Rozdział 11

4.4K 234 10
                                    

Dwa dni później

Wreszcie wydobrzałam i musiałam nadrobić zaległości ze szkoły. Armaro łaził za mną jak cień. Nie odzywał się ani słowem i powoli doprowadzał mnie tym do szału.
- Możesz mi powiedzieć co Cię ugryzło?-odparłam zdenerwowana
- Mnie ? nic- powiedział jakoś obojętnie.
- Przestań ściemniać, od dwóch dni nie chcesz ze mną gadać- odparłam obrażona.
Może sobie mieć focha, ale niech mi chociaż wyjaśni powód swojego durnego zachowania.
- Nic, po prostu czuję się niezręcznie widząc cię z... nieważne-odparł, a ja zaczęłam się śmiać
- Ty jesteś o mnie zazdrosny?- zapytałam nie mogąc uwierzyć.
- Co? Ja? Zwariowałaś- powiedział odrobinę się czerwieniąc.
- Przyznaj się, zazdrośniku, Aro jest o mnie zazdrosny- śpiewałam na całe gardło, a w pewnej chwili on po prostu przyciągnął mnie do siebie i spojrzał głęboko w oczy.
- Jesteś taka wyjątkowa, taka...- nie mógł znaleźć słów
- Pomogę Ci, wredna, przemądrzała, uparta- wymieniałam, a on zaśmiał się słodko i odparł cicho
- Piękna- zatkało mnie.

Jego oczy były takie ciemne, głębokie i w odcieniu ciemnego brązu. Zapatrzyłam się w nie odrobinę za długo zachęcając go tylko, by zbliżył się jeszcze bardziej. Nasze nosy niemal się stykały, serce szalało, a oczy skupiły się na jednym punkcie, na jego ustach. Choć nie mogłam w to uwierzyć naprawdę chciałam go pocałować. Przylgnęłam do jego klatki piersiowej i już miałam zatopić usta w pocałunku z nim, kiedy ktoś odkaszlnął. Odskoczyłam od Aro i obejrzałam się za siebie. W drzwiach stał nieznany mi mężczyzna. Był młody i przystojny. Czarne włosy, czarne oczy. Elegancki. Mogłabym się w nim nawet zakochać.
- Armarosie nie wiedziałem, że potrafisz aż tak opiekować się kobietami- odparł poważnie i zmierzył mnie od góry do dołu.
- Asmodeusz- powiedział Aro odrobinę wystraszony.
Zaczęłam się przyglądać uważniej mężczyźnie i szukałam jego podobieństwa do rodziców.

Samael był przystojny, ale Asmodeusz był wręcz nieziemski. Jednak jego skupione spojrzenie było zimne i nieprzyjemne. Czułam jak po kręgosłupie przechodzą mi ciarki.
- Więc to jest syn Lilith- powiedziałam, a ten spojrzał na mnie z pogardą. Oj chyba się nie polubimy.
- Więc to jest ta potomkini złej bogini Shar- odparł poważnie zniesmaczony.
- Czy mi się tylko wydaje czy masz z tym jakiś problem kotek?- zapytałam podchodząc do niego.
Patrzyłam mu głęboko w oczy i nie zamierzałam ustąpić. W końcu to on pierwszy odwrócił wzrok. Punkt dla mnie.
- Jeśli nawet mam z tym problem, to co?-zapytał, a ja wyobraziłam sobie pięćdziesiąt sztyletów wiszących w powietrzu jakieś dziesięć, piętnaście centymetrów od Asmodeusza i w jednej chwili moje wyobrażenie stało się realne. Asmodeusz spojrzał na mnie zaskoczony
- To radzę ci zmienić zdanie, chyba, że chcesz, żeby te kilka sztylecików znalazło się w twoim zgrabnym tyłku- powiedziałam i machnięciem ręki sprawiłam, że sztylety zniknęły.

Zgrabnym krokiem ominęłam go i ruszyłam na piętro.
- Ostra jesteś- krzyknął, a ja odwróciłam się w jego stronę.
- Wolę być ostra niż tępa jak taki laluś w garniaku- odparłam
- Kogo masz na myśli?- zapytał, a ja zachichotałam
- Spójrz w lustro, to się dowiesz- rzuciłam, a Aro zaczął kaszlać tłumiąc głośny śmiech.
- Czyli nie ma szans na to, że umówisz się ze mną na kawę?- zapytał wreszcie się uśmiechając.
- Ustaw się w kolejce laluś- powiedziałam i weszłam po schodach na górę.
Oparłam się o ścianę i odetchnęłam kilka razy. Prawie pocałowałam Armarosa. Nie wiem czy to przez fakt, że jestem w piekle czy przez coś innego. Poczułam, że brakuje mi mojego brata. On pewnie jest w niebie i nigdy się już nie spotkamy. Zginął rok przed moją śmiercią. Gdyby widział jak faceci wokół mnie krążą pewnie opieprzył by mnie i to zdrowo. Miał dwadzieścia trzy lata, ale tylko on się mną interesował.Ben, był cudownym starszym bratem i nigdy nie zapomnę jak cholował mnie pijaną z szesnastki mojej kumpeli, a potem nie pozwalał nikomu wchodzić do mojego pokoju, żeby się nie wydało, że piłam.
Czasem Lucyfer mi go przypominał. Pewnie dlatego tak lubiłam go denerwować. Nie wiem co teraz zrobię. Mam nadzieję, że Armaro nie będzie chciał spróbować ponownie mnie pocałować. Jeśli tak to obawiam się, że czeka mnie trudny czas.

Witaj w piekle [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz