Rozdział 6

12 3 8
                                        

Jest niedziela, czyli rodzinny obiad u dziadków.

Co tydzień spotykamy się się u nich w domu wraz z rodzinami brata i siotry taty. Cieszę się z tych spotkań, bo mam dobre kontakty z nimi.

Większość dziewczyn w moim wieku, jeśli ma się ubrać elegancko to wybiera rurki i koszulę. Ja do nich nie należę.

Ubrałam czarną, ołówkową spódniczkę przed kolano. Do środka miałam wpuszczoną białą koszulę z motywem czarnych samolocików z papieru. Na to narzuciłam czarną ramoneskę, a stopy przyodziałam w beżowe szpilki.

Do torebki w tym samym kolorze co buty włożyłam portfel, klucze od domu, okulary przeciwsłoneczne i telefon.

Włosy lekko pofalowałam, a twarz przyozdobiłam makijażem, nie zapominając o podkreśleniu oczu kreskami.

Przejrzałam się w lustrze i nie mogło się obyć bez odejścia od niego bez zdjęcia. Wyjęłam telefon z torebki i zrobiłam ich parę. Wybrałam to najlepsze i wstawiłam je na instagram.

Zeszłam na dół i byłam w szoku, bo jeszcze nikogo nie było, a to zazwyczaj na mnie czekają.

Po chwili przyszedł Artur i był w takim samym szoku jak ja.

- Co się stało, że jesteś pierwsza?

- Też bym chciała wiedzieć.

Usłyszałam kroki dochodzące z góry schodów. Podniosłam głowę i widziałam, że mama chciała coś powiedzieć, ale tata powstrzymał ją ruchem ręki. W ciszy udaliśmy się do samochodu i tak samo spędziliśmy całą drogę.

- Ślicznie wyglądasz - to są pierwsze słowa babci, w momencie kiedy się z nią witam.

- Dziękuję. Pomóc Ci w czymś?

- Nie, wszystko już gotowe. Siadajcie do stołu.

Udaliśmy się w stronę jadalni, gdzie siedziała już reszta rodziny. Przywitaliłam się z wszystkimi i usiadłam na końcu, na którą siedziały dzieci i młodzież.

Obiad przesiedzieliśmy w ciszy, pomijając momenty, kiedy jeden prosił drugiego, żeby coś mu podał.

Po posiłku wraz z dziewczynami zmieniłyśmy zastawę na deserową.

- Jak tam w nowej szkole, Natka? Poznałaś już kogoś? Jakiegoś chlopaka może?- zaczyna się przesłuchanie.

- Nie, dopiero zaznajamiam ze środowiskiem - mówię pół prawdę.

- A te kwiaty, które widziałem u Ciebie? - mam ochotę zabić Maksa.

- Jakie kwiaty? - popatrzyłam wręcz błagalnie na Artura.

- Dostała je ode mnie.

- Jakaś okazja specjalna była, o której zapomniałam? - babcia nie dawała za wygraną i dalej ciągnęła temat.

- Tak po prostu. Ostatnio zaniedbywałem moją małą siostrzyczkę - czułam, że się czerwienię.

- Miło z twojej strony. A... - chciała coś jeszcze dodać, ale przerwał jej głoś taty. Chyba zauważył, że nie chcemy dalej drążyć tego tematu, więc postanowił nas ratować.

- Co tam słychać u Klaudii, Michał? - Klaudia to jego dziewczyna.

Każdy znalazł sobie własny temat do rozmowy i tak minęła godzina.

Zawsze razem z kuzynami chodziliśmy na spacer po drodze wchodząc na cmentarz. Tak było również tym razem.

- Czyj to grób? - zapytała pewmego razu Zuźka. Chociaż miała 6 lat to była bardzo mądra.

- Naszej siostrzyczki - tylko tyle byłam wstanie jej odpowiedzieć.

- Czemu on jest taki mały? Wszystkie tutaj są takie duże.

- Bo była malutka jak zmarła.

Pamiętam do dziś jak szczęśliwi byli rodzice w momencie kiedy mam powiedzieli, że rodzina się powiększy.

Do ostatnich dni rozwiązania ciąży nie mogłam w to uwierzyć.

W końcu nadszedł ten dzień. Tata siedział z mamą w szpitalu, a my postanowiliśmy zostać w domu, żeby nie robić specjalnego tłoku.

Wszystko zapowiadało, że będzie dobrze, ale los chciał inaczej. Pojawiły się komplikacje. Julka, bo tak miała się nazywać, urodziła się martwa.

Mama popadła w depresję, my byliśmy załamani. Jej stan odbił się nas wszystkich, a w szczególności na mnie. Leczenie dało niewiele, a do dzisiaj jest na lekach. Ja natomiast popadłam w alkohol, a do tego wystarczyło jedynie nieodpowiednie otoczenie. Po incydencie, który miał miejsce rok temu jej nienawiść do mnie wzrosła.

Po drodze kupiliśmy na straganie znicz i bukiet różowych goździków.

Staliśmy tam w ciszy przez dobre 15 minut.

Cały czas zastanawiam się jak potoczyłoby się wszystko, gdyby ona jednak żyła.

***

Witam!

W końcu nowy rozdział, taki ktrótszy. Miał pojawić się wieki temu i lista powodów jest długa, ale to pomińmy.

Średnio jestem zadowolona z tego rozdziału, ale cóż.

Życzę wam wesołych świąt!

Do kolejnego,
Ania

School friendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz