7 | Milczenie

622 58 3
                                    

Przez kolejne dni, Snape i Harry spędzali w Pokoju Życzeń jak najwięcej czasu. Pomimo, że profesor zadeklarował im pomoc, zdawał się być milczący i wyjątkowo zimny, nawet jak na niego - podczas sporządzania eliksiru nie odezwał się ani razu. Czasem tylko wychodził, aby przynieść jakieś składniki, lub poprowadzić lekcję z przygłupimi uczniami, ale nawet wtedy nie zmniejszał swojego dystansu ze światem. Ani Harry ani Tom nie widzieli go jeszcze tak zamkniętego - nawet Riddle, który rozumiał ból nauczyciela po stracie ukochanej Lily, nie wiedział, dlaczego on tak długo to przeżywa... minęło już tyle lat. Powinien już wyrosnąć z dziecinnej miłości. Za każdym razem, gdy Tom myślał o jej zabójstwie, na jego twarzy pojawiał się cień uśmiechu. Doskonale pamiętał ten dzień, gdy dumnie wszedł do domu Potterów w Dolinie Godryka; widział w myślach wykrzywione w przerażeniu twarze Jamesa i Lily, słyszał ich krzyk i błagania o litość. Pamiętał dokładnie, jak unosił różdżkę i z przyjemnością wypowiadał te dwa mordercze słowa. Rozbłysk zielonego światła i ostatni krzyk kobiety również utkwiły mu w myślach. Potem, gdy chciał zabić młodego Pottera... coś go od niego odrzuciło. Jakaś siła, której nie potrafił zrozumieć, zabrała całą jego moc sprawiając, że był tak słaby... jakież to zabawne, że sprawca tego cierpienia był jednocześnie tym, który potrafił go zaspokoić, dając mu niesamowitą radość i... miłość? Tom otrząsnął się. Nie potrafił wypowiedzieć tego słowa. Bał się go.
- Severus, kiedy ten eliksir będzie gotowy? - spytał w końcu, przewracając stronę Historii Hogwartu, którą czytał już drugi raz.
Snape warknął, wlewając do gotującego się roztworu coś zielonego, co nie wyglądało apetycznie.
- Poczekaj. Już niedługo. - rzucił ostro i chłodno, ale Riddle zdołał się już do tego przyzwyczaić. Severus nigdy nie należał do zbyt przyjacielskich ludzi.
Riddle westchnął, po raz kolejny przewracając stronę. Tak bardzo chciał już odzyskać siły, aby w końcu, po tylu latach czekania, zostać panem śmierci.
Harry, zaintrygowany nagłą pomocą profesora, który przecież od samego początku utrudniał mu wszystko, co możliwe, starał się dowiedzieć dlaczego zdecydował się na taki ruch. Próbując różne psychiczne sztuczki czy perswazje, Snape nie odpowiadał nic, co mogłoby doprowadzić go do odpowiedzi. Kiedy chłopak mu się przyglądał zauważył cienie pod jego oczami, wyschnięte, wiecznie zaciśnięte usta i kosmyki siwych włosów, odstających w różne strony, które mężczyzna raz na czas ogarniał suchą dłonią, tak, aby nie opadały na jego zmęczoną twarz. Harry nigdy właściwie nie poświęcił czasu, aby faktycznie przyglądnąć się profesorowi - nigdy nie widział delikatnych zmarszczek wokół jego oczy, rzymskiej krzywizny jego nosa czy oczu, w których zdawały się przenikać odcienie czerni i ciemnego granatu tworząc niemalże kosmiczne konstelacje.
- Nie gap się na mnie, Potter. Skup się na czytaniu przepisu na eliksir. - warknął w końcu Snape, nie mogąc znieść na sobie wzroku Wybrańca.
- Snape. Dlaczego to robisz? - spytał Harry, ignorując jego polecenie. Tom, siedzący trochę dalej uniósł wzrok znad książki, którą czytał i skierował go na dwójkę mężczyzn wyczuwając bardzo interesującą konwersację. Powietrze w Pokoju Życzeń znowu zdawało się być ciężkie i gęste.
- Mówiłem. To trudny eliksir. Sam byś go nie zrobił. - rzucił jak zwykle lodowato, choć w jego głosie dało się wyczuć nutę niepewności. Kiedy profesor odwrócił się znad kotła, aby spojrzeć na rozmówcę, Potter ujrzał w jego oczach tak niemożliwy ból, że aż się wzdrygnął. Otworzył usta w szoku, ale nie mógł nic powiedzieć. Snape, najwyraźniej zdając sobie sprawę że zdradził za dużo emocji, natychmiast odwrócił się w stronę eliksiru, skupiając całą swoją uwagę na gotującym się wywarze.
- Pomagasz nam bo jesteś zagubiony. Jesteś słaby. Wciąż żyjesz swoją dziecięcą miłością i nie odnajdujesz się w świecie. - cichy, nikczemny głos Toma dotarł nagle do uszu Snape'a i Harry'ego. Profesor odwrócił się w stronę Riddle'a, mierząc go wzrokiem. Harry'emu wydawało się, że zaraz się na niego rzuci, ale nauczyciel powstrzymał się przed tak nagłym ruchem. Widac jednak było, że Tom go rozgryzł - jego wargi wykrzywiły się w grymasie, źrenice rozszerzyły a ciało zdawało się pulsować ogarnięte milionem emocji.
- Ty... - zaczął, chcąc najwyraźniej wypowiedzieć coś nieodpowiedniego, ale nie potrafił znaleźć słów. Tom uśmiechnął się, po czym kontynuował.
- Nienawidzisz Pottera bo jest synkiem twojej dziecięcej przyjaciółki, która wybrała na partnera kogoś, kto radzi sobie z emocjami. Niezwykle dojrzałe, Snape. Gratulacje. O ile masz kilka powodów żeby nienawidzic mojej osoby, o tyle twoje zachowania to tak niesamowicie żałosne, że aż mi się robi przykro. Cały świat jest przeciwko ciebie bo ty nie jesteś w stanie go ogarnąć, nie jesteś w stanie zrozumieć siebie. Przegrałeś życie, bo upajałeś się marzeniami o miłości, która nigdy nie miała miejsca... Wiesz, Snape, to że dziewczyna spędza z tobą czas nie oznacza, że cię chce. Zresztą - kto by chciał ciebie... Chamski, niedojrzały, pełen nienawiści do samego siebie... Co ty prezentujesz? Czy naprawdę się dziwisz że twoja ukochana Lily wybrała kogoś innego? Czy naprawdę się dziwisz że po tylu latach jesteś sam i bynajmniej nie masz nadziei na to, że to się zmieni? Czy naprawdę jesteś aż tak głupi, aż tak ogarnięty jakimiś dziecinnymi marzeniami? Snape, czy ty w ogóle wiesz, kim ty jesteś? - słowa Toma uderzyły w ciszę jak pociski. Profesor cofnął się o kilka kroków, zaciskając zęby. Przełknął ślinę, a jego klatka piersiowa pulsowała, kiedy starała się przetrawić rzucone w niego obelgi. Harry, przyglądając się temu z szeroko otwartymi z szoku oczami widział, pomimo niezbyt jasnego oświetlenia, że oczy profesora zalśniły od pojawiających się w nich łez. Harry spuścił wzrok - czuł że ten moment jest zbyt intymny, żeby mógł na niego patrzeć.
Profesor zamrugał kilkakrotnie, chcąc za wszelką cenę powstrzymać się od płaczu. Dłonie, zaciśnięte w pięści drżały i były tak sztywne, że zdawało się, iż Snape przebije swoją skórę na wylot. Riddle, wciąż patrząc Severusowi w oczy uśmiechał się tylko pod nosem, oczekując jakiejkolwiek reakcji - ale ta nie nadchodziła. Wszystko wokół zdawało się dział w zwolnionym tempie - eliksir, na którego powierzchni tworzyła się piana kipiał, wylewając się z krawędzi kociołka. Delikatne stronicę otwartych ksiąg świszczały, poruszane delikatnymi powiewami nocnego wiatru dochodzącego zza okna. Zasłony falowały lekko, jakby pragnęły odlecieć.  Tom raz po raz odgarniał z czoła swoje włosy, bez przerwy przyglądając się profesorowi. Harry rzucał przelotne spojrzenia raz na Toma a raz na Snape'a, nie potrafiąc zatrzymać wzroku kierowanego emocjami.
A Severus drżał. Znieruchomiał, walcząc z samym sobą i zmuszając się do tego, by nie płakać i - drżał. Stracił zupełnie poczucie miejsca czy czasu, zapomniał zupełnie o wszystkim, co działo się dookoła - jedyne co krzyczało w jego głowie to słowa Toma. Słowa, pełne prawdy, które raniły go tak niemiłosiernie.

___________________________

Witajcie ponownie! MINĘŁO DWANAŚCIE LAT. W AZKABANIE.
A tak na serio - dostałem ostatnio sporo komentarzy (tak, wciaz patrzę na powiadomienia) i dużo osób wciąż czyta moje opowiadania i czeka na ich kontynuację! To niesamowite, dziękuję! Mam nadzieję że dzisiejszy rozdział i rozwój historii spełnia Wasze oczekiwania - i choć nie wiem kiedy będą kolejne części, może wrzucę tu kilka nowych fanficków, kto wie. Mam sporo pomysłów, ale proporcjonalnie mało czasu...
W każdym razie - proszę Was o opinie, komentarze, sugestie, odzew - miło mi, że wciąż jesteście ze mną.

Droga Do Klęski || Tomarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz