Will Solace nigdy nie przepadał za jesienią, ale tegoroczna zapowiadała się naprawdę pięknie. Zimno jeszcze nie doskwierało, ale większość mieszkańców Obozu Herosów była poubierana w lekkie kurtki. Kolorowych liści leżących na ziemi nie było jeszcze dużo, a trawa nie wyschła. Mimo to powietrze pachniało zbliżającą się nieuchronnie nową, kolorowo przyodzianą porą roku.
Kilka dni po pechowym bankiecie w Podziemiu świeciło słońce. Wydawać by się nawet mogło, że patrząc tak z góry mogło się dostrzegać to, co miało się wydarzyć, i uśmiechać się na samą myśl. To właśnie te radosne promienie sprawiły, że połowa obozu, nawet mieszkaniec domku numer 13, wstała dziś wcześniej w podejrzanie dobrych humorach.
Nica obudziło światło przedostające się przez niezasłonięte na noc okno. Emanowało dziwnym ciepłem i spokojem, które kazały mu się uśmiechnąć. Nie pamiętał kiedy ostatnio jego twarz rozświetlił uśmiech o tak wczesnej porze.
Zrzucił z siebie pościel, która chyba po raz pierwszy w życiu wydała mu się być gładka i szybko się ubrał. Nie chcąc budzić słodko śpiącej młodszej siostry napisał jej szybko na kartce niedbałym pismem, gdzie się wybiera. Miał szczęście, że szkielety w Podziemiu zdążyły nauczyć ją czytać.
Wychodząc z trzynastki naciągnął na głowę kaptur bluzy. Powietrze pachniało świeżo i wyjątkowo czysto. Przystanął przed swoim domkiem, rozglądając się dookoła. Było kolorowo. Chyba po raz pierwszy zaczął przysłuchiwać się dźwiękom przyrody. Ptakom, które zaczęły śpiewać już wcześnie rano. Delikatnemu szumowi liści targanymi przez wiatr. A po chwili swoim krokom, gdy ruszył z miejsca. Patrząc na cienie pomyślał o plamach na słońcu.
I wiedział co musi zrobić.
* * *
Blondyn nie pukał przed wejściem do trzynastki, tylko bez zapowiedzi otworzył drzwi, uprzednio wycierając buty na wycieraczce. W środku nie zastał jednak tego, kogo oczekiwał. Na swoim łóżku z rozgrzebaną pościelą siedziała jednak Mare, która gdy tylko zobaczyła gościa szybko schowała coś pod poduszkę.
- Cześć Will! - rozpromieniła się wyciągając ręce do przytulasa. Solace uścisnął ją z uśmiechem, po czym przysiadł obok niej.
- Gdzie Nico? - spytał.
Mała zmarszczyła brwi.
- A ile dostanę za takie poufne i tajne informacje?
- Eee... no - chłopak podrapał się w kark. - Mogę ponosić cię na barana?
- To decydowanie za mało - odparła, zakładając ręce na piersi. - Ale możesz mi dać batonika, którego wczoraj dostałeś od Percy'ego. Widziałam jak ci go rzucił.
- Och, no dobra.
Nie ma to jak handlowanie informacjami o miejscu pobytu twojego chłopaka z pięciolatką. Zaczął gorliwie przeszukiwać kieszenie, aż natknął się na (co prawda połamanego, ale zawsze) batona.
- Proszę bardzo.
Mare zmierzyła wzrokiem słodycz, odłożyła go obok siebie a potem sięgnęła pod poduszkę. Wyciągnęła stamtąd uprzednio prędko schowaną, pomiętą kartkę.
- Interesy z tobą to sama przyjemność - odparła, a Willowi zachciało się śmiać. Zagryzł jedynie wargę pozostając poważnym i podał jej rękę.
![](https://img.wattpad.com/cover/100041443-288-k80778.jpg)
CZYTASZ
without sunglasses | solangelo
Fanfictionjak dużo nieudanych bankietów, słonecznych plam, rodzinnych prób, samotnych wędrówek czy dziwnych pierwszych razów będzie musiał przeżyć Nico, żeby zrozumieć nieśmiałe, delikatne i nowe uczucie zakochania? dość przyjemna historia z uniwersum herosó...