Gdy Nico przybył do obozu, padał deszcz. Nie odezwał się do nikogo. Chociaż to może zasługa tego, że nikogo po drodze najzwyczajniej w świecie nie spotkał. Chciał wejść niezauważony do swojego domku. W zasadzie nie w celu ponownego schowania się przed światem. Miał zamiar wszystko sobie przemyśleć, a później szczerze porozmawiać z Willem. Oczywiście, nie mowa tu o żadnych miłosnych wyznaniach czy innych tego typu sprawach. Chciał go przede wszystkim przeprosić za to, co wygadywał wcześniej, oraz zapytać, czy część tego, co później przypadkiem usłyszał, nie była może prawdą.
Postanowił, że na początku nie będzie się tym zadręczać, tylko w końcu porządnie pójdzie spać. Może wory pod oczami i widoczne w nich zmęczenie nie będzie tak wielkie, przez co trybiki w mózgu Solace'a nie będą się obracać jedynie wokół lekarstw, które przypisze mu przy następnej wizycie w infirmerii. Przeczuwał, że jej nie uniknie.
Wszyscy najprawdopodobniej byli albo na kolacji, albo powoli zbierali się w swoich domkach, gdyż zaczynało się ściemniać. I pierwszą osobą, którą Nico w ogóle zobaczył po przybyciu do obozu... był właśnie Will Solace.
Chyba zmierzał do swojego domku. Stanął jak wryty widząc syna Hadesa. Faktycznie wyglądał inaczej. Był ewidentnie zmęczony.
Przez chwilę jedynie się w siebie wpatrywali. Nawet z tej odległości (Will stał od niego jakieś dwa metry) Nico nie miał problemu z odczytaniem ulgi z jego niebieskich oczu. Otworzył nawet usta, żeby się przywitać, ale nie wydusił z siebie ani słowa. Will miał podobnie. Chciał tak dużo mu powiedzieć, lecz ostatecznie zamknął półotwarte usta. Obaj nie sądzili, że mogą przeżyć tak niezręczną chwilę w swojej obecności.
Cisza była w tamtym momencie nieznośna. Nie słyszeli śmiechów innych obozowiczów, deszcz nie bębnił zbyt mocno w dachy. Najwyraźniej nawet natura pragnęła zainicjować ich wspólną rozmowę.
Nikowi przemokła bluzka. Na jego ramionach pojawiła się gęsia skórka, ale nie potrafił zwyczajnie się odwrócić. Planował w głowie co mu powie, układał sobie dialog, który zakończyłby się zwyczajnym uściskiem dłoni na przypieczętowanie przyjaźni, podczas którego wyjaśnili by sobie zupełnie na luzie wszystkie konflikty i który pozbawiony byłby jakichkolwiek głębszych uczuć.
Ostatecznie stało się trochę inaczej.
- Przepraszam - powiedział Nico, ze zdumieniem patrząc, jak usta Willa w tym samym momencie wypowiadają to samo słowo.
W głębi duszy bardzo mocno odetchnął. Atmosfera się rozluźniła. Może stali od siebie w odległości jakichś dwóch metrów, ale Nico zobaczył, że Solace również się rozluźnił.
Chociaż syn Hadesa trochę się denerwował. A ostatnio nabył się niezbyt miłego nawyku mówienia zbyt dużo tego, co mu ślina na język przyniesie w takich sytuacjach.
- Ja... to był impuls, że uciekłem z obozu - musiał patrzeć ze skruchą w górę, żeby dostrzec jego spojrzenie. - Nie, poczekaj - nie pozwolił mu dojść do słowa podnosząc dłoń. - To moja wina - wydusił. - Jeśli... jeśli się martwiłeś czy... czy coś, to przepraszam - odchrząknął. - Naprawdę. Po prostu...
No właśnie. Po prostu co? Po prostu jestem w tobie tak zakochany, że słysząc tamte słowa naprawdę chciałem uciec od dosłownie wszystkiego? Po prostu nie mógłbym znieść spojrzenia twoich niebiańskich oczu nie zastanawiając się, czy to wszystko nie było przypadkiem tak, jak mówiłeś? Po prostu nie mógłbym patrzeć na siebie w lustrze wiedząc, że jesteś ze mną tylko dla mojej korzyści i mojego poczucia przynależności?
- Po prostu pierwszy raz od długiego czasu tak bardzo mi na czymś zależało, Will. I... jak dowiedziałem się, że "to nie z twojej woli" to... no rozumiesz. Znów miałem takie... poczucie samotności. Przeniesienie się cieniem było impulsem. W zasadzie nie przez cały tydzień, ale... słuchaj, to jest troszkę tak, że nie zależało mi już na samym sobie.
CZYTASZ
without sunglasses | solangelo
Fanfictionjak dużo nieudanych bankietów, słonecznych plam, rodzinnych prób, samotnych wędrówek czy dziwnych pierwszych razów będzie musiał przeżyć Nico, żeby zrozumieć nieśmiałe, delikatne i nowe uczucie zakochania? dość przyjemna historia z uniwersum herosó...