Jungkook miał czternaście lat, kiedy posmakował gorzkich łez w towarzystwie krzyków rodziców i jego starszego brata. Po raz pierwszy to nie on był powodem ich kłótni. Chłopak tak naprawdę nie wiedział co się dzieje na parterze, kiedy powoli i niemalże bezszelestnie schodził na dół. Obudził się kilka minut temu, a roznoszące się po całym domu krzyki wywoływały w nim strach. Wiedział, że nie powinien schodzić, że nie może wtrącać się w sprawy dorosłych, ale nie mógł inaczej. Bał się o swoją rodzinę bardziej, niż o siebie samego.
— Junghyun, synku, ten chłopak cię demoralizuje, ty nie możesz... — przerwała matka, chwytając rękę jego brata i przykładając sobie do serca, drżącym głosem delikatnie próbowała wytłumaczyć, że to co robi, nie jest niczym dobrym. — To pewnie chwilowa fascynacja, kochanie, przecież tak nie można, ty nie możesz z nim być.
— Albo sam zrozumiesz co dla ciebie dobre, albo ja siłą przetłumaczę ci do rozsądku — wtrącił ojciec, cały czas mówiąc podniesionym głosem, który przyprawiał Kooka o nieprzyjemne dreszcze.
Prawda była taka, że nigdy nie widział tak wściekłego taty, a fakt, że aby być świadkiem tej sytuacji musiał się ukrywać, przyprawiała go dodatkowy strach. Tak bardzo chciał, żeby jego ukochany starszy brat nie kłócił się z rodzicami. Mama często tłumaczyła mu, że Junghyun jest w wieku buntu, że to normalne, że to minie i nie musi niczego się bać, ale coraz częstsze nawiedzające jego myśli krzyki wywoływały w nim pewne obawy, tym bardziej, że on lubił przyjaciela swojego brata, a on w ich domu był uważany za kogoś najgorszego. Jungkook nie potrafił tego zrozumieć.
— Ale ja go kocham do kurwy nędzy! I czy wam się to podoba czy nie, będę z nim! — wrzeszczał starszy z braci, zanosząc się płaczem.
— Mój syn nie będzie jakimś pedałem! Nie pozwolę na to! — natychmiast zareagował pan Jeon, podchodząc szybkim krokiem do syna i celując w jego mokry policzek, dłonią.
— Tato nie!
Momentalnie wszystkie spojrzenia skierowały się w stronę stojącego kilka metrów od nich, małego Jungkooka. Nie miał odwagi podejść do nich, tym bardziej, że bał się ich wszystkich, ich krzyków i gróźb, ale równocześnie jeszcze bardziej bał się o swojego brata, który przecież nie zrobił nic złego.
— Yoona, kochanie, weź Kooka na górę — zadecydował mężczyzna, po czym skierował swój wzrok na podłogę. Zupełnie dał się ponieść emocjom, zapominając, że jego syn mógłby się obudzić przez te krzyki. A dochodziła pierwsza w nocy, pewnie się bał, jednak świadomość występków jego pierworodnego syna sprawiała, że nie potrafił się uspokoić, musiał zareagować, a to była ostatnia chwila, aby wybić mu głowy całe to gejostwo.
— Nie mamo, nie musisz udawać, że nic się nie stało, ja i tak już pójdę. Nie wytrzymam w jednym domu z ojcem, który nie potrafi mnie zrozumieć, a tylko wrzeszczy i grozi — stwierdził Junghyun, patrząc prosto w oczy swojemu braciszkowi. Tak bardzo chciał go teraz przytulić, powiedzieć, że go kocha, zabrać na plac zabaw, ale wiedział, że nie mógł. Próba zdziałania czegokolwiek mogłaby doprowadzić do tragedii.
— Jeżeli teraz pójdziesz do tego chłopaka to nie masz prawa nazywać mnie swoim ojcem. Mój prawdziwy syn nigdy nie zostały gejem, tobie w głowie już za dużo się poprzewracało! Co ty sobie wyobrażasz smarkaczu! Kim ty jesteś beze mnie, bez moich ciężko zarobionych pieniędzy?! Nikim, śmieciem tak samo, jak ten twój chłopak!
— Nie, ja nie będę już z tobą rozmawiać. Będziemy kontynuować tą dyskusję, kiedy się uspokoisz — dodał chłopak odwracając się plecami do swojej rodziny i podszedł do drzwi wejściowych zgarniając torbę, kurtkę i buty. Stracił jakiekolwiek chęci na dalszą rozmowę z ojcem, jeszcze o ile jego matka próbowała na spokojnie mu wszystko wyjaśnić, ta bestia, którą okazał się być mężczyzna i jego słowa, nie tylko go uraziły, ale i obrzydziły. W głowie nadal nie mógł uwierzyć, że człowiek, który wychowywał go osiemnaście lat mógł powiedzieć takie słowa.
— Jeżeli teraz pójdziesz do tego geja, możesz tu nie wracać już nigdy.
— Dohyun, nie! — krzyknęła kobieta słysząc absurdalne słowa swojego męża — Przecież to nasze dziecko!
— Nie, Yoona. Mój syn nie jest pedałem. Jeżeli ty Junghyun decydujesz się być z tym kimś, automatycznie nie jesteś już moim synem. I nigdy nim nie będziesz. Nie będę tolerował takiego obrzydlistwa w moim domu! Żaden homoseksualista nie ma prawa bytu w moim domu, nigdy, słyszysz! Nigdy! Jesteś śmieciem!
Chłopak opuścił dom, zatrzaskując za sobą drzwi i nawet nie odwracając się. Słowa jego taty były straszne, a on nie mógł tolerować, ani tego, że obraża jego, ale tym bardziej obrażania kogoś kogo pokochał całym sercem.
Jungkook stał cały czas w tym samym miejscu nie kryjąc słonych łez spływających po jego bladych policzkach. Może nie rozumiał każdego słowa jego ojca, może nie wiedział co jest dobre, a co złe, był tylko dzieckiem, jednak coś podpowiadało mu, że nie tylko w jego domu, ale i w nim samym coś się zmieniło. Czuł się dziwnie pusty, ale chciał krzyczeć.
Jego brat był najwspanialszą osobą na świcie, to on nauczył go jeździć na rowerze, to on zabierał go po kryjomu na wycieczki, przecież jego rodzina kochała się. A Jinwoo, przyjaciel jego brata? Przecież był bardzo fajny, uroczo się uśmiechał, bawił się razem z nim i jego przyjacielem, Tae. Junghyun kochał swojego przyjaciela tak bardzo, jak Kookie kochał Taehyunga.
Wraz z trzaskiem drzwi w domu zapanowała cisza. Mama od razu podeszła do niego, wytarła rękawem swojego szlafroka jego mokre policzki i odprowadzając do pokoju cały czas cicho zapewniała go, że wszystko będzie dobrze. Jungkook jej uwierzył, chciał uwierzyć.
Mimo to cisza przytłaczała jej słowa, a ściany już zawsze były nasączone przekleństwami, groźbami i strachem, tak samo jak jego serce.
☺☺☺
witajcie! dzisiaj przychodzę do was z kolejnym wspomnieniem, tym razem jk.
mam nadzieję, że wyjaśni wam to zachowanie jk z poprzedniego rozdziału, celowo te wspomnienie dodaję po rozdziale, aby pokazać wam dlaczego właśnie zareagował tak, a nie inaczej na bloga
mam nadzieję, że wam się podoba :D
do następnego,
wiktoria ♡
CZYTASZ
s.m.i.l.e. #yoonseok #taekook
Fanfictions.m.i.l.e. to zwyczajny blog prowadzony przez anonimową osobę. Popularność zdobywa w chwili, kiedy zaczyna zamieszczać krytyczne, a czasami wręcz obraźliwe komentarze na temat swojej szkoły, nauczycieli i pewnego ucznia, który zawsze cieszył się szc...