Czas na ciasto

1.1K 86 8
                                    

Wbiegając do środka, zauważam, jak Aiden uderza Corę ciężarkiem do podnoszenia w głowę. Lydia krzyczy ciągle, żeby przestał, a wtedy ja, Scott i Ethan zatrzymujemy go przed kolejnym ciosem. Nagle zza szafek wyskakuje Luke i zadaje dziewczynie kopniaka w brzuch.

— Luke, przestań! — piszczy rudowłosa, a ten dalej katuje Corę.

Uznaję, że oni sami dadzą radę utrzymać Aidena i rzucam się na brata Sonii. Lądujemy na ziemi, gdy on stara się mnie zadrapać pazurami.

— Twoja siostra jest na zewnątrz — szepczę mu do ucha, a ten przemienia się pomału w człowieka. Śmieję się lekko pod nosem, dostrzegając jego zakłopotanie. — Spokojnie, jest nieprzytomna. To ostatni raz, kiedy ratuję twój tyłek.

— Nie możesz tego zrobić! — wydziera się Ethan do swojego brata, gdy ciężarek upada na podłogę z hukiem. Podnoszę brutalnie chłopaka z kafelków, dalej trzymając dłoń przy jego szyi.

— To ona przyszła po mnie! — wtóruje mu Aiden z wyciągniętymi kłami, patrząc na lewo żywą Corę, przy której siedzi Lydia i Stiles. Luke dalej się wyrywa, ale Martin posyła mu długie spojrzenie, które chyba go lekko uspokaja.

— To bez znaczenia — wykłóca się dalej. — Kali dała Derekowi czas do następnej pełni. Nie możesz dotykać jego ani jej.

Luke patrzy jeszcze na Lydię, a potem zostaje odciągnięty ode mnie przez wkurzonego Ethana. Cała ich trójka odchodzi, a Cora jęczy nieco z bólu na podłodze. Nie mogę tu zostać. Muszę wypełnić swoje dzisiejsze zadanie. Raz kozie śmierć.

🌹

Już mówię, dlaczego właśnie teraz siedzę pod biurkiem w gabinecie Chrisa. No mianowicie wszystko szło pięknie i gładko, ale wyczaiłam głos Allison i kogoś jeszcze. Spanikowałam i wpakowałam się właśnie tutaj. Teraz tylko czekać w nadziei, że mnie nie znajdą.

— Zanim cokolwiek powiesz, poczekaj — mówi chłopak. To Lahey na sto procent. Przyciągam kolana bliżej do klatki piersiowej, czując lekki ból w karku od schylania się. — Ktoś tu jest. Stój tutaj.

— Isaac, nie strasz mnie — odzywa się Ally, a ja już widzę trampki mojego kolegi.

Zakrywam usta, żeby nie było słychać, jak oddycham. Chłopak się schyla, ale z pewnością jeszcze nie widzi mojej twarzy. Zwyczajnie chwyta moją rękę, wyciągając mnie spod biurka. Widzę, jak Allison chowa swój podręczny sztylet za pasek. Uśmiecham się do niej głupio, a Isaac puszcza mój nadgarstek.

— Rose, co ty tu robisz? — pyta spokojnie Argentówna, łapiąc oddech.

— Chcę pomóc — oświadczam normalnie, rozglądając się po pomieszczeniu. — Nie miej mi tego za złe, błagam.

— Mogłaś ostrzec, że chcesz się tu włamać — mówi, podchodząc do nas bliżej. — Jak ty tu w ogóle weszłaś?

— Przez okno — wyjawiam obojętnie, przyglądając się rzeczom na biurku. Isaac śmieje się ukradkiem, lecz Ally nie. Ona tylko się uśmiecha, po czym poważnieje, patrząc na mapę. — To jest ta mapa, no nie?

— Tak — potwierdza dziewczyna, naświetlając jej poszczególne miejsca, a pojawia się kilka znaków, krzyżyki, kółka i inne.

— Ej, to twój tata jest zabójcą? — wypalam nagle, nachylając się nad biurkiem.

— Nie jest, nie sądzę, że nim jest. Mam nadzieję, że nie — mamrocze cicho Ally. Isaac robi krok do przodu.

— Masz nadzieję, że to nie on jest seryjnym zabójcą, Mrocznym Druidem, który podrzyna ludziom gardła? — dopytuje chłopak, co serio nie było konieczne. Ale to Isaac, co tu poradzić.

welcome to beacon hills ☾ teen wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz