Rozdział 33

2.6K 165 6
                                    

         Kiedy się obudziłam Armaro wpatrywał się we mnie badawczo
- Dzień dobry- powiedziałam wstając i biorąc z wieszaka ładny aksamitny szlafrok
- Dzień dobry- odparł cicho
- Czy ty ze mną spałaś?- zapytał, a ja skinęłam głową
- Jak widać- odparłam uśmiechając się delikatnie
- Czy to znaczy, że my... No wiesz? - zapytał, a ja zarumieniłam się odrobinę rozumiejąc o co mu chodzi
- Nie jestem nekrofilką- odparłam szczerze i ruszając do drzwi odwróciłam się jeszcze w jego stronę
- Głodny?- zapytałam, a on skinął głową- Bardzo- odparł
- To czemu nic nie mówisz?- zapytałam, bo raczej nie uważałam, by przy mnie się czymś krępował
- Chyba z głodu- odparł, a ja śmiejąc się poszłam do kuchni.
Kiedy upiekłam kilka naleśników i już miałam wołać Armaro przez portal wszedł do mnie Lucjan
- M mm... Co to za zapachy z samego rana?- odparł, a ja zobaczyłam jak Armaro cicho zamyka drzwi od pokoju, by Lucjan go nie zobaczył.
- Spodziewałam się, że będziesz wcześnie, więc zrobiłam nam śniadanie- skłamałam.
         
  Lucyfer usiadł przy stole. Zaczął jeść naleśniki z nutellą i co chwilę przyglądał mi się podejrzliwie.
Nałożyłam sobie dwa naleśniki i myśląc o szkole próbowałam ukryć myśli o Armaro. Lucyfer, kiedy już zjadł podszedł do mnie. Ja kończyłam dopiero pierwszego naleśnika. Swoją drogą jak on szybko je. Pocałował mnie w policzek.
- Dzięki, było pyszne- odparł, a ja szybko przełknęłam kęs naleśnika i spojrzałam na niego z udawanym smutkiem
- Nie mów, że już idziesz- Lucjan uniósł lewy kącik ust w zadziornym uśmieszku
- Niestety skarbie- odparł, a ja poczułam ulgę.
- Ale mam dla ciebie niespodziankę, dzisiaj wieczorem zabieram cię na bankiet- uśmiech wypłynął na moją twarz
- Bankiet? Mam założyć coś specjalnego?- zapytałam, a on spojrzał na mnie uwodzicielsko
- Jak dla mnie to możesz się nie przebierać- odparł, a ja śmiejąc się wstałam i podeszłam do niego
- Tak mam przyjść? Czy tak?-zapytałam zdejmując szlafrok i pokazując się w samej bieliźnie.
         Objął mnie jedną ręką w pasie przyciągając mnie mocniej do siebie
- Właściwie to twoja sukienka czeka już w garderobie- odparł, a ja zdębiałam. Był na piętrze? A co jeśli wie o Armaro?- zapytałam siebie w myślach. Lucy spojrzał na mnie pytająco
- O czym myślisz?-zapytał, a ja spuściłam wzrok.
- Myślę o tym, gdzie uciekł Armaro i co chce teraz zrobić- powiedziałam, a on pocałował mnie w czoło i odparł
- Nie zaprzątaj sobie głowy tym śmieciem- odparł i ruszył do portalu- Będę o ósmej, mam nadzieję, że sukienka ci się spodoba- odparł i zapukał w taflę szkła- Do zobaczenia diablico- dodał i wskoczył w przestrzeń wymiarów.
Oparłam się o ścianę i odetchnęłam z ulgą.
        
Armaro wyszedł z pokoju. Był zły i jakiś przygnębiony.
- Martwisz się co zamierzam zrobić, tak? To patrz- odparł i pocałował mnie mocno.
Odepchnęłam go od siebie i uderzyłam w policzek.
- Nie rób tego więcej- powiedziałam stanowczo i pobiegłam schodami na piętro, by się ubrać.
Najpierw poszłam pod prysznic i szybko się odświeżyłam, a po kąpieli ubrałam się w ślicznie lśniącą fioletową bieliznę i do tego jedwabną bluzeczkę i jeansowe spodenki. Kiedy zauważyłam sukienkę na wieszaku, tą nową, którą zostawił tu Lucjan. Była boska. Nie wyglądała na sukienkę, którą można tak po prostu kupić. Sam jej materiał sprawiał, że czułam się jakby wisiało przede mną milion dolarów. Dotknęłam jej ostrożnie jakby była ze szkła. Strasznie mi się podobała. Wyszłam z garderoby na prawdę nie mogąc doczekać się wieczoru. Armaro stał przy schodach. Nie miał już opatrunków na głowie. Rany też zniknęły.
      Anioły. Upadłe czy nie wciąż są aniołami. Tylko co ja zrobię, kiedy Lucjan się dowie o tym, że ukrywam w domu Armarosa? Coś czuję, że będzie to mój dzień ostateczny.

Witaj w piekle [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz