1.4

380 22 9
                                    


m i c h a e l

Szkoła to tortury.

Nauczyciele krzyczący bez powodu, uczniowie będący niemili jak zawsze.

Jedyna rzecz, która sprawiała, że szkoła była lepsza to przyjaciele. Wreszcie, po paru miesiącach, jadłem lunch przy naszym starym stoliku w bufecie z dwójką moich przyjaciół.

- Calum, ty jesteś ślepy czy jak? Ta sukienka jest zdecydowanie czarno-niebieska! - Luke powiedział lekko zdenerwowany, odwracając telefon w stronę twarzy Caluma, denerwując go bardziej.

- Nie, nie jest, Luke! Jest złoto-biała ty idioto!

Racja, chłopcy kłócili się o jakiś kolor głupiej sukienki z twittera od przynajmniej dziesięciu minut, podczas gdy ja jedynie ich obserwowałem, jedząc moją pizzę. Nie łapałem jak można widzieć inne rzeczy na takim samym zdjęciu. Dlatego zdecydowałem, że potrzebna im moja opinia.

- Czy możecie się przymknąć i pokazać mi to wkurwiające zdjęcie? - zapytałem, przewracając oczami, prawie wyrywając telefon z dłoni blondyna.

Nie zajęło mi wieczności żeby zauważyć, że sukienka była czarno-niebieska, ale jako że chciałem ich zirytować jeszcze bardziej skłamałem mówiąc: - Oboje jesteście pieprzonymi daltonistami. Sukienka jest czerwona w zielone groszki.

- Oh zamknij się Clifford - Luke wydukał wiedząc, że kłamie.

-Czy możemy proszę spędzić ten lunch normalnie i nie rozmawiać o tej sukience? - zasugerowałem na co tylko przytaknęli.

- Słyszeliście o tej bójce w klasie biologicznej? - Calum próbował zbudować napięcie obniżając swój głos.

- Co? Nie, opowiedz nam - powiedziałem, brzmiąc jak typowa plotkara, przybliżając się w stronę Cala.

- W sumie to nie była taka bójka bójka, że wiecie krew się lała, tylko jedynie dysku-

- Boże Calum przejdź do sedna - Luke wymamrotał kradnąc frytki Caluma.

- Dobra dobra, więc w klasie biologicznej rozmawialiśmy o Aids i o tym jak się chronić przed takimi chorobami. Wtedy chłopaki zaczęli drażnić Felicie i gadać o jej dawnym życiu seksualnym, bo wiecie, przecież ona była - 

- Co? Kim ona była? - wtrąciłem się Calumowi w zdanie będąc ciekawym dziewczyny mojego crusha.

- Dziwką? - Luke i Calum powiedzieli w tym samym czasie, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na calutkim świecie. Skrzywiłem się.

- Mogę już kontynuować bez żadnego wcinania się w moją odpowiedź? - Cal rzucił otrzymując przytaknięcia. - Dziękuję. Eh, gdzie ja skończyłem? O, tak, więc wtedy jej chłopak się poważnie wkurwił i zamiast bronić Felicii, zaczął na nią krzyczeć i wyszedł z sali, trzaskając drzwiami.

- Uhhh kocham te nastoletnie problemy - Luke powiedział głupio się uśmiechając, wciąż podbierając nieswoje frytki.

Chwilę potem, chłopcy zapomnieli o tym temacie, będąc zajętymi ciekawszymi rzeczami, takimi jak ich głupia sukienka. Natomiast ja nie mogłem o tym zapomnieć. Siedziałem cicho, ciągle rozglądając się za chłopakiem z loczkami na głowie. Nie mogłem go nigdzie znaleźć, więc szybko wymyśliłem jakąś wymówkę i odszedłem od stolika, zostawiając chłopaków samych.

Chodziłem szkolnymi korytarzami, które wydawały się o wiele dłuższe niż zazwyczaj. Dalej szukałem Ashtona. Patrząc na to, że był ode mnie starszy, powinien mieć lekcje gdzieś na parterze.

M: "hej ash, słyszałem co się stało, gdzie jesteś?"

Gdy czekałem na jego odpowiedź, nerwowo bawiłem się swoim telefonem, póki ekran nie zaświecił się, pokazując nową wiadomość.

A: "Stara siłownia."

Opuściłem budynek przyśpieszonym krokiem, kierując się prosto do miejsca, w którym kiedyś znajdowała się szkolna siłownia. Tak jak wczoraj, był to zimny dzień, od razu pożałowałem, że nie wziąłem ze sobą kurtki. Przyciągnąłem dłonie do twarzy próbując ogrzać je własnym oddechem, wciąż szukając chłopaka.

- Ash! Gdzie jesteś? - wyszeptałem pytanie, wchodząc do dawno nieużywanego pomieszczenia. Szczerze mówiąc to miejsce było wręcz straszne.

- Tutaj - usłyszałem głos Ashtona siedzącego na ławce.

Podbiegłem do niego, szczerze bałem się, że zastane go strasznie płaczącego, ale zamiast tego wyglądał jakby wszystko było z nim w porządku - siedział na ławce, jedząc Snickersa.

- Hej - wyszeptał, uśmiechając się lekko. Nie byłem w stanie zgadnąć czy jego uśmiech był fałszywy czy też nie.

- Co ty tutaj robisz? - zapytałem, rozglądając się dookoła. To miejsce było totalnie opuszczone, stare i śmierdzące.

- Potrzebowałem pomyśleć - Ashton odpowiedział, przyciągając kolana do swojej piersi oraz biorąc kolejnego gryza czekoladowego batonika.

- Wszystko w porządku?

- Nie wiem Mikey.

- Co się dzieje? - spytałem podchodząc do niego bliżej.

- No wiesz, moja dziewczyna okazała się być szkolną szmatą, a ja byłem zbyt głupi, żeby to zauważyć. Nie wiem, czy ja żyłem pod jakimś kamieniem czy coś? Czuje się jakbym w ogóle jej nie znał! Zgaduję, że była w łóżku każdego chłopaka w tej szkole! - powiedział, wyraźnie zdenerwowany.

- Taaa, no trochę słabo wyszło... - Ashton lekko zaśmiał się na moją odpowiedź, ale również jej przytaknął.

- Szczerze to nie wiem nawet czy dalej ją lubię - chłopak oznajmił, po czym skierował swój wzrok na mnie. - Chyba polubiłem kogoś innego.

- Serio? Kogo? - zapytałem będąc w lekkim szoku, mając małą nadzieję co do jego odpowiedzi.

- Myślę, że za niedługo się dowiesz - odpowiedział, kończąc swojego batona.

- A ja myślę, że powinieneś zerwać z Felicią. Jeśli czujesz coś do innej osoby to oznacza, że nie czujesz do niej tego co kiedyś - oznajmiłem, próbując nie być zbyt oczywistym tego, że bardzo chciałem, żeby w końcu zerwali.

- Naprawdę tak uważasz? - zapytał z lekkim smutkiem w jego głosie, na co ja szybko przytaknąłem... chyba trochę zbyt szybko.

- Może wrócimy już na zajęcia? - wyciągnąłem w jego kierunku dłoń, żeby pomóc mu wstać.

- Jasne - powiedział, podniósł się, łapiąc za moją dłoń. Zanim miałem możliwość odwrócić się, chłopak szybko przyciągnął mnie, żeby się przytulić - Dzięki za bycie moim przyjacielem.

Przyjacielem? 

tutor // mashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz