie nie kocha. Vivian ma plan, by ich schwytać za pomocą pułapki w górach. Ja mam na nich tam czekać i wykonać wyrok. Wątpię, by jednak się tam zjawili, bo po co im ktoś taki jak ja? Mam tylko nadzieję, że się nie zjawią... Chcę zapomnieć o mojej miłości...

POV Vici

Już ranek i za chwilę wyruszamy. Tak się cieszę, że wreszcie uratujemy Cole'a. Lecimy perła do celu.

-Od tego momentu musimy zdać się na siebie- powiedział Zane. Wyjrzałam przez okno. Było widać piękne góry, całe zasypane śniegiem. Ciche "wow" wydostało się z moich ust.

To był niesamowity widok

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

To był niesamowity widok. Wsiedliśmy do naszych maszyn i wyskoczyliśmy na zewnątrz. Ale zimno! Biegniemy naszymi robotami już od dłuższego czasu, a szczyt dalej daleko, ale się nie poddajemy!

*Klika marudzeń Kai'a dalej*

Dotarliśmy! Nareszcie! Teraz tylko znaleźć tę jaskinię. No dobra może nie będzie to takie trudne. Ta jama jest gigantyczna! Weszliśmy do środka. Odrobinę tu cieplej. Kai zapalił sobie rękę i oświetlił wielką grotę. Nigdzie tu nie ma tego owocu! Nagle usłyszeliśmy złowieszczy śmiech.

-Och! Ninja! Witajcie w mej pułapce!- (Czemu ten tekst "witajcie w mej pułapce" kojarzy mi się z jakąś bajką XD)krzyknęła rozradowana Vivian wyłaniając się z za pobliskiej kolumny. Za nią stał Cole...

-Cole!- krzyknęłam w bezsilności. Nagle mój ukochany rzucił się na nas. Ledwo odpychaliśmy ataki, a Vivian przyglądała się nam. W pewnej chwili zostałam powalona na ziemię.

POV Cole

Powaliłem Vici na ziemię. Nie, ale ja nie chce! Nagle z siłą huraganu uderzyły we mnie jej słowa.

-Cole! Walcz! Dla mnie! Proszę... Kocham cię...- powiedziała ze łzami w oczach. Zaskoczony spojrzałem na nią, a z dłoni wypadła mi moja kosa. Odsunąłem się od Vici. Nagle poczułem silny ból głowy i zemdlałem.

POV Vivian

Nie! Nie mogę go stracić! Ta głupia dziewucha musiała sobie uświadomić, że go kocha! Muszę być ostrożniejsza jeśli chcę go mieć tylko i wyłącznie dla swoich niecnych celów. Mój braciszek już nigdy nie odzyska kontroli. Ja już o to zadbam...

*************

Sorka za taką przerwę moje miśki :( Ale niestety ma wena szwankuje no i wyszło mi takie cuś :/ W planach mam wiele innych książek, a akurat na tą musiało braknąć mi weny! :c I powtórzę to co mówiłam w innej mojej książce JEŚLI LUBISZ CZYTAĆ JAKĄKOLWIEK KSIĄŻKĘ NA WTTP TO BŁAGAM GWIAZDKUJCIE JĄ I KOMENTUJCIE BO TO WSPIERA AUTORÓW Dziękuję c:  

Cole: Ale żeś przemówienie walnęła... c:

MILCZ!

I LOVE YOU... Cole [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now