Do srebrnego nie pasuje czerwień /VI

1.1K 125 93
                                    

*Yuuri*

     Słońce ukazywało swoj czerwono-żółty kolor, wychodząc swoim powolnym tempem na szczyt nieba. Wiatr roznosił w akompaniamencie śpiewu ptaków poranny, świeży zapach wczorajszej skoszonej trawy. Całe to zjawisko możnaby porównać do ludzi, którzy o tej godzinie smacznie śpią, leniwie przewracając się z boku na bok, aż ostatecznie spadają z łóżka. Niedługo srebrnowłosy będzie miał okazję do podziwiania pięknego poranka codziennie, w gratisie z zapachem i czuciem grzania ogromnej gwiazdy. Choć łączyło to się z opuszczeniem rutynowego odpychania kołdry, aby następnie ponownie zaciągnąć ją aż po sam nos. Nie żartowałem. Victor na pewno będzie spał na dworze. Póki co powinien odpoczywać, gdyż choroba nieźle dała mu się we znaki, jednak nie mam zamiaru odpuścić sobie karania jego zboczonej osoby. Gdyby nie gorączka, zgwałciłby mnie na miejscu. Prawdopodobnie. Na samą myśl o takim incydencie odczuwam nieprzyjemne dreszcze. Jego wielkie, zgrabne palce pałaszujące na moim ciele? Albo gorzej. W moim ciele. Taka opcja nie wchodzi w grę, bynajmniej z paru powodów.

Jestem facetem. On też. Dwie osoby tej samej płci bawiące się w dorosłe zabawy, podsycając to niezdrowym, gorącym uczuciem to homoseksualizm. Niezbyt widzi mi się wizja chodzenia za rączkę z byłym trenerem, śmiejąc się z beznadziejnych żartów na oczach mniejszej czy większej społeczności.

I cóż... Na tą chwilę nie jestem w stanie wymyślić więcej argumentów. Jednakże na co więcej? Samo bycie gejem wystarcza, prawda?

Idąc tym tropem, gdybym już koniecznie miał zmienić orientację, to moim wybrankiem na pewno nie byłby taki idiota jak Nikiforov. Zrozumiałbym, niechętnie, takiego JJ, który w roli narcyza sprawdzał się wręcz genialnie, ze swoimi wrodzonymi skłonnościami do zadziwiającej skromności, ale Victor? Do szczęścia nie jest potrzebny mi człowiek potrafiący wypić 4 butelki alkoholu w jedną noc, a porządna osoba, na której punkcie bym wręcz oszalał.

W czasie takiego spaceru, wiele spraw można przemyśleć. Trzeba przyznać, że przechadzka, gdzie o tej godzinie świat jeszcze powoli wybudza się ze snu, jest najlepszym pomysłem na jaki mogłem wpaść. To słońce, cicha ulica, szum wiatru, zapach kwiatów... Możnaby to wymieniać bez końca, przyjemność jaka się z tym wiąże, jest równa samemu wyjściu na dwór. W takim spokoju myśli są przejrzyste, "czyste"... potrzebuję tego. Chwili na zastanowienie...

Gdyż blizna na ciele Victora niezbyt mi się podoba.

***

     - Dzień dobry - Ciszę, jak i moje przemyślenia w związku z pewną osobą przerwał zachrypniety, aczkolwiek melodyjny głos. Po chwili odrętwienia zaskoczony spojrzałem na kobietę stojącą obok mnie, obdarowywującą mnie lekkim uśmiechem.
Kobieta, zgadując, ma około sześćdziesiąt lat. Przyjrzałem się jej nieco bardziej, mrużąc oczy przed słońcem, które było blisko umiejscowienia się na szczycie nieba.

  - Gdy tak robisz, wyglądasz jak mały kociak. - Zaśmiała się. Kąciki warg podniosły się do góry, przez co ukazało się nieco więcej zmarszczek. Małe czy większe wgniecenia w skórze, wywołane przez uśmiech niezwykle mnie zainteresowały, przez co przestałem zwracać uwagę na rażące promienie słońca.
Szczerze mówiąc, gdy ukazuje swój uśmiech jest nawet ładna.

To nie tak, że gustuje w starszych kobietach, a zmarszczki u nich to szczyt moich marzeń, co to to nie. Żadnego fetyszu mnie mam, jestem całkowicie normalnym mężczyzną. Jak sądzę.

Który jeszcze zeszłej nocy był obmacywany przez chorego, byłego trenera.

Gdy sobie przypominam, jak próbował rozpiąć mi rozporek od spodni...
Gwałtownie zacząłem trząść głową na boki, łapiąc i czorchając swoje czarne włosy. Niech to będzie tylko sen, błagam. Kobieta przechyliła głowę na bok, drapiąc się po skroni. Spojrzałem na nią zażenowany swoim zachowaniem. Odchrząknąłem, w duszy prosząc, aby zignorowała zaistniałą chwilę temu sytuację.

Inna Strona // Victuuri ♢ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz