CHARON - LONDYN
ICharon - "demon śmierci", przewoźnik dusz przez Styks, rzekę śmierci. Postać zaczerpnięta z mitologii greckiej, by nazwać księżyc Plutona w 1978 roku. Wiele lat później odkryto, że wcale nie jest to satelita, a pokryty lodem przekaźnik masy, starożytne urządzenie umożliwiające podróże na niewyobrażalne odległości.
.
Feron, drell na służbie u Handlarza Cieni, siedział zamyślony na białym, plastikowym krześle. Nie znał greckiej mitologii, ale potrafił rozpoznać śmierć. Po przybyciu w okolice Plutona widział jej sporo. Przed decydującą o losach wojny bitwą o Ziemię dostał polecenie, aby przeczekać walkę na jednym z księżyców Jowisza, a potem ruszyć do Charona razem z całą swoją flotą, liczącą około dwudziestu okrętów. Większość z nich wypełniona była surowcami i inżynierami, którzy umieli je spożytkować. Gdy przybyli na miejsce, wokoło ciężko uszkodzonego przekaźnika krążyły szczątki jednej ze zmasakrowanych ludzkich flot. Okolica była bardzo niebezpieczna. Drell, jako dowódca, podjął decyzję, że zbudują małą, tymczasową bazę na Plutonie i właśnie z niej będą wypuszczać wyprawy naprawcze. Nie mógł ryzykować utraty większych statków w wyniku zderzeń z odłamkami.
Plany, które otrzymał od swojej przyjaciółki - Liary, okazały się bezcenne. Jego inżynierowie pracowali niemal bez wytchnienia. Musieli się spieszyć. Nie było sposobu, by skontaktować się z kimkolwiek spoza układu. Feron spodziewał się jednak, że niedługo ktoś przeleci przez przekaźnik, więc ucieszył się, kiedy po miesiącu zakończono prace i doprowadzono Charona do stanu używalności. Tak im się przynajmniej wydawało. Wciąż jednak istniał problem odłamków, których jego mała flota nie miała jak usunąć. Jeśli przez przekaźnik skoczyłaby tu Normandia, to nie byłoby problemu, może z wyjątkiem kilku zadrapań, ale jakakolwiek mniejsza jednostka roztrzaskałaby się o kadłub któregoś ze statków, spoczywających na tym ponurym, kosmicznym cmentarzysku.
Pogrążonego w rozmyślaniach drella zainteresowała wiadomość o powrocie jednej z misji, najważniejszej. Postanowił wyjść z inicjatywą i wysłał na Ziemię prom, który miał zaczerpnąć informacji. Pojazd wrócił, a jego dowódca właśnie wszedł na salę i zdawał mu relację, że na głównej planecie Układu Słonecznego wciąż trwają walki, ale główne siły Żniwiarzy zostały zlikwidowane. Feron słuchał z obojętnością. Wiedział już o tym z zupełnie innych źródeł.
- Rozumiem, wiem, co się stało. Powiedz czy dowiedziałeś się czegoś o osobach, które mieliście namierzyć? - spytał, chcąc skrócić raport podwładnego do minimum.
Szef zwiadowców, na oko dwudziestoletni, wyjął datapad, na którym najwidoczniej miał wszystko zapisane. Feron otworzył szerzej oczy i wyrwał mu urządzenie z ręki, krzycząc:
- Co ty sobie, do cholery, wyobrażasz?! Datapad? Pracujesz dla Handlarza Cieni, ty idioto! Takich informacji nie można przenosić na tego rodzaju urządzeniach... Przecież to mogłoby wpaść w nieodpowiednie ręce. - Skończył spokojnie, tonem niemal pedagogicznym.
Młody żołnierz próbował się tłumaczyć, ale nie potrafił sklecić zdania. Zniecierpliwiony czekaniem Feron odesłał go gestem dłoni i zanurzył się w lekturze.
CZYTASZ
Mass Effect: Po zakończeniu
FanficPoniższe opowiadanie w uniwersum Mass Effect jest moim pierwszym i wielokrotnie poprawianym. Akcja toczy się tuż po zakończeniu trylogii Mass Effect, a kolejne wydarzenia są wymyślone całkowicie przeze mnie. Zdecydowana większość bohaterów pojawia s...