1 | List

2.4K 123 7
                                    

*Zanim zaczniesz czytać, zapoznaj się z częścią pierwszą opowiadania, która znajdziesz na moim profilu - "Droga do potęgi"*

- Harry, znowu przyszedł list do ciebie. - powiedziała Hermiona, podając Gryfonowi kopertę i siadając koło niego przy zastawionym stole Gryffindoru. Brunet mruknął coś w podziękowaniu, zbyt przejęty rozkoszowaniem się potrawką z kurczaka, która należała do jego ulubionych dań. Hermiona zerknęła na niego sceptycznie i westchnęła.
- Mógłbyś chociaż podziękować. - rzuciła obrażona, zabierając się za jedzenie swojego kurczaka.
- Od kogo znowu coś dostałeś? - spytał Ron, unosząc wzrok i zatrzymując go na pożółkłej kopercie z pięknie wypisanym na niej nazwiskiem Pottera. Chłopak wzruszył ramionami.
- Na pewno nie jest od twoich rodziców, jak poprzednio. - rzucił Harry, spoglądając na przyjaciela i uśmiechając się.
- To akurat wiem. Mama i tata są teraz w Rumuni. - odparł Ron, powracając do jedzenia.
- Harry, otwórz ten list. Nie podoba mi się, że ostatnio jesteś taki tajemniczy... jesteś przecież Wybrańcem i coś może ci się stać, jeśli nie będziesz uważny. - powiedziała Granger, patrząc proszącą na przyjaciela.
- Otworzę to potem, w pokoju wspólnym, okej? Ale spokojnie, to pewnie list od Syriusza. - powiedział Potter, a na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
Po zjedzonej kolacji, Harry, Ron i Hermiona udali się do Pokoju Wspólnego - rozmawiali tak żywo, że niemal zapomnieli o liście, który Potter trzymał w kieszeni swojej szaty. Przypomniał sobie o nim dopiero, kiedy ściągał okrycie, aby położyć się spać i list, teraz już w nieco wymiętej kopercie, upadł na podłogę.
- O, Harry! - rzucił Ron ekspresyjnie - Zapomniałem o tym. Otworzysz to teraz? - spytał, ale kiedy Potter wziął korespondencję do ręki, by wykonać polecenie, Weasley przygryzł wargę.
- Hermiona będzie wkurzona. - stwierdził, a Wybraniec wzruszył tylko ramionami.
- Oj nie przesadzaj. To tylko zwykły list, w dodatku pewnie od Syriusza, który jak zwykle pyta, co u mnie. Naprawdę nie ma się czym przejmować. - rzucił Harry, rozrywając pożółkły papier. Kiedy tylko rzucił okiem na układ listu, był pewien, że nie został on przysłany przez Syriusza. Na środku kartki widniało zaledwie kilka słów, napisanych czarnym tuszem, na szybko, jak gdyby ktoś bardzo się spieszył. W oczy rzucił się Potterowi podpis, na którego widok zadrżał wewnętrznie, a jego źrenice rozszerzyły się ze strachem.
- Od kogo to? Od Syriusza? - spytał Ron niepewnie, widząc wystraszoną minę przyjaciela, który nagle odwrócił się do niego, posyłając mu szeroki - i bardzo wymuszony - uśmiech.
- Tak. To nic takiego. Po prostu pyta co u mnie i opowiada o tym, jak chamski jest wobec niego Stworek. - skłamał, chowając list do kieszeni. Weasley widział, że to, co mówi Wybraniec nie jest do końca prawdą, ale postanowił nie drążyć tematu i wkrótce położył się spać. Harry, nie mogąc zmrużyć oka, usiadł przy biurku, kładąc na blacie list o następującej treści:

Witaj, Harry.
Spotkajmy się dzisiaj o północy, w zakazanym lesie, na najbliższej polanie. Proszę, weź pelerynę niewidkę i bądź sam. Nie ignoruj mojej wiadomości, to naprawdę ważne. Do zobaczenia.
T.M.R.

Harry spojrzał na zegarek stojący na biurku - za pół godziny miała wybić północ. Chłopak przełknął ślinę, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w inicjały. T.M.R. Tom Marvolo Riddle. Jego dawna... miłość. Do jego myśli zaczęły napływać wspomnienia, które przypominały mu o tych wszystkich chwilach, które przeżyli razem. Z jednej strony, po tym, jak dowiedział się, że to właśnie on zabił jego rodziców, ich kontakty zdecydowanie się pogorszyły - nie kontaktowali się ze sobą przez całe trzy lata. Dziwne, że Tom chciał się z nim spotkać akurat teraz. Harry zastanawiał się, o co mogło chodzić - szczególnie, że podpisał się swoim prawdziwym imieniem, a nie pseudonimem, który budził grozę w świecie czarodziejów. Potter westchnął, zastanawiając się, co powinien zrobić w takiej sytuacji. Chciał zobaczyć chłopaka, ale bał się, jak jego ciało i umysł zareaguje na widok dawnego kochanka oraz wroga, którym się stał. Rozmyślania nad przeszłością zajęły chłopakowi ponad piętnaście minut. Ostatecznie Harry zdecydował, że powinien się pojawić w umówionym miejscu. Musiał wiedzieć, czemu Tom do niego pisze i czego od niego chce. Gryfon rozejrzał się po pokoju, a zdając sobie sprawę, że wszyscy już śpią, cicho podszedł do swojego kufra i wyjął z niego pelerynę niewidkę, po czym zarzucił ją sobie na ramiona, natychmiast znikajac w ciemności dormitorium.
Ruszył powoli sypialnią, następnie przechodząc przez pokój wspólny i długi, uśpiony już korytarz. Na całe szczęście, po drodze nie spotkał nikogo, co znacznie ułatwiło mu wyjście z zamku.
Gdy tylko chłopak znalazł się na zewnątrz, poczuł na ciele zimny wiatr, natychmiast przeszywający jego kości. Choć ostatni dzień był całkiem przyjemny, noc przywodziła mu na myśl lochy zamku, w których temperatura była zawsze trochę niższa, niż w reszcie pomieszczeń. Księżyc świecił jasno na ciemnym niebie, chociaż odrobinę oświetlając mu drogę do Lasu - Harry nie chciał wyciągać różdżki i zapalać światła; był pewien, że niektórzy profesorowie wyglądają o tej porze z okien, szukając właśnie takich uciekinierów jak on, aby potem przynać im stosowną karę.
Potter zmierzał do lasu szybki krokiem, sprawiającym, że było mu trochę cieplej. Żałował, że nie zabrał z dormitorium płaszcza lub szaty, chroniącej go przed lodowatym wiatrem.
Kiedy przekroczył linię drzew, szum jeziora, wierzby i wiatru uchiły, ustępując miejsca nieznośnej ciszy. Harry przypomniał sobie, jak znalazł się w Zakazanym lesie wiele, wiele lat temu - był tam jeszcze z Arthurem, którego wciąż nosił w swoim sercu. Las, choć mroczny i przerażająco cichy, nie wydawał się Gryfonowi taki straszny - widział dużo gorszych rzeczy, co, w dużej mierze zawdzięczał samemu Riddle'owi. Wybraniec, choć wciąż był niepewny, czy to dobra dezyzja iść samemu w środku nocy do Zakazanego Lasu tylko po to, aby spotkać się z mordercą swoich rodziców, czuł pewnego rodzaju satysfakcję, a coś we wnętrzu podpowiadało mu, że znajduje się we właściwym miejscu.
Mijał czarne, gołe drzewa, które zdawały się śledzić każdy jego krok, a krzaki, znajdujące się wszędzie dookoła co jakiś czas szumiały, sprawiając, że na ciele chłopca pojawiała się gęsia skórka.
K

iedy Harry dotarł do umówionego miejsca prawie idealnie o czasie, poczuł zdumiewająca ulgę i, starając się przeniknąć wzrokiem przez ciemność, rozejrzał się wokoło.
- Lumos - szepnął, rozświetlając koniec różdżki i modląc się w duchu, aby nikt tego nie zauważył.
Jego oczom ukazała się zakapturzona postać, klęcząca tuż przy linii drzew, po drugiej stronie polany.

____________
Witajcie ponownie!
Mam nadzieję, że nie kazałam Wam zbyt długo czekać ;)
Jak Wam podoba się pierwszy rozdział drugiej części "Drogi do potęgi"? Piszcie w komentarzach Wasze odczucia i przypuszczenia, co może być dalej ;)

Przypominam tez o Facebooku ---> M. Noctis ♡

Droga Do Klęski || Tomarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz