Rozdział 5

11 3 4
                                        

Nagle poczułam jak lecę do przodu.

Siedziałam cicho dopóki samochód nie ruszył.

- Co się stało? - przerwałam milczenie.

- Pies wbiegł na drogę.

- Obrońca zwierząt się znalazł.

- Co masz na myśli?

- A to już nie pamiętasz co robiłeś ze zwierzętami jak byłeś mały?

- A ty niby pamiętasz? Przecież jesteś jeszcze młodsza.

- Tomek to potwierdzi.

- Ty też święta nie byłaś - typowa zagrywka z jego strony, kiedy nie ma argumentu.

- Co chcesz na obiad? - zmieniłam temat.

- Cokolwiek byleby było to szybko, bo umieram z głodu.

- Tortilla?

- Tak, proszę, błagam - trafiłam w samo sedno.

- Podjedź pod sklep, bo nie mamy wszystkiego w domu.

Jak powiedziałam, tak zrobił. To się nazywa mieć władzę.

- Idź do samochodu, zaraz przyjdę - powiedział Artur kiedy odchodziliśmy od kas.

Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo dał mi kluczyki do auta i już go nie było.

Spakowałam zakupy i usiadłam w samochodzie. Nie wiedziałam kiedy wróci, więc zaczęłam się bawić swoim telefonem. Dostałam wiadomość nd Kuby.

Od: Kuba
Jesteś już w domu?

Do: Kuba
Jeszcze nie

Od: Kuba
To gdzie Ty mieszkasz?

Do: Kuba
W bardzo fajnym miejscu

Od: Kuba
W Norwegii?

Do: Kuba
Chciałabym, ale niestety nie

Od: Kuba
Czemu nie jesteś jeszcze w domu?

Do: Kuba
Bo podjechaliśmy do sklepu, żeby zrobić zakupy na obiad i Artur miał coś jeszcze do załatwienia i teraz czekam na niego...

Nagle drzwi się otwarły. Wystraszyłam się lekko, ale zobaczyłam Artura, więc strach odszedł na drugi plan. Zaniepokoiłam się, bo nie wsiadał.

- Coś się stało?

- Nie, wszystko w porządku - zaczynałam się bać.

- Zachowujesz się podejrzanie. Mów co się stało - w tym momencie za pleców wyciągnął bukiet tulipanów. - Z jakiej to okazji?

- Tak po prostu. Ale też po części chciałem Cię przeprosić za dzisiaj.

- Ktoś mi brata podmienił? A teraz gadaj co ci sie stało.

- Bo Ty jesteś dla mnie taka miła, a ja zachowuje się jak świnia.

- Wpadłeś po drodze pod jakieś auto czy coś?

- O co Ci chodzi?

- Nie zachowujesz się normalnie.

- To aż tak dziwne?

- Tak i to bardzo, ale dziękuję. To jest kochane z twojej strony - odebrałam od niego kwiaty. - Przypomnij sobie czy dawałeś mi cokolwiek bez okazji.

- Faktycznie, zawsze to było jakieś święto czy urodziny - dodał po chwili ciszy.

- No właśnie. A teraz jedź do domu, bo się głodna robię, a głodna ja to zła ja - zaczęliśmy się śmiać.

Wzięłam telefon i zrobiłam snapa kwiatów kolejno wysyłając go do Kuby, Piotrka i Dominika. Nie minęła minuta, a od każdego dostałam wiadomość.

Od: Piotrek
Masz chłopaka?

Od: Dominik
Od kogo to?

Od: Kuba
Śliczne są

Zaczęłam się śmiać jak głupia. Artur spojrzał na mnie kątem oka, ale widziałam, że nie wiedział o co może chodzić.

- Co jest? - zapytał, a ja wytłumaczyłam mu sytuację.

Do: Piotrek
Niestety nie

Do: Dominik
Od Artura

Do: Kuba
Też tak uważam. Dziękuję

Od: Piotrek
Czyli jest jeszcze nadzieja

Do: Piotrek
Co masz na myśli?

Od: Piotrek
Nic takiego

Nie wiedziałam co mógł mieć na myśli. Zignorowałam to.

- Rozpakuj zakupy i umyj warzywa, a ja idę wstawić kwiaty do wody i się przebrać - powiedziałam, kiedy podjechaliśmy pod dom.

- Jaka władcza - odpowiedziałam mu śmiechem.

Wzięłam kwiaty i udałam się z nimi do kuchni, żeby nalać wody do wazonu. Postawiłam je na stoliku w kącie gościnnym mojego pokoju.

Wyjęłam z szafy krótkie spodenki i luźny t-shirt i poszłam do łazienki się przebrać. Swoje włosy spięłam w wysokiego kucyka i zeszłam do kuchni.

Widok, który tam zastałam bardzo mnie zaskoczył. Nigdy nie widziałam Artura, który robi coś więcej w kuchni niż stanie przed otwartą lodówką i wpatruje się w nią jakby to był ekran telewizora niż komputera.

- Zamknij te usta, bo za chwilę wleci ci tam mucha. Z tego co wiem to Ty muchołówką nie jesteś tylko człowiekiem - z stanu oniemienia wyrwał mnie głos brata.

- Wybacz, ale nie codziennie widzę Ciebie w kuchni.

- Zaskoczona?

- I to bardzo. A myślałam, że nie jesteś w stanie mnie zaskoczyć.

- A jednak.

- Zachowujesz się całkiem dzisiaj.

- Nie przesadzaj.

- Nie przesadza, tylko mówię jak jest.

- Dobra, skończy już tą rozmowę i zabierzmy się za gotowanie.

Postanowiłam odpuścić. Będzie chciał to sam mi powie.

Sielanka nie trwała długo, bo sierota zwana również moim bratem musiał sobie coś zrobić, a dokładniej mówiąc rozciął sobie dłoń. Rozumiem rozciąć sobie palca, ale on przeciął miejsce pod małym palcem. Chyba dobrze, że na codzień nie korzysta z kuchni.

Zaopatrzyłam mu ranę i kazała usiąść przy stole, żeby nic więcej sobie nie zrobił. Na szczęście zostało niewiele do zrobienia, bo tylko wyłożenie składników na placek i jego zawinięcie. I gotowe.

Byłam z siebie dumna, bo gotowanie to nie moja bajka, ale tortille wychodziły mi genialne.

Po skończonym posiłku posprzątałam kuchnię i poszłam do swojego pokoju.

Z racji, że dzisiaj były lekcje organizacyjne to nie miałam zadania, więc postanowiłam dalej oddać się mojej lekturze.

Książka tak strasznie mnie wciągnęła pod koniec, że nawet nie zorientowałam się kiedy wybiła godzina 20.30. Czytałam bite 4 godziny bez przerwy, ale skończyłam ją.

Zeszłam na dół zrobić sobie kolację, a dokładnie to zjeść resztki z obiadu.

Zabrałam krótkie spodenki i starą koszulkę brata i poszłam do łazienki.

Wzięłam prysznic, bo gdyby miała to być kąpiel to bym pewnie zasnęła w wannie.

Była 21.30, a ja padałam z nóg. Nie myśląc nic więcej po prostu poszłam spać.

***
Witam

Co sądzicie o tym rozdziale? Jak dla mnie końcówka jest do bani, ale musiałam jakoś to skrócić, bo albo ten rozdział miałby ponad 1000 słów albo ciągnęłabym ten dzień w kolejnym rodziale, a tego chciałam uniknąć.

Do kolejnego,
Ania

School friendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz