- Will, gdzie my idziemy? - zapytał Nico, bo chłopak już od kilku minut nie zwalniał tępa ANI nie puszczał jego ręki. I było to trochę niepokojące.
- Daleko od miejsc, w których można walczyć - mruknął.
- Przepraszam - jęknął syn Hadesa. Ton jego głosu przypominał trochę przeprosiny dziecka po odpyskowaniu rodzicom. - Naprawdę nie chciałem dziś chwytać za miecz.
- Mówiłem ci, żebyś dzisiaj odpuścił sobie zajęcia.
- Ale ja naprawdę nie miałem co ze sobą zrobić! To była... jedna, wielka, katastrofalna nuda.
- Mogłeś przyjść po mnie, porobilibyśmy coś razem.
Zagadką nadal pozostaje, dlaczego myśli takiego niewinnego czternastolatka jakim był Nico Di Angelo pobiegły w tamtym momencie w zdecydowanie złym kierunku. Szybko je więc od siebie odgonił.
- I poszedłem na łucznictwo, a nie szermierkę - dodał.
- A co to za różnica?
- 'To tylko jeden dzień bez wymachiwania mieczem' - Nico zaczął naśladować głos Willa. - 'Dasz radę'.
Kącik ust blondyna uniósł się w górę, ale zaraz potem spojrzał na niższego chłopaka spode łba.
- Wcale nie jesteś posłusznym pacjentem. Powinienem zabrać ci wszystkie naklejki 'dzielny pacjent' za karę.
- Ani jednej mi nie dałeś.
Will dopiero wtedy sobie przypomniał, że faktycznie nigdy żadnej mu nie podarował, a to ze względu na to, że posiadał takowe jedynie w kształcie serduszek. A nie chciał, aby Nico w jakikolwiek sposób poczuł, że się narzuca czy coś podobnego. Postarał się ukryć zakłopotanie, jakie wpłynęło na jego twarz.
- Ej, Solace, daleko jeszcze? Chyba boli mnie ręka.
Will prawie podskoczył. Zupełnie zapomniał o krwawiącym nadgarstku Nica, a przecież zabrał go stamtąd przede wszystkim ze względu na to, żeby go opatrzyć.
- Na bogów, co ze mnie za lekarz.
- Właśnie, co z ciebie za lekarz - odparł ironicznie młodszy.
- Siadaj.
Nico popatrzył na niego jak na idiotę. Stali na jednej z polan między polami z krzakami truskawek, które z wiadomych powodów (czyt. wrzesień) w truskawki obfite nie były.
- Ale...
- Siadaj. Muszę to opatrzyć.
Di Angelo usiadł na trawie, chociaż nadal nie spuszczał tego specyficznego spojrzenia z Solace'a. Ten klęknął przy nim wyciągając z kieszeni wszystkie rzeczy potrzebne do opatrunku: bandaże, wodę utlenioną, nawet ambrozję. Ujął delikatnie dłoń Nica, która cała była zakrwawiona. Rana była głębsza niż początkowo myślał i zastanawiał się jedynie, dlaczego jego młodszy towarzysz zupełnie się na to nie skarżył. Ba, nawet nie dawał po sobie poznać, że cokolwiek czuje.
- Nosisz to wszystko zawsze, czy tylko kiedy jesteś ze mną i wiesz, że sobie coś zrobię? - zapytał Nico przypatrując się dłoniom Willa owijającym bandaże wokół rany. - I co jeszcze przetrzymujesz w tych kieszeniach 'na wszelki wypadek'?
Solace, nie odrywając wzroku od wykonywanej przez niego czynności, uśmiechnął się znacząco.
- Pr...
- Dobra, nie kończ - wszedł mu w słowo Nico kręcąc nerwowo głową.
Blondyn się roześmiał.
CZYTASZ
without sunglasses | solangelo
Fanficjak dużo nieudanych bankietów, słonecznych plam, rodzinnych prób, samotnych wędrówek czy dziwnych pierwszych razów będzie musiał przeżyć Nico, żeby zrozumieć nieśmiałe, delikatne i nowe uczucie zakochania? dość przyjemna historia z uniwersum herosó...