uszczęśliwcie mnie swoimi komentarzami
ужасный
Nowy dzień.
Pojęcie czysto względne, odbierane różnie na różnych płaszczyznach.
Luke wiedział, że Ashton napisał do niego milion esemesów.
Wiedział, że pewnie czeka już pod jego domem i ze zniecierpliwieniem tupie nogą.
Wiedział, że jest zły. Ale i tak nie chciał wstać.
Finalnie zdecydował się odebrać telefon.
– Gdzie, do kurwy, jesteś? – Głos Ashtona odbił się od jego uszu.
– W łóżku – odpowiedział sennie.
– Mamy dosłownie siedem minut na dotarcie do szkoły.
– Nie musimy się tym martwić, jeżeli do niej nie pójdziemy.
– Luke... – Ashton jęknął płaczliwie.
– Dobrze, zaraz zejdę. Daj mi się chociaż ubrać.
– Nie musiałbyś się spieszyć, gdybyś wstał trochę...
– Pa, Ashton. – Luke rozłączył się, zanim jego przyjaciel skończył sentencję.
Nie zwracał nawet uwagi na to, co zakłada na siebie, kiedy ociężale szykował się do wyjścia. Kochał Ashtona jak brata, nie chciał, żeby był zły jeszcze bardziej.
Ashton nienawidził się spóźniać.
Ashton nienawidził Luke'a, głos w jego głowie szepnął.
Nie, to nieprawda. Ashton to mój przyjaciel.
Ashton ma cię gdzieś, jest przy tobie z litości.
Ashton jest dla mnie jak brat, nie zostawiłby mnie.
Ashton mnie kocha.
Ashton mnie nienawidzi.
– Cholera, zamknij się – szepnął do siebie, kiedy wciągał spodnie. Jego drugie ja odzywało się zbyt często, miał tego dość.
Chłopak wybiegł z domu niemal na jednej nodze, z drugą w powietrzu, próbując wcisnąć na nią swojego buta.
– Wreszcie. – Blondyn klasnął w dłonie, kiedy Luke wreszcie znalazł się obok niego. – Nigdy więcej nie idę z tobą do szkoły.
– Zawsze to mówisz. – Prychnął.
– A ty zawsze wracasz.
~*~
Hemmings rozejrzał się dookoła. Dziedziniec nie różnił się niczym od tego, jakim zastał go ostatnio. Te same spróchniałe ławki, te same mury, ta sama figura patrona na samym środku przejścia. Luke nie umie zliczyć już nawet, ile razy ktoś powiesił na niej bieliznę albo różne imprezowe ozdoby. Uczniowie nie szanowali tej szkoły, a nauczyciele nie szanowali uczniów.
Nawet pogoda nie była dla niego łaskawa.
Niczym nie wyróżniające się poranne niebo, parę kropelek różu rozrzuconych na niebiesko-fioletowej powłoce, słońce lekko wychylające się zza chmur, które traciły na nasyceniu.
Nic, czego wcześniej nie widział.
Nic, co mógłby pokochać na nowo.
CZYTASZ
peach pit; muke
Fanfictionmichael był dziwny, ale luke nie miał nic przeciwko. cutelucass 2017