Rozdział 2

5.5K 169 28
                                    

Poczułam jak uderzam w jakieś ciało.

No nie jeszcze to.

Zaczęłam odczuwać siłę grawitacji, która przyciągała mnie do ziemi.

Na szczęście w ostatniej chwili nieznajomy mnie złapał.

Próbowałam przyjrzeć się mojemu bohaterowi, ale miał kaptur tak naciągniety, że nie umiałam zobaczyć twarzy.

Uśmiechnęłam się do niego i już chciałam mu podziękować i przeprosić, ale później stwierdziłam, że nie mam za co, więc zaczęłam się na niego narzucać.

- Po jaką cholerę stoisz jak jakiś kołek na środku drogi! Jeszcze jakbyś stał z boku, ale nie, pan wspaniały musi stać na samym środeczku!

- Wiesz zwykłe dziękuję lub dzięki by wystarczyło. - Powiedział z rozbawionym głosem od którego na początku chciałam się rozpłynąć, ale musiałam być twarda.

- Omal przez ciebie nie stłuczyłam sobie zadka. - Powiedziałam z wyrzutem.

- Pragnę ci przypomnieć, że cię złapałem dzięki czemu twój jak to nazwałaś zadek jest cały. A poza tym to twoja wina, że w mnie wtrąbiłaś. - Stwierdził z spokojem w głosie, splatając swoje ręce na piersi, przy czym wyglądał na bardzo pewnego siebie.

Bardzo dobrze wiem, że to wszystko było moja winą, ale cóż jak na prawdziwą kobietę przystało najlepiej jest całą winę zwalić na faceta (nawet jeśli się go nie zna).

Zrobiłam do niego obrażoną minę i już miałam mu coś odpowiedzieć, kiedy usłyszałam dźwięk mojego cudownego budzika.

Na wyświetlaczu widniał napis: wypiepszaj z tego łóżka bo się spóźnisz jak zwykle (chociaż to i tak nie uniknione).

Muszę zmienić to hasło, które wymyśliła Lucy.

Patrzę na zegarek. 30 min po czasie! Wczas mi zadzwoniło to martwe gówno.

Zostało mi 2 min. Cholera. Lucy się na mnie wścieknie.

Z zamyśleń wyrwał mnie głos mojego nowego znajomego.

- Fajne hasło - powiedział z śmiechem.

Spojrzałam na niego i jedyne co dostrzegłam spod kaptura to piękny uśmiech i prześliczne zielone oczy.

Już miałam mu odpowiedzieć coś w stylu dzięki, ale nie umiałam wymusić ani słowa, a on szybko znów schował się w kapturze.

- Dobra musze juz lecieć - powiedział. - Miłego dnia - i odszedł nie dając mi odpowiedzieć.

Stałam przez kilka sekund i patrzyłam na odchodzącą sylwetkę.

W końcu odwracam się w swoją stronę i idę do kawiarni, w której ma czekać Lucy.

Tym razem już nie biegnę, ponieważ nie chcę już na nikogo wpaść.

Tak właściwe powinnam podziękować temu facetowi. Pomógł mi a ja go ochrzaniłam i nawet nie podziękowałam.

Ale z mnie zołza.

I tak już go chyba nigdy nie zobaczę. Nawet nw jak ma na imię.

W końcu dotarłam do kawiarni.

Patrzę na zegar i stwierdzam że jestem idealnie spóźniona.

Między stolikami próbuję wyszukać się blond włosów moje przyjaciółki, kiedy usłyszałam za sobą jej głos.

- Spóźniłaś się.

***
Hej wiem,że na razie krótko i nudno, ale później powinno się rozkręcić 😉

Karo1204

Przypadek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz