5.

29 4 1
                                    

Budzę się znów na tej cholernej polanie z coraz większym mętlikiem w głowie.

-Jednak przydałaby się jej pomoc- powiedziałam do siebie wzdychając , a za mną nagle wybrzmiał ten sam bass co zwykle. No oczywiście pomyślałam poirytowana.

-Kogo?- powoli się odwróciłam, moja mina musiała w tej chwili naprawdę wrogo wyglądać, wciąż byłam wkurzona, że sobie tak po prostu ostatnio odszedł. Zwróciłam głowę w inną stronę, na najdalszy punkt, żeby nie patrzeć mu w oczy. Chwycił lekko mój podbródek, ale się nie dałam, nie mogę ulec- No co jest księżniczko?

Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam iść, prawie biec przed siebie do momentu, gdy poczułam jego silne ramię owijające moje biodra. Zarzucił mnie sobie na bark i zaczął kierować się w przeciwną stronę.

-Puść mnie!- krzyknęłam okładając jego plecy pięściami, a na twarzy poczułam spływające łzy- zrobiłam chyba coś złego, muszę wiedzieć czy wszystko z nią w porządku!!

-Racja, gdybym nie zapanował nad sytuacją to nie byłoby dobrze- posadził nie na trawie i zajął miejsce obok.

-Pomóż mi, proszę, ja nie umiem nad tym panować. Nie wiem co się działo za każdym razem przed tym jak się tu znalazłam- osuszył  moje policzki z łez ścierając je kciukiem.

-To da się zmienić- na jego twarzy zawisł czuły uśmiech, a po chwili poczułam miękkie wargi na moim czole. Podniosłam wzrok i przeszły mnie ciarki, ale takie przyjemne.

-Jak?

-Jeszcze nie wiem, ale ze mną możesz nawet latać- złapał mnie za rękę i pomógł wstać. Ten fantastyczny uśmiech, któremu nie mogę się oprzeć. I urzekające zielono-złote tęczówki. Nie wiem w której sekundzie mojego rozmyślania to zrobiłam, ale pocałowałam go. Szybko jednak się odsunęłam.

-Muszę iść... zaczynam rano zajęcia- nie chciałam czekać, aż odpowie i ruszyłam w stronę akademika, a on za mną.

-Odprowadze Cię.

-Nie trzeba, znam droge- mój głos stawał się coraz bardziej opryskliwy, a on dalej szedł obok- poradzę sobie tak?

-Ale... martwię się, zależy mi na tym żeby nic Ci się nie stało.

-I tak będzie, ale idę sama, odejdź.

-Chciałbym Cię jutro też zobaczyć... spotkajmy się tam o 17- spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem i cicho wydukał- proszę.

-Pomyśle, ale w tej chwili zostaw mnie samą.

-Do zobaczenia.

W drodze powrotnej zdążyłam zobaczyć jeszcze piękny, jeszcze letni wschód słońca... No to fajnie. Chciałabym przynajmniej wiedzieć co robię w nocy, ale jakoś wszystko ucieka mi z głowy, gdy odzyskuję świadomość. Jutro go zapytam, gdy wchodzę do budynku staram się być cicho jak myszka. Odnajduję w ciemności drzwi do pokoju i przeklinam tych którzy dbają o budynek, gdyż skrzypienie wydaję się tak głośne, lecz jednak nie budzi mojej współlokatorki. Wchodzę szybko do łazienki i przebieram się w piżame z nadzieją, że Agnes nie zauważyła mojej całonocnej nieobecności.

-Jak było?- pyta opierając się o futrynę.

-Zupełnie nie wiem o czym mówisz- nie utrzymuj kontaktu wzrokowego.

-Mówię o tym chłopaku, który wyciągnął Cię stąd siłą jak chciałaś rozszarpać naszą przewodniczącą- bardzo możliwe.

-W takim razie muszę Ci oznajmić, że niestety nic nie pamiętam, kompletnie. Zawsze później budzę się na środku polany właśnie obok tego chłopaka, od kiedy tu jestem.

-Więź- powiedziała cicho i dodala- jest piąta rano, idź się jeszcze przespać, a ja wezmę prysznic, zresztą...- podeszła do mnie i zaciągnęła zapachem mojej bluzy- ... Tobie też się przyda, capisz.

-Przydałoby mi się choć trochę snu, idź pierwsza- zebrało mi się na ziewanie, dopiero teraz dostrzegłam wszystkie pragnienia, byłam głodna, chciało mi się spać i pić. Położyłam się na łóżko, ale burczenie w brzuchu stało się tak głośne, że nie mogłam zasnąć. Zmusiłam ciało do wstania z miękkiego materaca i podejścia do ściany. Próbowałam przypomnieć sobie ruchy Mark'a obmacując tapetę w poszukiwaniu ukrytej lodówki.

-Jak chce Ci się pić to może lepiej zrób tak- przestraszyłam się nespodziewanie słysząc jej głos. Agnes ze śmiechem podeszla do ściany i dotknęła jeden z płatków róży spośród wielu innych umieszczonych na ścianie kwiatków, a ja po raz drugi poczułam ten wspaniały zapach.

Wyjęłam pełną butelkę czerwonej cieczy, wlałam do szklanki i wypiłam wszystko na raz.

-Wypij całą, nie będzie Cię męczyło do wieczora.

Tak jakby wyssałam całą zawartość butelki, a Agnes zaczęła się śmiać.

-Co Ci?- zapytałam przełykając reszte napoju.

-Prawdziwa z Ciebie pijawka, zobacz się w lustrze- kiwnęła głową w stronę łazienki.

Przejrzałam swoje odbicie i uśmiechnęłam się do odbicia dopiero teraz zauważając błyszczące kły dużo dłuższe niż wcześniej.

-W takim razie trzeba dodać to jako następny punkt na liście zatytułowanej "Czego jeszcze o sobie nie wiem". No wiesz, przez ostatnie dni jakoś tego dużo przybyło. Lepiej daj mi już spać- wyłączyłam światło i położyłam się tym razem odpływając do krainy Morfeusza. W końcu zostało tylko trzy i pół godziny do zajęć, a ja od kilku dni praktycznie nie śpię.
~~
Rozdział trochę krótszy niż zwykle, ale jakoś nie miałam chęci do rozpisywania się. Następny rozdział będzie dłuższy i będzie tam więcej akcji i nowa postać. Spodziewajcie się go jeszcze w tym tygodniu :*

Tame the MonsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz