Rozdział 3 "Co jest?!"

313 32 20
                                    

- Jak to nowego członka? Że w AOA? - Jungkook pyta lekko zmieszany. Reszta chłopaków też na mnie dziwnie patrzy.
- W AOA jak i w TRIADY moi drodzy. Ten chłopak ukończył szkołę wojskową, co dziwne nie miał tego w CV, dopiero Namjoon znalazł tę informację – spoglądam w stronę naszego hakera ukradkiem.
Na moment zapada cisza, są w szoku. Od wielu lat pracujemy w szóstkę,a z mimiki ich twarzy zgaduję że nie są pozytywnie nastawieni co do tego pomysłu.
- Jung, nie wiem czy to dobry pomysł. Co jeśli otworzy pysk w niewłaściwy sposób? Interes się sypnie i wszystkich nas pozamykają – Min patrzy na mnie niepewnie. Jego głos lekko drży. Widzę że się boi, ma sześcioletnią córkę i nie może sobie pozwolić na jakiekolwiek zagrożenie.
-Spokojnie Min, nic się nie stanie. Jeden nie właściwy krok i szybko przywita się z Jezusem – odpowiadam patrząc na niego i się lekko uśmiechając. Więc niech lepiej uważa.

Kieruję się w stronę biurka, siadam w wygodnym fotelu i patrzę na moich agentów. Jestem z nich bardzo dumny, nie zawalili ani jednej sprawy, żadne przestępstwo nie wyszło na jaw. Są cichsi od skradającego się kota. A w tej robocie trzeba być nie zauważonym.
- No cóż, to by było tyle ode mnie, możecie się rozejść – mówię spokojnie wracając do zleceń. Mężczyźni jeden po drugim wychodzą z pomieszczenia. Przy biurku zatrzymuje się niepewnie Yoongi, podnoszę głowę i wlepiam w niego pytający wzrok.
- Coś się stało? - pytam po chwili. Dziwnie się zachowuje ostatnio, mam nadzieję że to nic poważnego.
 - Jesteś pewny co do tego nowego? Wiesz przecież że to nie jest takie proste, sam doskonale wiesz jakie są procedury, sam je ustalałeś – mówi poważnie patrząc mi prosto w oczy, jakby chciał mnie przekonać do jego wersji.
- Tak Yoongi, jestem pewny, coś mi mówi że Park dobrze się spisze. Bądź spokojny, wiem jaka jest Twoja sytuacja i mam to na uwadze.
Wzdycha ciężko i bez słowa wychodzi, ma świadomość że ze mną nie warto dyskutować. Wie też że nie może stracić u mnie posady bo musi płacić alimenty, które nie należą do najmniejszych.

O godzinie dwudziestej przechodzę od biura do biura i ogłaszam chłopakom że na dziś koniec. Wchodzę do biura Jina i zamykam za sobą drzwi.
-Jesteś gotowy na jutro? – zadając pytanie siadam na kanapie koło okna. - Mam na myśli jutrzejsze spotkanie z organizacją która jest nam winna dziesięć tysięcy dolarów. Lepiej zaznaczę powagę sytuacji.
- Tak jestem przygotowany Panie Hoseok – odpowiada spokojnie.
- Wyczyściłem pistolet i przygotowałem pańskie noże, na wypadek gdyby wynikły problemy – kiwa porozumiewawczo głową.

Nie zawsze sprawy idą gładko, czasem ludzie którzy nas nie znają, nie wiedzą z kim mają do czynienia sprzeciwiają się, atakują, ale bardzo szybko tego żałują. TRIADY jest zbyt brutalne i często wszelakie wybryki kończą się czyjąś śmiercią.

-Świetnie że o tym pomyślałeś Jin – odpowiadam i wstaję z kanapy.
- Mam nadzieję że uwzględni to Pan przy wypłacie – zmienia głos na śmielszy. Czy on zapomina z kim rozmawia?
- Nie pozwalaj sobie na za dużo, bo nie dostaniesz nic, a tego raczej byś nie chciał – puszczam mu oczko kończąc rozmowę i odwracając się do drzwi, po czym wychodzę z jego gabinetu. Zaczynam nerwowo macać kieszenie moich spodni. Cholera, zostały w szufladzie. Spokojnie Jung, nie denerwuj się.
W szybkim tempie wracam do swojego pokoju i wyciągam pudełeczko z szuflady. Biorę jedną tabletkę i szybko połykam. Po około dziesięciu zaczyna mi się kręcić w głowie i trzęsą mi się ręce. Kucam trzymając się biurka a drugą ręką dotykam czoła. Przecież wziąłem dziś tylko dwie, nie powinno się nic dziać.
- Panie Hoseok mam na jutro brać...Panie Hoseok! - krzyczy i podbiega do mnie Jungkook.
- Co się dzieje?! Boli pana coś?! - pyta podniesionym głosem. Jednak jego wrzask wcale mi nie pomaga.
- Nie krzycz Jeon, boli mnie głowa – mruczę pod nosem marszcząc czoło. Robi mi się ciemno przed oczami i osuwam się. Jednak napotykam opór, który jest spowodowany silnymi ramionami chłopaka.
- Panie Hoseok! Słyszy mnie pan?! - zaczyna klepać mnie nerwowo po policzku.
- Min! Chodź tu szybko, coś się dzieje z szefem!
Po chwili słyszę nie wyraźnie pytania mojego zastępcy o to co mi się stało, jednak nie jestem już w stanie się odezwać choć jeszcze jestem przytomny. Czuję jak mnie unoszą i kładą na kanapie, pod głowę wkładając mi jedną z poduszek. Mrużę oczy, lecz widzę tylko rozmazane sylwetki moich współpracowników, a po chwili nie widzę już nic. Odpływam.

Nie wiem co się stało. Nie pamiętam nic, oprócz tego że ostatnie co zrobiłem to wyszedłem z biura Jina. Rozglądam się dookoła, jednak nie widzę niczego, jest zbyt ciemno. Gdzie ja jestem, do kurwy nędzy? Próbuję się ruszyć, jednak ból nie daje mi żadnego pola do popisu. Mrużę oczy by cokolwiek dostrzec, zorientować się gdzie jestem, jednak na marne. W końcu zbieram siły i odnoszę się do siadu. W mojej głowię czuję przeszywający ból i jedyne co jestem w stanie z siebie wydukać to głośne "AAAAAAAA!"
Gdy kończę mój skowyt, otwierają się drzwi i ktoś szybko wbiega i każe mi się położyć. Posłusznie wykonuję polecenie, a w pomieszczeniu zapala się światło i dopiero teraz wiem, że jestem u siebie w domu. Osobą która przyszła, okazał się być lekarz.

-Panie Jung, ile pan wziął tabletek? W pańskiej krwi tej substancji wyszło zdecydowanie za dużo – mówi przykładając mi stetoskop do klatki piersiowej w miejsce serca – Ma pan podwyższoną akcję.
- Wziąłem dziś tylko dwie – odpowiadam bez emocji wpatrując się w sufit. To nie możliwe żebym się uzależnił, dopiero co wyszedłem z jednego nałogu.
 - Wygląda na to że przedawkował pan już wcześniej, a teraz nawet mała dawka spowodowała taką reakcję. Na razie odstawia Pan te leki.
- Przecież ja bez nich zwariuję! Nie może mi Pan ich zabierać do cholery! - krzyczę i chaotycznie ruszam głową.
- Panie Hoseok, jeśli chce pan umrzeć to mogę Panu zostawić te tabletki, ale ostrzegam nie pożyje pan na nich dłużej niż dwa miesiące! – podnosi głos machając przy tym pudełkiem z lekami.
- Proszę je postawić z powrotem na szafkę i wyjść - mówię zdenerwowanym głosem. Nie będzie decydować za mnie o moim życiu. Tak jak kazałem tak zrobił.

Obracam się w stronę szafki i patrzę na leki. Biorę pudełko do ręki, obkręcam je i uważnie się mu przyglądam. Że niby to ma mnie zabić? Od dwóch lat jak je biorę, nic mi się nie działo, to była pierwsza taka sytuacja.

Dostałem je dwa lata temu gdy w moim życiu stała się bardzo trudna dla mnie rzecz, przepisano mi je na uspokojenie po pięcio tygodniowym leczeniu psychologicznym. Zawsze gdy się zdenerwowałem sięgałem po jedną. Okej, starczy tych rozmyślań, jutro muszę wstać wcześnie i jechać, patrzę na zegarek – 0:55 – czyli jednak już dziś. Odstawiam pudełko z powrotem na szafkę zamykam oczy i oddaję się w ręce snu.

__________________________

Powitajmy 3 rozdział :D
Wyszedł dłuższy niż myślałam.
Mam nadzieję że się spodobał :)

Pozdrawiam
Carmen 😘

Are you afraid? Where stories live. Discover now