Rozdział ósmy

411 36 5
                                    

W lesie, przez który szliśmy, aby wrócić do ośrodka było sporo ciemniej niż na plaży. Nie widziałam dosłownie nic poza idącym przede mną chłopakiem. Co chwila dotykałam jakiegoś drzewa by nie stracić orientacji w terenie i się nie potknąć jednak nic to nie dało gdyż już po chwili leżałam na ziemi a moją kostkę przeszył ogromny ból. Z całych sił starałam się powstrzymać napływające do oczu łzy. Spróbowałam się podnieść jednak znów wylądowałam na ziemi a noga zapulsowała większym bólem.

- Karol?! Gdzie jesteś? – Usłyszałam głos Ruggero, który zdążył już kawałek odejść.

- Tutaj! – Odkrzyknęłam. – Potknęłam się. – Dodałam. Chłopak jakby wiedziony moim głosem znalazł się po chwili przy mnie. Przyklęknął obok mnie i spojrzał na moją kostkę, za którą się trzymałam by, choć trochę zniwelować ból.

- Wszystko w porządku? – Spytał z troską.

- Chyba skręciłam kostkę. – Odparłam. Rugge przyjrzał się urazowi.

- Możesz wstać? – Spytał. Ponownie spróbowałam się podnieść jednak skończyło się tak samo jak pierwsza próba.

- Nie bardzo. – Odparłam. Ruggero długo się nie zastanawiał. Przybliżył się do mnie, jedną rękę podłożył pod moje kolana a drugą oplótł moje plecy.

- Złap się mnie. – Polecił. Nieco skrępowana zarzuciłam mu ręce na szyję, po czym chłopak wstał i wolnym, ostrożnym krokiem skierował się w stronę ośrodka. Przyglądałam się jego profilowi, gdy zobaczyłam na jego twarzy lekki uśmiech.

- Gapisz się. – Stwierdził.

- Wcale mnie. – Próbowałam się wymigać. Na marne.

- Przecież widzę, że tak. – Uśmiechnął się zadziornie a ja odwróciłam wzrok. Na szczęście było ciemno i nie mógł zauważyć czerwonych placków na moich policzkach.

Dziesięć minut później byliśmy już pod ośrodkiem. Rugge wniósł mnie do środka i posadził na kanapie stojącej w holu a sam poszedł po recepcjonistkę, która po kilku minutach podeszła do mnie z wychowawczynią i lekarzem. Doktor badał moją kostkę a wychowawczyni wypytywała jak to się stało. Odpowiedziałam na wszystkie pytania, ale gdy spojrzałam ponad ramieniem doktora by znaleźć chłopaka i mu podziękować, jego już nigdzie nie było. Uznałam, że podziękuję mu jutro po śniadaniu.

Resztę wieczoru spędziłam w swoim pokoju opowiadając przyjaciółkom całą sytuację związaną z brązowookim chłopakiem i moją skręconą kostką. Oczywiście dziewczyny słysząc o bohaterskim zachowaniu Pasquarelli'ego zaczęły tworzyć przenajróżniejsze alternatywne zakończenia tego wieczoru i co gorsza porównywały go do dzielnego księcia z bajek, który ratował swoją biedną księżniczkę z opresji. Nie mogłam się nie zaśmiać słysząc wersję w której księżniczka Karol stoi na środku wielkiej leśnej polany oblężona przez stado wściekłych krasnoludków a na ratunek przybywa jej książę Ruggero, w dodatku bez koszulki.
- Macie naprawdę bujną wyobraźnię. - Skomentowałam tylko, układając nogę w pozycji w której nie odczuwałam bólu.
- Ale musisz przyznać, że taka wersja twojego sąsiada jest całkiem kusząca. - Rzuciła Chiara na co oberwała ode mnie poduszką.
- Nie skomentuję tego. - Zwróciłam się z uśmiechem do blondynki.
- Nie musisz, twoje rumieńce są wystarczającym potwierdzeniem. - Tym razem "dogryzła" mi Ana. Szybko dotknęłam dłońmi swoich policzków czym wywołałam kolejny napad śmiechu u dziewczyn.
- Dajcie spokój, Ruggero i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. - Oznajmiłam.
- Co nie znaczy, że nie chciałabyś być dla niego kimś więcej. - Dodała Carolina jednak nie odpowiedziałam. Nie chciałam ani tego potwierdzać ani zaprzeczać...
~*~*~*~
Zaraz po powrocie do ośrodka i zapewnieniu Karol fachowej opieki skierowałem się do swojego pokoju w którym Agus stał przed lustrem i układał sobie włosy.
- Stary, gdzie byłeś cały dzień? Zniknąłeś bez słowa. - Spytał mój przyjaciel.
- Musiałem przemyśleć parę spraw. - Odpowiedziałem siadając na swoim łóżku. Agustin nie odrywał wzroku od lustra.
- Udało się? - Zadał kolejne pytanie nakładając na grzywkę żel do włosów.
- Nie bardzo. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Jedyne co wiedziałem napewno to to, że nie mogłem powiedzieć dziewczynie ze snu, że odkryłem jej tożsamość. Jeszcze nie teraz.
- W takim razie wiem co ci pomoże. - Oznajmił Bernasconi a ja spojrzałem na niego z zaciekawieniem. - Wizyta u naszych młodszych koleżanek! - Dodał z entuzjazmem. Nie wiedział tylko, że to po części przez jedną z nich musiałem wszystko sobie przemyśleć. - Muszę znaleźć jakiś sposób żeby zbliżyć się do Clary...
- Caroliny. - Odruchowo go poprawiłem.
- Tak, tak, właśnie o nią mi chodzi.
- Wybacz, że pokrzyżuję ci plany ale nie sądzę, żeby dziewczyny chciały teraz przyjmować gości. - Agustin spojrzał na mnie zdezorientowany więc szybko wyjaśniłem. - Wolą raczej zająć się Karol i jej skręconą kostką. - Bernasconi odłożył żel i usiadł na łóżku obok przyglądając mi się uważnie.
- Czemu mam wrażenie, że masz z tym coś wspólnego? - Zapytał. Wzruszyłem tylko ramionami, chcąc uniknąć wyjaśniania całej mojej pokręconej relacji z Karol po czym położyłem się na łóżku próbując nie myśleć o tych pięknych zielonych oczach, których właścicielką była panna Sevilla.

~*~*~*~
Dobry wieczór Kochani! ❤️
Kolejny krótki rozdział za nami ale to dlatego, że na następne mam zaplanowane coś innego. 😊
Jak myślicie, jaki sposób wymyśli Ruggero żeby lepiej poznać Karol? Czy może jednak zmieni zdanie i wyjawi jej prawdę od razu? 😊
Dziękuje za wszystkie miłe słowa pod poprzednim rozdziałem (i również pod wcześniejszymi) ❤️ Nawet nie wiecie ile uśmiechu na mojej twarzy wywołał fakt, że ta opowieść rzeczywiście się komuś podoba ❤️
Do następnego (mam nadzieję już nie długo) 🙈 💖

Przeznaczeni we śnie || zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz