Następny tydzień z pewnością nie należał do najzdrowszych w życiu Nica. Zupełnie nie miał co ze sobą zrobić, więc przenosił się cieniem gdzie popadnie. I ewentualnie spał. Wydawało mu się, że zaczyna być bledszy niż wcześniej, a już na pewno wychudł. Jadł okazjonalnie. Podróżował zdecydowanie więcej niż powinien. I nie miał kontaktu ze słońcem. A przynajmniej starał się o nim nie myśleć.
Cały czas balansował na granicy ziemi i królestwa jego ojca. Przez ubiegłe dni przenosił się cieniem jedynie do miejsc na powierzchni. Któregoś razu przeniósł się pod obóz Jupiter. Widział z daleka Reynę. Była dla niego kimś bliskim, jednak... wiedział, że pozostałaby lojalna wobec reszty Greków i zawiadomiła ich o tym, że Nico ją odwiedził. Więc obserwował jedynie z ukrycia. Z jednej strony brakowało mu rozmów z ludźmi, do których już zdążył się przyzwyczaić.
Często przenosił się na pola, na których nie było żywej duszy, tylko po to, aby poleżeć na suchej trawie kującej w odsłonięte ramiona i popatrzeć w błękitne niebo.
Jednak podświadomie pragnął zobaczyć się z kimś bliskim, mimo iż odganiał od siebie tę myśl. Znów zaczynało mu brakować dzieciństwa i spokoju.
Właśnie dlatego, gdy kilka dni później znów miał przenieść się cieniem do zupełnie niespodziewanie wybranego miejsca, skończył w Podziemiu. Nie myślał dokąd się przenosi, zawsze miejsce wybierał podświadomie - na czuja. Zdziwił się jednak tylko trochę, gdy zorientował się, że przybył do Elizjum. A trwało to chwilkę, gdyż na murze widniał wielki napis z kości, wykonany przez samego Pana Śmierci (kiedyś ojciec mu się tym chwalił (chyba naprawdę nudziło mu się bez Persefony)). Skonfundowanie było spowodowane raczej tym, że żywi nie powinni mieć tam wstępu. Nawet kategorycznie nie mogli. Ale... może Hades wiedział po prostu, jak bardzo Nico aktualnie umierał od środka.
Pojawił się za bramą, będąc aktualnie w środku Pól Elizejskich. Jakie to uczucie? W sumie Nico nawet nie czuł się nadzwyczajnie. Czuł się zmęczony (ach, co za niespodzianka).
Elizjum było niewątpliwie jedyną wesołą częścią Podziemia. Było osiedlem. Bardzo ładnym osiedlem. Domki w zasięgu wzroku Nica były wyjątkowo zadbane, a każdy ich szczegół idealnie dopracowany i zapewne dopasowany do właściciela. Chłopak dość często mijał to miejsce, ale nigdy nie przyglądał mu się dokładnie. Mieszkania pochodziły ze skrajnie różnych epok, zaczynając od rzymskich willi, a kończąc na współczesnych tworach. Na trawnikach kwitły złote i srebrne kwiaty (chociaż Nico i tak wolał słoneczniki). Sama trawa nie była wyschnięta, jakby się mogło wydawać - mieniła się różnymi kolorami. Całkiem niedaleko rozciągała się polana i skupisko drzew - coś na rodzaj parku. To obudziło w Nicu następne wspomnienia. Za domkami i parkiem udało mu się dostrzec jezioro, którego tafla była nieskazitelnie błękitna. Jemu jednak nie zdążył się przyjrzeć, bo jego uwagę zaczął zaprzątać ktoś inny. Ktoś, kto właśnie stanął naprzeciw niego.
Wstrzymał oddech zapominając o wszystkim innym. Tak dawno jej nie widział. Patrzył w ciemne oczy Bianki Di Angelo. Co prawda na wpół przezroczystej, ale... to i tak była Bianca.
Ona również patrzyła na niego. W jej spojrzeniu malowało się po części zdziwienie i radość.
- Nico - powiedziała cicho.
- Bianca - chłopakowi to słowo ledwo przecisnęło się przez zaciśnięte gardło.
To było kolejne ze specyficznych uczuć w jego życiu. Spotkanie na Polach Elizejskich - na których nie powinno być żadnej żywej osoby - zmarłej przed kilku laty siostry, której imienia nie wypowiadał od nie wiadomo jak dawna, mimo iż myślenie o niej bywało nawet zbyt częstą czynnością w ostatnim czasie.
CZYTASZ
without sunglasses | solangelo
Fanfictionjak dużo nieudanych bankietów, słonecznych plam, rodzinnych prób, samotnych wędrówek czy dziwnych pierwszych razów będzie musiał przeżyć Nico, żeby zrozumieć nieśmiałe, delikatne i nowe uczucie zakochania? dość przyjemna historia z uniwersum herosó...