Rozdział 4 "Gdy zajdzie słońce"

240 25 3
                                    

niedziela 8.00

Budzi mnie alarm mojego telefonu.

Wziąłem do ręki sprzęt i wyłączyłem irytujący dźwięk, rzuciłem go naszafkę nocną i spojrzałem na sufit a następnie w kierunku szafki. Dostrzegłem tam pudełko tabletek o które wczoraj kłóciłem sięz lekarzem. Już na samo wspomnienie się denerwuję i mam zamiarchwycić opakowanie, jednak powstrzymuję się. Może ma rację? Nie powinienem zostawiać teraz biura, Triady i chłopaków...Ale cozrobię jak wyjdę z równowagi?

Zzamyśleń wyrwało mnie ciche, niepewne pukanie do drzwi.

–Proszę.

W drzwiach zjawił się mój lokaj ze szklanką wody i tabletką przeciw bólową. W głębi duszy podziękowałem mu bo ucisk w czaszce nie ustąpił zbyt od tamtego wieczora.

–Pomyślałem że się Panu przyda, w nocy nie wyglądał Pan najlepiej, miał Pan wysoką gorączkę i co pół godziny okład był już ciepły. Słyszałem też jakieś krzyki, ale nim zdążyłem dojść do sypialni ustały więc zawróciłem – mówił swoim jak zwykle stoickio spokojnym głosem. Trochę mnie zamurowało, poczułem taką namiastkę opieki której nigdy nie miałem od nikogo. Powinienem go bardziej doceniać niż dwoma tysiącami co miesiąc. Wziąłem od niego z tacy tabletkę i szklankę ciepło się uśmiechając, co zauważyłi również się uśmiechnął.

– Miłego dnia Panie Hoseok – spojrzał na mnie troskliwym wzrokiem.
–Wzajemnie – ponownie się uśmiechnąłem i zażyłem lekarstwo.

Po porannej toalecie i wyjściu z psem na spacer, tak postanowiłem z nią wyjść, wykonałem telefon do Yoongiego i powiedziałem by razem z Jinem spotkać się wbiurze AOA, by omówić dzisiejsze spotkanie z tajną grupą.

Zjadłem śniadanie, ubrałem się i zacząłem szukać planu hangaru, w którym ma się odbyć spotkanie.

Znalazłem!

Drukujego sobie i pakuje do teczki, biorę jeszcze telefon i kluczyki,żegnam się z lokajem i mówię by nie dzwonił do mnie po godzinie dwudziestej. Nie pytał, pewnie domyślił się że to te brudne sprawy.

Poczterdziestu minutach spokojnej jazdy dojeżdżam do biura, gdzie widzę już samochód mojego zastępcy i Jina. Min ma zapasowe kluczyki które mu dałem więc na pewno są już w pokoju, więc tam teżsię kieruję.
–Witam Panowie, siadajcie – zachęcam gestem ręki by rozsiedli się na skórzanej kanapie gdy widzęich stojących przy wielkim oknie.
–To jaki mamy plan? – pyta niepewnie Jin. Któryś już raz z kolei słyszę strach w jego w głosie. Boi się mnie?
–Taki – odpowiadam szorstko wyciągając z teczki plan hangaru. Widzę satysfakcjonujące miny chłopków, rozkładam go na dużym szklanym stole i zaczynam rozdawać zadania.

–Jin – zwracam uwagę chłopaka na mnie – będziesz stał na górnym korytarzu, nad parterem i obserwował. W razie czego, nie oszczędzaj nikogo.
Przytakuję mi, bacznie słuchając tego co mówię, zerkającna mnie co chwilę.
– Min – zwracam się do niego formalnie, bo nie chce by reszta wiedziała że jesteśmy bliskimi przyjaciółmi. – Ty będziesz stał za mną, jeśli coś zauważysz daj mi znak lub po prostu strzelaj. Nie, nie jestem straszny. Nie lubię po prostu marnowania swojego czasu.

Reszta będzie stała jak zwykle. Yoongi rozpisuje pozycje Jungkooka,Taehyunga, Jina, moją jak i swoją. Niby nic ale warto to potem przedstawić reszcie.

Po ustaleniu wszystkiego, proponuję kawę na co dostaje dwie pozytywne odpowiedzi, przekazuję życzenie dziewczynie od kaw i siadam za biurkiem z dumnie wyrytym na szkle Jung Hoseok. Jin wyszedł nachwilę po jakieś pieczywo, bo powiedział że nawet nie zjadł śniadania tylko od razu przyjechał tu.

Are you afraid? Where stories live. Discover now