0.2

966 91 47
                                    

m i c h a e l


- MICHAEL? IDZIEMY NA ZAKUPY, CHCESZ COŚ? – moja mama krzyknęła z dołu, niewystarczająco głośno, ponieważ tylko wszyscy sąsiedzi zdołali ją usłyszeć.

- Przynieś mi przyjaciela – wymamrotałem nie odwracając mojego wzroku od telewizora.

- CO?

- NIC MAMO!

Kiedy usłyszałem zamknięcie drzwi i odjerzdżający samochód, wypuściłem z siebie ciche westchnięcie i wyłączyłem telewizor. Podszedłem do okna i rozsunąłem zasłonki. Był ciepły i słoneczny dzień.

Przez chwilę oglądałem ulicę, do póki nie usłyszałem tego samego śmiechu, co wczoraj. Moje oczy dyskretnie powędrowały w stronę domu naprzeciwko. Calum opuszczał dom Luke'a śmiejąc się jak idiota, podczas gdy Luke prawdopodobnie opowiadał mu swoje śmieszne żarty.

Zauważyłem, że uśmiechnąłem się patrząc na moich starych przyjaciół. Tęskniłem za nimi bardziej niż za czymkolwiek. Ale to, co zrobił Luke jest niewybaczalne.

Blondyn pożegnał się z Calem i wrócił do domu. Miałem zamiar ponownie zasłonić okno, ale zauważyłem Caluma patrzącego prosto na mnie. Nieśmiało do mnie pomachał i uśmiechnął się oczekując na mój środkowy palec lub przewrócenie oczami, lecz nie miałem zamiaru zrobić żadnej z wymienionych rzeczy. Posłałem mu krzywy uśmiech i również mu pomachałem, Calum wyglądał na zaskoczonego i szybko skręcił w stronę mojego domu.

Krótko po usłyszeniu dzwonka do drzwi, zdenerwowany zszedłem na dół. Otworzyłem drzwi, a Calum stał tam uśmiechnięty z nadzieją na twarzy.

- Uh, Cześć Calum – powiedziałem czując się niezręcznie.

- Hej Mikey! Jak się trzymasz? – zapytał lekko zdenerwowany tym jak zareaguję.

- Poważnie? Przestań sprawiać, że wszystko jest jeszcze bardziej skomplikowane niż teraz.

- Co? Jak ja mogę sprawiać, że...

- Nazywasz mnie Mikey, jesteś taki, cały szczęśliwy! Nie jesteśmy już przyjaciółmi! – wypowiedziałem to z podwyższonym głosem. Calum wyglądał jak zgubiony szczeniaczek, lecz wiedział, że mam rację.

- Czy ty myślisz, że to jest dla mnie łatwe? Za każdym razem, gdy cie widzę, muszę się kontrolować żeby nie zacząć do ciebie mówić – powiedział podchodząc do mnie o krok bliżej i kładąc swoje dłonie na moje ramiona.

- A ty myślisz, że to również jest łatwe dla MNIE? Chodzenie do szkoły z osobą, której myślałem, że mogę ufać do końca życia, a ta powiedziała wszystkim, że jestem gejem i pedałem? – wykrzyczałem, strzepując jego dłonie.

- Ale to jest problem między tobą a Luke'iem, a nie mną! Czemu mnie unikasz? – Calum spytał smutny.

- Oh Calumie Hoodzie, w momencie, w którym zdecydowałeś, że zostajesz z Luke'iem, a mnie zostawiasz samego, to również stało się twoim problemem – powiedziałem czując kilka łez w moich oczach, poczym zamknąłem mu drzwi prosto przed nosem.

Pobiegłem na górę rzucając się na łóżko i po prostu zacząłem płakać jak dziecko.

***

- Michael? Mikey obudź się! Obiad gotowy! – usłyszałem moją mamę, która potrząsała mną.

- Już idę – jęknąłem, gdy opuściła mój pokój.

Westchnąłem, podniosłem się i zszedłem na dół. Cokolwiek gotowała moja mama, pachniało cudownie.

- Co zrobiłaś? Pachnie wspaniale! – powiedziałem siadając na kuchennym krześle.

- Lasagne – powiedziała uśmiechając się. - Obiad gotowy! – ogłosiła, wołając mojego tatę.

*

Po kilku minutach ciszy, mój tata wreszcie przemówił.

- Więc Michael, jak tam w szkole? – zapytał posyłając mi znajome spojrzenie.

- Uhm... dobrze? Znaczy, tak, super – skłamałem i spojrzałem w dół, na mój talerz.

- Oh, naprawdę? To dobrze. A jak tam z twoimi stopniami? – zapytał jeszcze raz z sarkastycznym tonem głosu.

- Wszystko pod kontrolą – ponownie skłamałem oraz uśmiechnąłem się.

- CHOLERA MICHAEL! Dlaczego nas okłamujesz? – wykrzyczał, uderzając dłonią o stół. Mama za to wzdrygnęła się słysząc huk, lecz nic nie powiedziała.

- C-co masz na myśli? – spytałem trzęsąc się.

- Liz zadzwoniła dziś do nas! Powiedziała nam wszystko. Nie mogę uwierzyć, że cały czas nas tak perfidnie okłamywałeś – tym razem głos zabrała mama, brzmiąc smutno.

- P-przepraszam, myślałem, że będziecie na mnie źli, i-i nie wiem, przepraszam, ok? – powiedziałem nerwowo, przygryzając moje usta.

- Przepraszasz? Nie obchodzi mnie twoje przepraszanie, cały tydzień będziesz się uczył, żadnej telewizji, żadnych gier, rozumiesz? – powiedział tata, wstał i odszedł od stołu.

Przytaknąłem i ukryłem twarz w dłoniach podczas gdy moja mama pogładziła mnie po plecach.

- Usłyszałam, że masz teraz korepetytora, wiesz może kto to jest? – zapytała próbując zająć moje myśli czymś innym.

- Tak, ma na imię Ashton – powiedziałem krótko.

- Racja, jest słodki? – moja matka zapytała poruszając swoimi brwiami. Była pierwszą osobą, która dowiedziała się, że preferuje chłopców niż dziewczyny.

- Uh... jest ok, chyba – powiedziałem lekko się rumieniąc.

- Chyba? A kiedy macie waszą pierwszą lekcję? – zapytała ciekawa.

- Oh mamo, nie wiem, wymieniliśmy się numerami więc taa... w każdym razie idę do pokoju – powiedziałem jej, a chwilę potem rzuciłem się na łóżko nie fatygując się żeby zmienić ubrania.

Za dużo się wydarzyło w ciągu jednego dnia.



a/n

Jestem niesamowicie zaskoczona waszą aktywnością pod pierwszym rozdziałem.

Naprawdę bardzo wam dziękuję za każdą gwiazdkę i komentarz, ciepło mi na serduszku.

Kocham was, czujcie tą miłość.

Jeśli dalej pozostaniecie tak aktywni to nie wiem, przyjadę do was i każdego poprzytulam:(

tutor // mashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz