Harry spanikował, widząc ciało Toma bezwładnie opadające na ziemię. Dopiero po kilku sekundach ocknął się z szoku i szybko skoczył do Riddle'a, chcąc go ocucić, niestety bezskutecznie. Kiedy kilka długich minut przeminęło, a Ślizgon nadal leżał na trawie, oddychając płytko, bez świadomości, Potter postanowił, że musi zanieść go do zamku, do Pokoju Życzeń, tak, aby nikt nie wiedział o tym, że tam przebywa.
Zdenerwowany uniósł ciało chłopaka, chwytając do pod ramiona, a potem z niemałym wysiłkiem narzucił na nich pelerynę modląc się, aby nie spadła w czasie drogi, bo bardzo trudno byłoby mu ją podnieść. Powoli, dysząc, ruszył w stronę wyjścia z lasu, raz na czas zerkając na szarawą twarz Toma, który wyglądał na skrajnie wycieńczonego. Poruszali się wolno, bo Riddle wcale nie należał do najlżejszych - kiedy Harry zmierzał do zamku, zimny wiatr co chwila sprawiał, że jego ciało drżało - cieszył się jednak, że udało mu się przejść przez ciemny las jedynie korzystając z księżycowego światła, bez konieczności obrony przed jakimiś stworami.
Gdy Potter wślizgnął się do zamku, był już bardzo zmęczony. Dyszał ciężko, choć starał się nie wydawać żadnych dźwięków - gdyby ktoś przyłapał go teraz, mógłby pożegnać się ze szkołą raz na zawsze. W jego wnętrzu panował niebywały chaos - z jednej strony niósł na rękach swojego kochanka, który, wbrew pozorom, zmienił całe jego życie, a z drugiej, mordercę swoich rodziców, zwyrodnialca i Pana Śmierci, gotowego zabić wszystkich, aby dopiąć swego. To było tak dziwne uczucie, szczególnie gdy spoglądał na twarz Toma, która pomimo zmiany koloru, wciąż zachowała młodzieńczy wyraz - Riddle nigdy nie wyglądał jak morderca. Wybraniec ruszył w stronę schodów, które prowadziły na piętro. Miał nadzieję, że nie będzie miał problemów z odnalezieniem Pokoju Życzeń - tak bardzo potrzebował ukryć gdzieś Toma... kiedy znalazł się na pierwszym piętrze, jeszcze bardziej zmęczony niż zwykle, zamarł. Zaledwie kilka metrów od niego stał profesor Dumbledore i Snape, jedynie w świetle różdżki, rozmawiając przyciszonymi głosami. Gryfon stanął w miejscu, przytulając Toma trochę mocniej, by mieć pewność, że nie będzie go widać. Temperatura jego ciała z pewnością podwyższyła się o kilka dobrych stopnii, gdy tak stał i patrzył na nauczycieli. Znawca Eliksirów chyba jednak coś usłyszał, bo uniósł wzrok i spojrzał w kierunku Harry'ego - nie patrzył jednak prosto na niego, tylko minął go wzorkiem, więc pewnie stwierdził, że coś mu się przywidziało. Potter wziął głęboki oddech, bojąc się nawet oddychać. Świetnie, kiedy był już prawie przy pokoju życzeń, musiał oczywiście trafić na jakąś przeszkodę. Wolałby walczyć w lesie z wilkołakami czy centaurami, niż musieć stać tutaj, patrząc na profesora Snape'a, który raczej nie zamierzał szybko skończyć rozmowy z Dumbledorem. Po kilku minutach, mężczyźni skończyli jednak rozmowę i rozeszli się, na szczęście zmierzając w drugą stronę - profesor Snape, odchodząc, odwrócił się, by spojrzeć na miejsce, w którym znajdował się Potter - teraz zdawał się spoglądać dokładnie na niego. Gryfon odetchnął z ulgą, gdy korytarz był na powrót pusty - powoli ruszył w stronę znajomej ściany i skupił się na wyobrażeniu sobie miejsca, w którym Tom mógłby przebywać - wielkie, mosiężne drzwi pojawiły się dużo szybciej, niż się spodziewał. Chłopak nacisnął klamkę i wszedł do środka, czując, jak kamień spada mu z serca, a jego ciało się rozluźnia - on i Riddle byli bezpieczni.
Pokój, w którym się znaleźli, przypominał trochę pokój wspólny - był jednak o wiele bardziej przytulny i klimatyczny. W rogu leżało wiele poduszek, które tylko czekały, by usiąść na nich wygodnie; trochę dalej znajdował się niewielki, bogato zdobiony, srebrny stoliczek, na którym leżały jakieś książki i gazety, po angielsku i łacinie. Na przeciwko znajdowała się szafka, na której poza kolekcją ruszających się figurek, leżały kolejne tomy, wyglądające na dużo starsze. Na ścianie wisiała flaga Slytherinu, a Harry zerkając na nią, poczuł mimowolnie jakieś mieszane uczucia - był jednak pewien, że taki wystrój zachwyci Toma, gdy tylko się obudzi. Tuż pod tym stał kociołek, wraz z różnymi fiolkami, wypełnionymi nieopisanymi płynami. Dywan, wyszywany i miękki, był podobny do tych pochodzących z Persji, lub innych Arabskich krajów i doskonale dopełniał ciemne wnętrze, do którego światło zewnętrzne nie miało dosępu. Potter ułożył Toma na miękkich poduszkach, następnie rozglądając się za czy nie ma gdzieś czegoś, co pomogłoby mu go ocucić - Hogwart pomyślał jednak o wszystkim i tuż obok leżała niewielka fiolka z eliksirem - "na ciężkie przypadki", głosił napis, na kartce, którą została opatrzona. Harry otworzył ją, a z probówki wyleciał biały, dość gęsty dym o przyjemnym, orzeźwiającym zapachu. Chłopak, odruchowo podstawił substancję pod nos Toma, który, ku jego uciesze, obudził się kilkanaście sekund później. Riddle otworzył szeroko oczy, zaczynając kaszleć. Kiedy w końcu uspokoił się, niemrawo spojrzał na Pottera, jakby chcąc tym sposobem zapytać go, gdzie się znajduje.
- Jesteśmy w Hogwarcie. W Pokoju Życzeń. - odparł wybraniec, uśmiechając się do niego. Ślizgon usiadł, chwytając się za głowę.
- Nie czuję się najlepiej. - powiedział, znowu opadając na miękkie poduszki.
- Zostań tak. Powinieneś odpocząć. Wyglądasz na bardzo zmęczonego. - rzucił, podkładając mu pod głowę kolejną poduszkę. Harry poczuł przez chwilę, że jest jak dawniej. Znowu będą musieli się sobą opiekować, przynajmniej, dopóki Riddle nie odzyska pełni sił i nie będzie w stanie znowu walczyć o potęgę. Potter westchnął - chyba lepiej, żeby pozostał słabym.__________________
☆ jeśli historia Toma i Harryego Wam się podoba, przypominam o Facebooku :3 > M. Noctis☆ dzielcie się w komentarzach Waszymi opiniami i pomysłami
☆ polecajcie historię znajomym - może im także się spodoba? ^^
Dziękuję Wam bardzo za przeczytanie ♡
CZYTASZ
Droga Do Klęski || Tomarry
FanfictionCZĘŚĆ PIERWSZA = DROGA DO POTĘGI Od wydarzeń opisanych w części pierwszej, minęły już trzy lata. Harry otrzymuje tajemniczy list- gdy zdaje sobie sprawę, kto jest jego nadawcą, jego serce wypełnia się jednocześnie ciekawością i przerażeniem... Every...