Rozdział dziesiąty

354 38 4
                                    

Miejscem, do którego dzisiaj zmierzaliśmy okazał się ogromny i jednocześnie przepiękny ogród botaniczny. Zaraz po wejściu na teren ogrodu nauczycielki oznajmiły nam, że mamy dziesięć minut dla siebie, podczas gdy one pójdą odebrać bilety i znajdą naszego przewodnika. Odetchnęłam z ulgą, że choć na chwilę będę mogła usiąść i dać kostce odpocząć, mimo, że całą drogę wspierałam się na ramieniu Ruggero. Chłopak podszedł ze mną do murka, na którym usiadłam a sam powiedział, że idzie kupić coś picia w małym sklepiku. Ja na szczęście nie musiałam ruszać się z miejsca gdyż zabrałam ze sobą własną butelkę z wodą. Chcąc się napić, zdjęłam plecak z pleców, postawiłam go sobie na kolanach i rozsunęłam zamek. Przy wyciąganiu butelki wypadła z niego jakaś mała karteczka. Zaciekawiona podniosłam ją z chodnika i otworzyłam, by móc przeczytać zapisaną na niej wiadomość. Z początku myślałam, że to jedna z tych karteczek, które wymieniałam na lekcji z dziewczynami by nauczycielka nie przyłapała nas na rozmawianiu jednak po przeczytaniu dwóch zdań, doszłam do wniosku, że to nie moje myśli a tym bardziej nie moje pismo.

Siento, espero, desespero, no soy yo. Soy quien brilla, Mira el rostro de carton.

Rozejrzałam się dookoła by sprawdzić czy ktoś się na mnie nie patrzy I czy przypadkiem nie poszukuje tej karteczki, jednak nikogo nie dostrzegłam. Ponownie spojrzałam na dwa wersy, gdy dosiadła się do mnie moja przyjaciółka.

- Jak tam kostka? – Spytała z troską Carolina. Uśmiechnęłam się do niej.

- Może być. Tylko ja mam takie szczęście, żeby skręcić kostkę pierwszego dnia wycieczki. – Oznajmiłam ze śmiechem, na co Kopelioff też się uśmiechnęła.

- Co tam masz? – Spytała wskazując na karteczkę w moich rękach. Podałam jej skrawek papieru.

- Myślałam, że to jedna z naszych rozmów na lekcjach, ale okazało się, że nie. – Wytłumaczyłam. Carolina przeczytała napisany tekst i spojrzała na mnie.

- Ten, kto to napisał, musiał mieć niezłą wenę. – Stwierdziła. – Wiesz czyje to? – Wzruszyłam ramionami.

- Nie mam pojęcia. Wyciągałam wodę z plecaka i wtedy wypadła. – Powiedziałam. Moja przyjaciółka oddała mi skrawek papieru i spojrzała na mnie znacząco. – Co? – Spytałam zdezorientowana.

- Masz cichego wielbiciela. – Stwierdziła od razu.

- Daj spokój. – Zaprzeczyłam.

- Mówię poważnie. Podobasz się komuś. Widać, że to przemyślany tekst. – Spojrzałam na nią z politowaniem i schowałam karteczkę z powrotem do plecaka.

- Przesadzasz. – Stwierdziłam, po czym podniosłam się z murka, ponieważ zauważyłam, że nauczycielki wracają.

- Jeszcze wspomnisz moje słowa. – Dodała od siebie. – Tymczasem, pewna dwójka chłopaków zmierza w naszym kierunku. – Oznajmiła, wskazując lekkim ruchem głowy Ruggero w towarzystwie Agustina.

- To co? Ruszamy dalej? – Spytał entuzjastycznie Bernasconi i ustał obok Caroliny.

- Tak. – Odpowiedziała Kopelioff i rzuciła mi znaczące spojrzenie a ja westchnęłam.

- Idziemy? – Usłyszałam pytanie Ruggero. Spojrzałam na niego.

- Naprawdę chce ci się robić za moją podpórkę? – Spytałam nieśmiało. Rugge uśmiechnął się.

- Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele sobie pomagają, prawda? – Zadał pytanie retoryczne. – Poza tym, to po części przeze mnie skręciłaś tą kostkę. Przypomnij mi, żeby nigdy więcej nie prowadził cię przez las, gdy będzie ciemno. – Rzucił, na co zaczęłam się śmiać.

Przeznaczeni we śnie || zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz