Jakiś taki słaby wyszedł ten rozdział, ale za to mamy nową postać. Yeeeey. Spokojnie, lepiej ją poznacie w następnych rozdziałach. ;) Oczywiście nie zabraknie naszej ulubionej Ami. <'33 No i znów jestem leniwa, żeby sprawdzać błędy. :v Możliwe też, że już was zaczynam nudzić, bo rozdział podobny do 6 (?), ale to dopiero cisza przed burzą. :3 Po prostu nie mogę się doczekać, jak będziecie jechać po tym rudzielcu w następnych częściach. XD
-------
Yuuri otworzył szeroko oczy i próbował sobie poukładać co się właśnie dzieje. Ami GO całowała. Zdawało się, że próbowała pogłębić pocałunek, ale on do tego nie dopuścił. Rudowłosa widocznie czerpała z tego przyjemność, a japończyk czuł jedynie złość i obrzydzenie. Nie wyobrażał sobie całować kogoś kto nie jest Victorem. Apropo Victora. Ciekawe co by zrobił gdyby ich teraz zobaczył. A może już widział. Zdaje się, że nawet go tu nie było, bo Yuuri kątem oka przeleciał lodowisko (a raczej część jaką udało mu się zobaczyć) i zdawało się, że są tu jedyni. Oni sami, połączeni w gorzkim pocałunku. Nie wytrzymał, gdy ta zaczęła na niego napierać. Widać domagała się więcej. Zdawała się ignorować to iż japończyk nie wykazywał żadnych chęci, aby kontynuować to co robili w danej chwili. W końcu odepchnął ją od siebie i patrzył na nią zamglonym wzrokiem. Ona nie robiła sobie nic z tego, że już ma ukochanego? Albo świetnie zdawała sobię z tego sprawę, ale było jej to kompletnie obojętne. Na jej twarzy dało się zauważyć cień uśmiechu, który idealnie pasował do jej rumieńców. Yuuri zmierzył ją jeszcze raz wzrokiem i bez słowa, udał się do szatni. Ami stała na środku lodowiska nadal nie rozumiejąc co zrobiła źle. Przecież chciał wiedzieć co czuje.
Yuuri nie zastał Victora w szatni (czego się po części spodziewał). Szybko przebrał łyżwy i wyszedł na zewnątrz. Momentalnie zatrzymał się po opuszczeniu budynku, spojrzał w górę i przymykając powieki, dał płatką śniegu opadać na jego rozgrzaną skórę. Musiał odetchnąć i ułożyć sobie wszystko w głowie. Po niedługiej chwili ruszył leniwym krokiem przed siebie. Dosyć powolnie zmierzał ku apartamentowi. Powoli uświadamiał sobie, że skoro Victora nie było to musiał widzieć całe zdarzenie. Ale czemu nie zareagował? To pytanie definitywnie dręczyło go do samego powrotu do domu.
Oczywiście w drzwiach przywitały go psy, które w przeciwieństwie do ich pana, wręcz kipiały radością. Zdjął niepotrzebne części garderoby i udał się w głąb mieszkania. Zastał Victora, który krzątał się po domu. Wyglądał jakby czegoś szukał (pewnie powodu dlaczego wciąż jest z Yuurim XD). Yuuri uśmiechnął się smutno, a ten tylko zmierzył go lodowatym spojrzeniem. Prosiaczek poczuł okropne dreszcze. Chciał mu wszystko wytłumaczyć, ale był świadom, że Victor pewnie nie będzie go słuchał (bądź mu nie wierzył). W sumie, nie dziwi mu się. Dostał już tyle powodów do tego. Spodziewał się, że pewnie zaraz usłyszy że z nimi koniec, lecz nic takiego nie nastąpiło. Znów się nie odzywał.
- Widziałeś? - zapytał drżącym głosem.
- Wszystko. - odpowiedział równo lodowato.
- Ja...
- Nie musisz się tłumaczyć. - przerwał mu. - To co zobaczyłem mówiło wystarczająco dużo.
Yuuri nawet nie wiedział, kiedy zaczął płakać. Rosjanin nie zmienił nadal swojego wyrazu twarzy. Wciąż patrzył oschle na swoją drugą połówkę, która zraniła go równo mocno tamtym czynem. Nie wiedział czy to po prostu kolejne zabawy Ami, czy Yuuri na prawdę bawi się z nim w kotka i myszkę. Był tym wszystkim zmęczony. Odszedł od japończyka, kierując się do sypialni. Yuuri cały drżał na ciele, a łzy nie ustępowały. Tak łatwo można go zranić. Wystarczy powiedzieć kilka nieodpowiednich słów. Cały zapłakany udał się na kanapę w salonie, aby usiąść i się uspokoić. Siedział tak do wieczora, aż w końcu oddał się zmęczeniu i usnął.
(godzinę później)
Victor opuścił sypialnię, aby udać się po coś do jedzenia. Płakanie w poduszkę przez dobre pół godziny, a następnie gapienie się w sufit aż do teraz pobudza apetyt, nie ma co. Kierując się w stronę kuchni, zastał japończyka śpiącego na kanapie. Leżał skulony, zarumienionymi policzkami i oczami opuchniętymi od płaczu. Victor podszedł do niego i najdelikatniej jak tylko mógł, zdjął mu opadające z nosa, okulary. Odłożył je na stolik obok, a następnie okrył go szczelnie kocem. Przyglądał mu się jeszcze przez chwilę, ale żołądek znów dał o sobie znać.
Następny miesiąc spędzili na ograniczaniu kontaktu wzrokowego i wszelkich rozmów. Zwykle nie odzywali się do siebie, no chyba że byli zmuszeni na treningu. Rosjanin przestał być kochanym Victorem, który za każdym razem witał Yuuriego z otwartymi ramionami, który ciągle się uśmiechał, który zawsze po treningu go wychwalał i całował. Teraz było inaczej. Zawsze stał z założonymi rękoma i nawet nie starał patrzeć mu w oczy. Po treningu nie odzywał się ani słowem. No może jedynie czasem, ale było to tylko związane z podpowiedziami jak może poprawić swój układ. Gdy tylko rudzielec znajdował się w pobliżu, rosjanin odchodził od podopiecznego i zostawiał ich sam na sam. Nie potrafił już jej znieść w swoim towarzystwie. Widać, że Yuuriemu bardziej ona odpowiada. A co kwestii spania. Yuuri oblegał kanapę, a Victor sypialnię. Zdarzało się czasem na zmianę. Srebnowłosy nie był chętny do spędzania nocy razem z nim. Japończyk zastanawiał się jak długo to jeszcze potrwa. Jak długo obaj jeszcze wytrzymają...
Victor właśnie siedział w sypialni i przyglądał się otworzonej na oścież szafy. Zastanawiał się co ma ze sobą zabrać. Jutro ma samolot do Moskwy. Będą się tam odbywały zawody w któych Ami również bierze udział. Właśnie rzucił kolejną rzecz na łożko, gdy w wejściu zjawił się Yuuri. Przez chwilę przyglądał się trenerowi. Po zebraniu się w sobie, odezwał się w miarę cicho:
- Powodzenia na jutrzejszych zawodach.
- Dziękuję. - odpowiedział nie patrząc w stronę drugiej osoby. Wolał się zająć składaniem przygotowanych rzeczy na łóżku.
- O której masz jutro lot? - dodał nieco śmielej.
- Czwarta/piąta rano.
- Pojechać z tobą? - Yuuri z całego serca liczył na "Tak.", ale wiedział jaka pewnie będzie odpowiedź.
- Dzięki, dam sobie radę. - kolejna fala smutku trafiła Prosiaczka.
Bez dalszego podejmowania prób udał się spać. Było późno, a nie chciał mu dłużej zajmować czasu. I tak nie miał co liczyć na normalną rozmowę. Czuł okropne kucie w sercu. "Niech już to się skończy..." - powtarzał cicho w myślach, kładąc się na kanapie. Może trzeba już to zakończyć, aby obeszło się bez zbędnego cierpienia.
(czwarta rano)
Victor cicho zbierał ostatnie potrzebne rzeczy - telefon, klucze itp. Jeszcze raz sprawdził czy wszystko ma i już miał udać się do drzwi, gdy obejrzał się jeszcze raz za słodko śpiącym japończykiem. Podszedł do niego i ukucnął przy jego posłaniu. Pocałował go delikatnie w czoło. Zaczął go głaskać po włosach, przyglądając się mu.
- Mój kochany... - uśmiechnął się i po krótce odsunął się od ukochanego.
Wyszedł w miarę cicho, aby nie zbudzić śpiącego królewicza.
(jakiś czas po lądowaniu)
- Pańska karta do pokoju, panie Nikiforov. - uśmiechęła się recepcjonistka. Rosjanin przytaknął równie uśmiechnięty i razem z kartą ruszył w stronę windy.
Przechodząc przez hol zauważył znajomą twarz. Momentalnie cały się rozpromienił i krzyknął machając entuzjastycznie w stronę znajomej.
- Marina!
- Ooo, dawno się nie widzieliśmy, Vitya. - uśmiechnęła się perliście brunetka.