Moja historia nie ma końca

1.3K 90 26
                                    


🌹🌹🌹

Coś się dzieje. Nie potrafię tego opisać.

To można porównać do tonięcia, tylko że dzieje się to w drugą stronę. Czuję się strasznie przytłoczona. Żadne zmysły nie działają. Wokół mnie panuje nic innego, jak pustka i ciemność. Nie potrafię się poruszyć, ale coś ewidentnie ciągnie mnie do góry, na powierzchnię.

Ciche uderzenie serca.

To coś takiego, jakbym tworzyła się od nowa. Powracam pomału do życia. Zaczyna pojawiać się coś w rodzaju świadomości, że to się dzieje naprawdę. Nagle nachodzi mnie ogromna ochota na nabranie ogromnej ilości powietrza do płuc. To pierwsza rzecz, jaką wykonuję. Niesamowite uczucie. Robię to potem z wyrównanym tempem przez kolejne parę minut.

Gwałtowne uderzenie sprawia, że rozbłyska jasność, a potem znowu nastaje ciemność. Pierwszy zmysł, jaki do mnie powraca, to dotyk. Badam delikatnie podłoże wokół mnie. Jest tu strasznie wilgotno. Rozpoznaję jakieś losowe gałązki i liście, a pod nimi ziemia. Zaciskam mocno palce u dłoni, aby poczuć się jeszcze bardziej świadoma.

Zapomniałam o oddychaniu. Nagły nabór tlenu przez nos, odblokowuje węch. Potwierdza się to, iż jestem w pobliżu drzew. Miły zapach lasu łaskocze lekko moje nozdrza, a może nawet jest lekko wkurzający. Samo to, że mam okazję napawać się tak orzeźwiającym zapachem, cieszy mnie nawet.

Potem dzieje się coś ciekawego. Jakby odetkały mi się uszy i nagle wszystko słyszę. Szelest liści poruszanych delikatnym wiatrem. Szmer, kiedy przesuwam się lekko po ziemi. Po chwili nawet wyłapuję ciche szepty w oddali, ale nie mam pojęcia, czy to aby na pewno szepty.

Odważam się otworzyć oczy. Wtedy wszystko ujawnia się przede mną. Leżę na ziemi w ciemnym lesie, wpatrując się w korony drzew. Serce nadal bije mi bardzo szybko po tym, co przed chwilą przeżyłam. Czuję się sobą, ale nie do końca. Wyciągam przed siebie prawą dłoń, oglądając ją z każdej strony. Jest cała brudna.

Zaczynam się niekontrolowanie trząść. Szybko oddychając, podnoszę się do pozycji siedzącej, dostrzegając, że jestem naga i osmolona. Mój wzrok jest rozbiegany. Postanawiam się podnieść, ale robię to bardzo niezdarnie. Potykam się parę razy, bo nogi mam jak z galarety. Rozglądam się bardziej uważnie naokoło siebie, aby ogarnąć sytuację.

Jest tu zbyt ciemno, abym mogła stwierdzić, gdzie się dokładnie znajduję. Mam kompletną pustkę w głowie. Ogarnia mnie strach i nic innego, kiedy zakrywam swoje intymne części ciała w miarę możliwości. Nie wiem, co robię, ale ruszam niechlujnie przed siebie. Jestem tak rozkojarzona, że czuję się jak w transie.

Stopy mi marzną od zimna. Dłonie również. Dotykam swoich włosów, w których niemal utyka mi dłoń. Zachowuję się jak jakiś dzikus, tak szczerze. Staram się rozwiązać to wszystko i znaleźć jakieś logiczne rozwiązania, bo nie wiem, czemu obudziłam się stercie liści. Obstawiam, że się nawaliłam albo ktoś mnie napadł i ogłuszył. Nic lepszego nie wymyślę.

— Rose? — słyszę bardzo wyraźnie swoje imię gdzieś za sobą i się odwracam.

To, co widzę, przyprawia mnie o szok i zaparcie tchu.

Parę metrów dalej stoi Stiles, który wypowiedział moje imię. Obok niego Scott, Allison i Lydia. Cała się trzęsę, a oni patrzą na mnie jak na ducha. W końcu stać mnie na gwałtowny wdech, a podbiega do mnie Stilinski, odziewając mnie w swoją dużą bluzę. Zakrywa ona wszystko, co powinna. Spoglądam w szoku na chłopaka, który robi krok do tyłu. Reszta powoli podchodzi do mnie, lecz również trzymają dystans.

— To niemożliwe — wydusza z siebie roztrzęsiona Lydia. Wszyscy patrzą po sobie, a ja nie łapię tematu. Staram się coś powiedzieć, lecz nie mogę wykrztusić ani słowa. Chyba oni to zauważają. — Ona o niczym nie wie?

welcome to beacon hills ☾ teen wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz