0.5

825 90 25
                                    

m i c h a e l


Nie nie nie.

To nie mogło się stać.

Nie mogę wyrzucić słów matki z mojej głowy.

„Szykuj się, idziemy wieczorem na kolację do Hemmingsów"

Nie jestem w stanie jej odpowiedzieć, aktualnie nie mogę nawet się ruszyć. Moje nogi trzęsą się, a twarz jest biała jak ściana. Opuściła szybko pokój a ja stałem w tym samym miejscu bez mrugania.

Nie miałem zamiaru kłócić się z mamą, wiem, że tęskni za swoją najlepszą przyjaciółką, Liz, a ja skłamałbym jeśli powiedziałbym, że nie tęsknie za towarzystwem Luke'a, lecz tego starego Luke'a, a nie tego dupka.

- Szykujesz się? – usłyszałem krzyk mojej mamy z jej pokoju.

- Tak! – nie.

- Upewnij się czy twój strój jest czysty, proszę! – krzyknęła jeszcze raz prowokując mnie do przewrócenia oczami i westchnięcia.

Sięgnąłem po czystą parę czarnych rurek i jakąś randomową białą koszulkę z szafy poczym udałem się w stronę łazienki.

Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się. Następnie wysuszyłem włosy i prosto przeczesałem je ręką nie fatygując się żeby w ogóle je uczesać. Na koniec skompletowałem swój „outfit" wkładając moją ulubioną jeansową kurtkę i stare buty.

- Mamo! Jestem gotowy – poinformowałem ją w chwili gdy schodziłem po schodach. Usiadłem na kanapie.

Byłem nieźle zdenerwowany tą całą kolacją, nie tylko dlatego, że będzie tam moja nauczycielka matematyki ale też dlatego, że będzie tam mój wróg.

Usłyszałem stukot szpilek na co odwróciłem się do tyłu zauważając moją mamę, która wyglądała oszałamiająca w jej czarnej sukience.

- Wow, ktoś tu dziś wygląda bardzo ładnie – powiedziałem uśmiechając się do niej.

- Jestem ładna każdego dnia, Michael – odpowiedziała pewnie, próbując zapiąć naszyjnik na swojej szyi.

- Ałć? – podszedłem do niej. – Daj, pomogę ci.

Z łatwością zapiąłem ozdobę i oparłem swoją głowę na jej ramieniu.

- Nie chcę tam iść mamo – wyszeptałem, przymykając oczy.

- Wiem Mikey, ale chodźmy tam, spróbuj się trochę zabawić i poczuć jak kiedyś. Obiecuję, jeśli zacznie robić się dziwnie to wrócimy, dobrze? – powiedziała łapiąc mnie za rękę i uśmiechając się.

Przytaknąłem, następnie podeszliśmy do frontowych drzwi. Przekroczyliśmy ulicę kierując się w stronę znajomego domu. Zapukałem w drzwi, czekając aż ktoś nam otworzy.

- Oh witam! Proszę, wejdźcie! – powiedziała z zachwytem Liz otwierając szerzej drzwi. – Michael, Luke jest na górze, w swoim pokoju! – poinformowała mnie, na co odpowiedziałem jej uprzejmym uśmiechem.

Moja mama została w salonie wraz z Liz podczas gdy w wielkich nerwach udałem się na górę. Zobaczyłem białe drzwi, których dawno nie widziałem. Zacisnąłem szczękę i zamknąłem oczy. Kiedy chciałem zapukać w drzwi, poddałem się i odwróciłem. „Nie mogę tego zrobić" – pomyślałem i odszedłem.

- Michael? – kurwa. – Hej, wracaj! – obróciłem się do tyłu i zobaczyłem opartego o drzwi Luke'a z uśmiechem na twarzy.

Mój umysł krzyczał „Nie" ale moje nogi już zawracały do blondwłosego chłopaka.

tutor // mashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz