Hoseok dowiedział się dzisiaj gdzie zostaje przydzielony. Jego nowe miejsce zamieszkania znajduje się w Daegu. Rudy był lekko zdenerwowany w związku z przeprowadzką.
- Jung, mogę wejść? - Hoseok usłyszał głęboki głos zza drzwi.
- Oczywiście Ojcze Kim. - zza drzwi wyłonił się wysoki, szczupły, blond mężczyzna. Seokjin wyglądał jak anioł mimo, że był ubrany cały na czarno. - Coś się stało? - zapytał brunet, gdy Kim wszedł już do pokoju i zamknął drzwi.
- Och, już nie musisz być taki oficjalny. Jesteśmy sami. - po tych słowach starszy gość zaczął zbliżać się do Junga. Znajdował się już na tyle blisko, że mógł położyć swoją dłoń na policzku Hoseoka i lekko go pogłaskać. - Będę za tobą tęsknić. Bez Ciebie seminarium nie będzie już takie samo. - na twarzy blondyna zagościł smutek.
- Hyung... wiesz, że to wszystko co ostatnio się między nami wydarzyło jest niedopuszczalne - chłopak sam sobie zaprzeczał, ponieważ wypowiadając te słowa zamknął oczy i rozkoszował się dotykiem Kima.
- Niestety wiem i mam nadzieję, że zostanie nam to wybaczone przez Pana, ale przy Tobie nie potrafię panować nad swoimi uczuciami - Seokjin spuścił na chwilę wzrok po czym znowu spojrzał na swojego towarzysza. - Hobi, spójrz na mnie.
Jung otworzył oczy i ponownie ukazała mu się naprzeciwko anielska twarz. Po chwili ich usta zaczęły się niebezpiecznie zbliżać, gdy nagle otworzyły się drzwi od pokoju.
- Motyla noga! Mówiłem wam, że macie z tym skończyć! Jak ktoś się dowie będziecie mieli przekichane! - do pokoju wpadł oburzony Namjoon, który po chwili ściszył swój głos aby nikt nie usłyszał o tym co się tutaj wyprawia. - Dzięki Bogu, że już wyjeżdżasz, bo inaczej moglibyście mieć niezłe problemy. Obiecaliscie żyć w celibacie, a to co wyczyniacie jednak temu przeczy. Mam już po dziurki w nosie krycia was. - Brunet podszedł do dwóch mężczyzn i rozdzielił ich.
- Też się cieszę, że Cię widzę. Nic złego nie robiliśmy to... to było zwykle pożegnanie. - oznajmił blondyn spoglądając z uśmiechem w stronę swojego kochanka.
- Jasne! Jak wy nic nie robiliście to ja jestem Papieżem!
- Nie słyszałem żeby Franek się przekręcił, ale gratuluje. - wtrącił Jung i od razu został obrzucony morderczym wzrokiem Namjoona.
- Jedź już lepiej do tego Daegu! Mam was dość. - po tych słowach młodszy Kim opuścił pomieszczenie.*dwa dni później*
- Dzwoń do mnie czasami. - poprosił Hoseok z miną jakby wczoraj zdechł mu chomik.
- Oczywiście Małpko. - po tej deklaracji złożył delikatny pocałunek na czole Junga.
Pociąg powoli zbliżał się do stacji, na której stali smutni kochankowie. Po jakichś dwóch minutach rudy wchodził już do pociągu z wielką walizką.
- Mam nadzieję, że dostaniesz dość ciekawy domek z ogromnym łóżkiem, żebyśmy się na nim zmieścili kiedy Cię odwiedzę. - nie można było nie zauważyć ogromnego uśmiechu Seokjina i nadziei w głosie.
- Jeżeli będzie małe to będziemy leżeć bliżej siebie. - odpowiedział równie uśmiechnięty Hobi. Po tych słowach drzwi między nimi zostały zamknięte odcinając ich od siebie na nieokreślony czas.Młody ksiądz ruszył w poszukiwaniu swojego przedziału. Po chwili siedział już na swoim miejscu i przyglądał się kobiecie w średnim wieku, która jechała ze swoim synem. Dzielił przedział tylko z nimi i nie wytrzymywał już psychicznie po niecałych dziesięciu minutach. Młody miał na kolanach paczkę chipsów, do której matka co chwilę sięgała ręką oznajmiając, że to już jej ostatni.
Hoseok wyciągnął z torby słuchawki, które kolejno nałożył na uszy, oraz książkę, której nie miał czasu skończyć ze względu na ostatnie wydarzenia w jego życiu. Miał nadzieję, że da radę wytrzymać jakoś tę podróż.
*Daegu*
Po kilku godzinach Jung mógł już opuścić pociąg. Dziękował Bogu za to, że nie udusił tej okropnej baby, bo jej pieprzenie było słychać nawet ze słuchawkami na uszach. Na dodatek co chwile zagadywała Hoseoka, dopóki chłopak nie poprawił swojej koloratki, która była częściowo schowana pod bluzą.
Na dworcu czekał na niego dość przystojny mężczyzna z wielkim uśmiechem na twarzy, który oznajmił, że zawiezie go do domu. Jung nie miał powodu żeby mu nie wierzyć, więc poszedł z nim do samochodu.
W drodze dowiedział się, że jego kierowca nazywa się Kim Heechul, mieszka w Daegu od dzieciństwa, ma żonę Jisoo i syna Yoongiego.
Podczas dość krótkiej podróży mężczyźni zdążyli się polubić dlatego Heechul zaprosił księdza na niedzielny obiad. Rudowłosy bardzo się ucieszył, ponieważ prawdopodobnie zyskał nowego, o wiele starszego przyjaciela, który wprowadzi go w życie nowej społeczności.Jung wysiadł przed bramą swojego nowego domu i podziękował Kimowi za miłą podróż i zaproszenie. Heechul poinformował go, że zaczeka z rodziną na niego po mszy i razem pójdą do jego domu.
Ksiądz przytaknął na taką propozycję i wszedł na swoje podwórko i dość szybkim krokiem zmierzył w kierunku budynku.
Wszedł do środka, rzucił walizkę i wyciągnął telefon aby zadzwonić do Seokjina jednak w ostatniej chwili się powstrzymał. Może Pan specjalnie wysłał go tak daleko od Anioła, aby zerwać ich kontakt i zatrzymać go tylko dla siebie i Kościoła? To wie tylko on.*niedziela (Hoseok pov)*
Po mszy poszedłem się przebrać. Okazało się, że Yoongi - syn Heechula jest ministrantem i w tym roku przygotowuje się do bierzmowania. Młody, porządny, przystojny, seksowny... znaczy się fajny dzieciak. Może kiedyś uda nam się bliżej poznać.
- Proszę Księdza, możemy już iść? - młody wyrwał mnie z przemyśleń kiedy położył dłoń na moim ramieniu.
- J-jasne Yoongi. Chodź. - nie wiem o co chodzi, ale w momencie, w którym czarnowłosy mnie dotknął przez moje ciało przebiegł dreszcz.
Po chwili razem opuscilismy zakrystię i dołączylismy do państwa Kim._____
Jeżeli są gdzieś błędy to sory, ale nie sprawdzałam tego.
CZYTASZ
Na kolana ♡ Yoonseok
FanficPo święceniach Hoseok został przydzielony na parafie w Daegu. Nie spodziewał się, że jego wiara zostanie tam przetestowana.