rozdział szósty

154 26 5
                                    

          Seoul Science High School była jedną z najbardziej szanujących się szkół średnich w całym mieście, uczęszczanie do tej szkoły było zaszczytem, który przypadkiem kopnął Jimina, w dodatku chodził do klasy medycznej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

          Seoul Science High School była jedną z najbardziej szanujących się szkół średnich w całym mieście, uczęszczanie do tej szkoły było zaszczytem, który przypadkiem kopnął Jimina, w dodatku chodził do klasy medycznej. I to wcale nie dlatego, że jego ciotka była mało ogarnięta, a on od zawsze lubił kroić żabki. Klasa sportowa, o której marzył przez połowię gimnazjum?  To była już tylko przeszłość. A szkoła średnia która była najlepszym co mogło przytrafić się w jego życiu, stała się również najgorszą rzeczą.

          Jimin był śpiochem i dodatkowe dwadzieścia minut, które spędzał na dojeżdżaniu metrem i kolejne pięć minut pieszo sprawiały, że spóźniał się niemalże codziennie. Tak było i dzisiaj. Wiedząc, że zaczyna dzisiaj zajęciami praktycznymi w laboratorium zbytnio nie śpieszył się, bo pani Choi, która ich uczyła zawsze mu pobłażała. Po drodze na drugie piętro zdążył zahaczyć o automat do kawy, na którą miał straszną ochotę od wczoraj, a niestety w jego domu wszelkie takie używki nie były akceptowane. Zalety życia z lekarzami. 

          Do klasy wpadł jako ostatni. Nic nowego. Zgarnął z wieszaka swój fartuch laboratoryjny i wyrzucił kubeczek do śmietnika stojącego przy drzwiach. Przemycenie jedzenia czy picia do tej sali było cudem.  Zaraz za nim do sali weszła nauczycielka i zaczęła lekcje nie czekając, aż uczniowie zajmą swoje miejsca. 

           Jimin westchnął opadając ciężko na swoje krzesełko. Miejsce obok niego już zajmował Taehyung, który nerwowo stukał palcami o blat ławki. 

           — Wiesz, że otwierają radiowęzeł? I nie uwierzysz kto się tym będzie zajmował! Ta mała smarkula, obrzydliwy karaluch...

          — Yoonsun? Siostra Kooka?

          — Nienawidzę jej pyska i głosu, jak ja babcię kocham.

          — Twój entuzjazm mnie zabija, żabciu.

          Taehyung zawsze miał pod górkę z relacjami z młodą Jeon, przez tyle lat, ile Kim przyjaźnił się ze starszym, nie potrafił znaleźć wspólnego języka z dziewczyną, chociaż Park musiał przyznać, że wina nie leżała tylko po jego stronie. Młoda zawsze była wyszczekana, co tylko się stało, od razu leciała do matki lub ojca poskarżyć się na Taehyunga, przez co i jego relacje z rodzicami Jungkooka pozostawiały wiele do życzenia. 

          Lekcja minęła spokojnie, ku szczęściu Jimina pani Choi nie pytała z zadanego wcześniej materiału, ponieważ nie miał już żadnego nieprzygotowania, a jego oceny pozostawiały wiele do życzenia. Cóż, nigdy nie miał smykałki do chemii laboratoryjnej w przeciwieństwie do jego przyjaciela, który zawsze mu pomagał w pisaniu prac. 

           Kiedy wyszli z sali od razu skierowali się z stronę stołówki, gdzie zapewne czekał na nich Jungkook. Całą drogę przegadali poruszając każdy bezsensowny temat, który nasunął ich się na język. Dostrzegając dużą grupę osób skupionych w jednym miejscu wymienili ze sobą spojrzenia i zaczęli przeciskać się przez ludzi. Kilkadziesiąt osób stało w kółeczku, trzymając w dłoniach telefony i nagrywając całe zajście. A nagrywać było co, bo na środku dostrzegli dwójkę uczniów urządzających sobie bójkę.

s.m.i.l.e. #yoonseok #taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz