Dwa

350 43 26
                                    

Stwierdziłam, że będę pisać jako Hobi, soooo enjoy c:

_______

Dom państwa Kim był przepiękny. Mieli ogromny salon połączony z kuchnią do którego wpadało dużo światła dziennego ze względu na praktycznie całą przeszkloną 'ścianę', przez którą można było wyjść na taras, z którego rozprzestrzeniały się piękne widoki. Nie sądziłem, że są bogaci. Sprawiali wrażenie przeciętnych mieszkańców.

Po wejściu do budynku Yoongi ruszył prawdopodobnie do swojego pokoju, a Pani Kim zaprosiła mnie do stołu. Wszystko było już przygotowane prawdopodobnie przez tę młodą dziewczynę, która aktualnie stała w kuchni przy wysepce.

Heechul siedział obok Jisoo, więc zająłem miejsce naprzeciwko głowy rodziny. Obok mnie zostało wolne krzesło dla Yoongiego. Poczekaliśmy na młodego może jakieś dwie minuty.

Po chwili opuścił swoją jaskinię i ruszył w kierunku stołu aby zająć wolne miejsce obok mnie.

Podczas obiadu Yoongi co jakiś czas smyrał mnie nogą pod stołem. Pewnie robił to przez przypadek, chociaż chciałbym żeby jednak okazało się to zamierzoną czynnością.

***
- Bardzo dziękuję Państwu za przepyszny obiad i miło spędzony czas. - nie skłamałem. Naprawdę dobrze się dzisiaj bawiłem.

- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się to powtórzyć. - uśmiech Jisoo oznaczał, że to był dla niej równie miły dzień - Z Bogiem.

- Z Bogiem. - pożegnałem się jak przystało na porządnego księdza i ruszyłem w stronę wyjścia.

Zamykając furtkę spojrzałem ostatni raz na dom państwa Kim i spostrzegłem w oknie sylwetkę. Prawdopodobnie należała ona do Yoongiego, który uniósł rękę i pomachał. To było dość dziwne, ale wywołało uśmiech na mojej twarzy.

Odmachałem młodemu i ruszyłem chodnikiem w kierunku swojego domu.

***
Nie miałem dzisiaj ochoty wychodzić z łóżka, dlatego po wyłączeniu budzika zostałem w moim obecnym Edenie jeszcze jakiś kwadrans.

Leżałem, patrzyłem w sufit i analizowałem wczorajszy wieczór.
Yoongi wydaje się być bardzo miłym dzieciakiem, więc pewnie zachowuje się podobnie wobec wszystkich... tylko to dotykanie pod stołem.

Przypadek czy jednak celowe?

Gdyby był to przypadek to nie stukał by mnie tak często. Z drugiej strony, gdy po stuknięciu spojrzałem na niego, jego wyraz twarzy się nie zmienił. Nic. Żadnego zmieszania lub uśmiechu.

Po moich 'głębokich' przemyśleniach postanowiłem wstać i się ogarnąć.
Poszedłem najpierw do toalety żeby umyć zęby i twarz.
Wróciłem do pokoju i włożyłem na siebie tylko czarną bluzę z kapturem. Nie miałem ochoty zakładać spodni, więc tego nie zrobiłem.

Kto mi zabroni skoro mieszkam teraz sam?

Z jednej strony cieszyłem się, że opuściłem już seminarium, bo nie muszę chodzić cały czas w koszulach i z tą pieprzoną koloratką.
Z drugiej strony tęskniłem za słodkim uśmiechem Seokjina.

Chyba będę musiał znaleźć sobie jakieś dodatkowe zajęcie aby nie zadręczać się wspomnieniami.
Może pójdę do lokalnego liceum i zapytam czy nie mógłbym uczyć tam religii?
To chyba nie jest głupi pomysł.

***
Zrobiłem tak jak zaplanowałem.
Okazało się, że obecny katecheta poważnie się rozchorował i ma zwolnienie lekarskie na 3 miesiące.

Takim właśnie sposobem załatwiłem sobie jakieś zajęcie.
Na dodatek wpadnie za to trochę grosza.

Wychodząc ze szkoły zauważyłem Yoongiego. Siedział na ławce pod szkołą i obściskiwał się z jakąś wzywająco ubraną dziewczyną.

W sumie młody też wyglądał całkiem inaczej niż wczoraj.
Miał na sobie czarne spodnie z dziurami, czerwone trampki i czarną koszulkę z jakimś zespołem. Do tego wszystkiego miał potargane włosy.

Wyglądał seksownie!
Znaczy się... dość interesująco.

Zmieszany swoimi idiotycznymi myślami opuściłem teren szkoły.

Teraz moje poranne przemyślenia są już jasne. Yoongi ma dziewczynę, więc jego szturchania pod stołem były przypadkowe.

Z resztą, kurwa, przecież ja jestem księdzem, a on porządnym dzieciakiem. Co ja sobie do cholery wyobrażam?!

Potrzebuję kogoś kto jako tako potrafi mnie ogarnąć. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Namjoona.

- Tak, słucham?- po kilku sygnałach usłyszałem ten zbawienny głos.

- Dziubuś, potrzebuję żebyś mnie opieprzył. - powiedziałem to takim tonem jakbym przejechał wiewiórkę i teraz miał straszne wyrzuty sumienia.

- Co znowu zrobiłeś?! Myślałem, że jak już nie będziesz z Jinem to nie będę musiał dbać o twój tyłek. - mimo tego, że strasznie go wkurzałem wiedziałem, że brunet kocha mnie jak brata i zawsze mi pomoże.

- Spotkałem pewnego dzieciaka, - po tych słowach ściszyłem głos - fajnego dzieciaka.

- CO?! - wiedziałem, że Kim nie zareaguje na to z entuzjazmem. - Jakiego dzieciaka? Co ty mówisz? Jesteś tam dopiero kilka dni! Co z Seokjinem? - w tym całym szoku zaczął zadawać strasznie dużo pytań, jednak po ostatnim na chwilę się uciszył - Znaczy wiesz... nie żebym pochwalał twoje relacje z Jinem, bo przypominam Ci, że jesteś księdzem.

- Wiem Dziubuś, wiem. - w słuchawce ponownie zapanowała cisza - Nie wiem co się ze mną dzieje, ale ten gówniarz bardzo dziwnie na mnie działa. Tylko nie mów o tym Jinowi!

- Spokojnie, nic mu nie powiem. - Namjoon to naprawdę dobry przyjaciel i podziwiam go, że znosi to wszystko przez tyle lat - Tylko proszę, uważaj na siebie. Nie chcę któregoś dnia przeczytać w gazecie, że na parafii w Daegu ksiądz zgwałcił młodego chłopaka.

- Zrobię wszystko żeby gazety się o tym nie dowiedziały. - po mojej idiotycznej odpowiedzi od razu się rozłączyłem, żeby nie słuchać niepotrzebnych krzyków i przede wszystkim po to aby wkurzyć Namjoona.

____

dobrze mi się pisało ten rozdział, ale i tak nie jestem do końca z niego zadowolona xd
+ nie sprawdzałam

w następnym rozdziale mam zamiar powoli rozkręcać akcje z yoonseokiem ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Na kolana ♡ YoonseokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz