POV. MILIAN
Kilkanaście minut później znajdujemy się już pod szpitalem.
Pani siedząca za ladą recepcji podniosła głowę i automatycznie wbiła swoje zdziwione oczy w moją twarz.
- Chcemy jakiś informacji na temat stanu zdrowia pacjentki Carly Evans. - Powiedział Jasper z spokojem w głosie.
Po słowach gwardzisty kobieta wróciła na ziemię i zaczęła szukać jakiś informacji.
- Ach tak. To ta biedna dziewczyna. Przyjechała tu do nas ledwo żywa. Od razu wzięli ją na blok operacyjny. Na razie jeszcze nic nie wiadomo o jej stanie. Jeśli państwo chcą to możecie pójść pod salę operacyjną. - Wskazała ręką w naszą prawą stronę. - Trzeba...
- Wiemy, znamy drogę. Dziękujemy - Przerwał jej brat Carly i ruszył w wskazanym przez kobietę kierunku.
Poszliśmy wszyscy za nim, aż dotarliśmy pod drzwi od sali operacyjnej.
Usiadłem na ziemi podpierając się plecami o ścianę.
- To ja może pójdę po jakąś kawę? - Zasugerowała Sara patrząc na każdego z nas po kolei.
Wszyscy jednocześnie stwierdziliśmy, że to bardzo dobry pomysł.
- Pójdzie ktoś z mną? Bo ja wszystkich tych czterech kaw nie przyniosę.
- Pójdź z gwardzistą a ja zostanę z księciem. - Odparł Brunet.
- Przykro mi, ale uważam, że powinienem zostać i ochraniać króla. - Stwierdził gwardzista patrząc na mnie.
- Jasper spokojnie. Jest środek nocy, my siedzimy pod salą operacyjną i nikt z zewnątrz nie wie o tym, że tu jestem. Wydaje mi się, że nikt więcej nie będzie chciał mnie zabić. Możesz iść. Nie bój się o mnie.
Pokiwał głową i poszedł razem z Sarą poszukać sklepiku lub automatu z kawą.
Zostałem już tylko z bratem Carly.
Wzrok miałem wpatrzony w swoje dłonie, ale zauważyłem kątem oka jak siada obok mnie.
- Chyba nie zdążyliśmy się jeszcze poznać. Jestem Alan. - Podał mi dłoń z lekkim uśmiechem.
Ma taki sam uśmiech jak Carly.
- Max. - Odwzajemniłem gest. - Carly mi trochę o tobie opowiadała. Wspomniała mi o twojej narzeczonej. Przykro mi.
Brunet tylko machnął ręką.
- Teraz mam najwspanialszą dziewczynę na świecie. To ja powinienem współczuć tobie. Jednego dnia straciłeś ojca, zostałeś królem a teraz umiera dziewczyna, która o ile się nie mylę kochasz.
Spojrzałem na niego.
- Nie mylisz się. Kocham ją ponad życie.
- To dobrze. Ona też mi trochę mówiła o tobie i Opowiedziała tą waszą historię. Mówiła też o tym dziecku, o twojej narzeczonej... Nawet nie wiesz jaka była załamana. - Spojrzał na mnie uważnie. - Ale i tak widać było, że bardzo cię kocha. Chciała się z tobą skontaktować, ale nie miała jak.
- Ja też chciałem z nią porozmawiać, wyjaśnić, ale pewnej nocy zobaczyłem ją z tobą i myślałem, że jesteś jej chłopakiem i odpuściłem.
Zaśmialiśmy się obaj.
Teraz myśl, że chłopak siedzący obok mnie mógłby być jej nowym chłopakiem wydaje mi się niedorzeczna.
- To dlatego podczas tańca patrzyłeś na mnie jakbym miał się pod twoim wzrokiem zapaść pod ziemię? - Zapytał rozbawiony.
- Przepraszam. Nawet nie wiedziałem, że tak robię.
- Co teraz zrobisz?
- W jakim sensie?
- No, jesteś królem. Za kilka godzin planowo miałeś wziąść ślub. A teraz siedzisz pod salą operacyjną i czekasz na jakieś informacje o stanie zdrowia mojej siostry. Jestem po prostu ciekawy jaki jest twój plan.
- Nie mam planu. Wszystko co dzieje się w moim życiu jest przypadkiem. Jedyne czego teraz chce to zobaczyć Carly żywą. Tego najbardziej chce. A jeśli przeżyje... - Spojrzałem mu poważnie w oczy - To w przyszłości oświadczę się jej.
On uśmiechnął się do mnie i Poklepał mnie po ramieniu.
- Masz moje błogosławieństwo, ale pamiętaj jeżeli mi ją skrzywdzisz to zapomnę, że jesteś królem i złoje ci dupsko. Rozumiesz?
- Jasne. Jeżeli ją skrzywdze masz moje specjalne pozwolenie na to. - Uśmiechnąłem się do niego i w tym momencie wrócili Jasper z Sarą a w rękach trzymali kubki z kawą.
Dziewczyna podała mi i Alanowi kubki trzymane przez siebie w rękach i wzięła jeden z ręki gwardzisty.
Siedzieliśmy wszyscy razem pogrążeni w rozmowie, kiedy z sali wyszedł lekarz.
Wszyscy momentalnie wstalismy na równe nogi i podeszlismy w stronę mężczyzny.
- Są państwo rodziną Carly Evans? - Spojrzał na wszystkich i oczywiście jego wzrok spoczął na mnie.
- My jesteśmy jej rodzeństwem - Alan wskazał na siebie i siostrę. - A pozostali to jej przyjaciele może Pan mówić.
- A więc... Operacja się powiodła. Usuneliśmy kule, ale dziewczyna i tak znajduje się w stanie krytycznym. Na szczęście nie oberwała prosto w serce, ale mało brakowało. Straciła bardzo dużo krwi. Z przykrością stwierdzam, że to, że będzie żyć jest bardzo mało prawdopodobne...
Nogi zaczęły się pod mną uginać.
- ... Podłączymy ja teraz do aparatury i będziemy czekać. A teraz przepraszam muszę się zająć moją pracą. - Skłonił się lekko przed mną i poszedł w swoją stronę.
Drzwi do sali operacyjnej otworzyły się a z niej na noszach jechała lub jechało ciało Carly.
Była cała blada.
Jej usta, które normalnie były koloru różowego teraz miały kolor śniegu.
Jej włosy, które na codzień były orzechowe teraz wyglądały jakby wypłowiały.
Wyglądała jak martwa.
Patrzę na nią a po głowie chodzi mi jedno pytanie.
Carly żyje, ale na jak długo?
CZYTASZ
Przypadek
RomansDwójka dorosłych osób. Różni ich prawie wszystko ale łączy ich jedno PRZYPADEK Więcej informacji w wstępie 😉 Zapraszam do czytania 😘