Prolog

555 70 9
                                    

Zbliżała się północ, gdy kończyłem wszystkie papierkowe sprawy. Miałem już dość po czterech godzinach czytania bezsennownych umów, propozycji, zleceń, rachunkowości i innych pierdół. Chciałem już wyjść z tego pokoju i położyć się w łóżku.
- Panie Hoseok, telefon do Pana, mówi że to pilne - powiedział mój lokaj. Dajcie żyć do cholery, pomyślałem wstając od stołu gestem ręki pokazując żeby podał mi telefon.
- Jung Hoseok, w czym mogę pomóc? - odpowiedziałem chowając rękę w kieszeń moich spodni.
- Podobno szuka Pan osoby, na stanowisko wojskowego, zgadza się? - odpowiedział mi obcy, głos po drugiej stronie.
-Zgadza się, ale dlaczego zawraca mi Pan tym głowę o dwunastej w nocy?
- Ponieważ trafił się Panu dar z nieba, jutro zjawię się około godziny dziesiątej rano. Dobrej nocy panie Hoseok.
Połączenie zostało zerwane, a ja wciąż gapiłem się na widok miasta za oknem, nadal trzymając urządzenie przy uchu. Co za typ. Myśli że sobie tak poprostu zadzwoni i dostanie robotę? Nie po to zbierałem tak inteligentnych ludzi, żeby mi teraz jakiś gnój to psuł, nawet się nie przedstawił. Pieprzyć to.
-Carl dzwoń do Mina, gdy odbierze przekaż mu żeby nie przyjmował jutro nikogo - powiedziałem podając lokajowi telefon i kierując się w stronę łazienki.
Zarzucając z siebie garnitur, zastanawiałem się kim mógł być ten facet i czy go znam. Uporczywie przywołuje każdą ostatnio poznaną osobę, ale nic mi się nie układa w całość.
A co jeśli zna prawdę? Nie, on nie ma prawa o tym wiedzieć.
Spójrzałem w lustro drapiąc się po karku. Moje jasno rude włosy wpadały do oka, a blizna na mojej piersi wyraźnie się zaczerwieniła. Muszę wziąć leki zanim pójdę spać - pomyślałem i wszedłem pod prysznic.

Are you afraid? Where stories live. Discover now