- Gdzie jedziemy? - zapytałam gdy ruszyliśmy.
- Do parku.
- Do parku? - jaja sobie robi?
- Tak.
- Chcesz mi powiedzieć że zadzwoniłeś do mnie o 1 nad ranem żeby pójść do parku?
- tak.
- Oszalałeś?
- Nie, mówiłem ci. To część lekcji.
Mój brzuch ścisnął się na tą wiadomość, i to nie był dobry znak.
- Co będziemy robić?
- Nauczysz się jaka powinnaś być w publicznych miejscach.
Nie wiedziałam co powinnam odpowiedzieć.
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Byliśmy na miejscu po kilkach, i zaparkowaliśmy na pustej ulicy.
- Jak możesz uważać to za miejsce publiczne, jeśli nie ma tu nikogo.
- To po to, żebyś czuła się komfortowo gdy będą ludzie.
- Ale to nie to samo, jeśli nie zauważyłeś nie ma tu nikogo.
- Nie martw się. Zabiorę cię w miejsce bardzo...publiczne - uśmiechnął się łobuziarsko. Zanim zdążyłam odpowiedzieć ująć moją dłoń.
- Co robisz?
- Och, przepraszam, sprawiłem że poczułaś się niekomfortowo? - zaczął się ze mną drażnić.
Westchnęłam i odpowiedziałam
- Nie, po prostu mnie to zaskoczyło. Nic więcej.
- To chodź się przejść - powiedział i zaczęliśmy spacerować w niezręcznej ciszy. Cóż przynajmniej dla mnie była ona niezręczna.
- jaki jest twój ulubiony kolor? - zaskoczył mnie trochę tym pytaniem.
- Um, nie mam tak naprawdę ulubionego koloru.
- A to czemu?
Wzruszyłam ramionami
- Pomyślisz że to głupie, jeśli ci powiem.
- Prawdopodobnie tak - powiedziała na co ja przewróciłam oczami - ale to nie znaczy że nie powinnaś mi tego powiedzieć.
- Jaki to ma sens? To nie ma znaczenia jeżeli nie weźmiesz tego co ci powiem na serio.
- To jeden z twoich problemów. Za bardzo zależy ci na opinii ludzi. Pieprzyć ludzi. Kogo to obchodzi?
To co powiedział miało sens w jakiś sposób.
- Gdy byłam mała uwielbiałam wszystkie kolory, ale nie znałam ich wszystkich nazw, więc żeby było fair, po prostu przestałam.
- Co masz na myśli mówiąc " Żeby było fair"?
- Nie wiem.. Nie chciałam żeby któryś z kolorów poczuł się odrzucony, więc nie wybrałam ulubionego - wyjaśniłam czekając aż on wybuchnie śmiechem, ale on tego nie zrobił. Przynajmniej nie od razu.
- Aww, to słodkie. Chciałbym cię poznać jako dziecko, jestem pewny że byłaś całkiem inna.
- Ta, i tak byśmy się nie zaprzyjaźnili.
- Nie wiesz tego. To znaczy, spójrz na nasz teraz. Może byśmy byli.
- Czy ty właśnie uznałeś że się kolegujemy? - nie potrafiłam powstrzymać rozbawienia.
Wzruszając ramionami powiedział
- Zakładam że tak. Czemu nie?
- Nie wierzę ci - powiedziałam szczerze, ale w głosie słychać było rozbwienie.
- Nie musisz - szturchnął mnie.
- Wiesz, nie jesteś aż taki zły Avery.
- Myslałaś że jestem?
- Oczywiście. Szczególnie gdy zachowujesz się tak jak zazwyczaj. Ale lubię cię takiego. Miłego i spokojnego.
- Ja wolałbym cię w moim łóżku, ale ty nie słyszysz mnie skarżącego się - jego usta rozciągnęły się w łobuziarski uśmiech, a ja poczułam jak się czerwienię.
- Cofam tamto.
- Co zostało powiedziane, zostało powiedziane. Za późno - zaśmiał się. Przewróciłam oczami ale to nie zatrzymało moich policzków od zaczerwienienia się. I na moje szczęście on zauważył.
- Zarumieniłaś się! Chyba nie możesz być słodsza niż teraz - złapał za mój policzek i ścisnął.
- Zamknij się - warknęłam odsuwając jego rękę, ale zagłuszył mnie jego śmiech.
CZYTASZ
The Virgin Lesson [PL] (Powoli tłumaczone)
Novela JuvenilOto tłumaczenie historii pt. The Virgin Lesson, pod zgodą @eatthecraic. Oryginał jest pisany po angielsku, zajmuje #1 miejsce Dla Nastolatków i ma ponad 5M wyświetleń. Link do oryginału- https://www.wattpad.com/story/8160266-the-virgin-lessons "Na...