2. Trening

308 12 0
                                    

-A! Tak! Chciałbym ci zaproponować fuchę zwiadowcy.- powiedział spokojnie, a mi szczęka opadła.

-Serio? Dlaczego?

-Wiesz... wygrałaś ze mną wyścig i pokonałaś jednego z najsilniejszych chłopaków ze strefy, już pierwszego dnia.- wytłumaczył -To jak będzie?

-Zgoda.- uśmiechnęłam się.

-Super. Jutro przyjdę po ciebie o 6:00. Wyryjesz swoje imię na głazie i zrobimy ci trening.

-Ogey, dziękuję i dobranoc.- pomachałam mu, zamknęłam drzwi i położyłam się spać.

Następnego dnia wstałam ok. godziny 5:00. Uczesałam się w kucyka i poszłam do kuchni.

-Cześć Mikayla!- przywitał mnie Patelniak -Co tak wcześnie?!

-Mam trening.- uśmiechnęłam się do niego.

-Aaaa... no faktycznie! Zapomniałem!

-Czekaj! To ty wiesz?- zdziwiłam się.

-No jasne! Jak każdy.- zaśmiał się.

-Aha. Fajnie wiedzieć.- usiadłam przy stole.

-Swoją drogą musisz być naprawdę utalentowana, co?- spojrzał na mnie.

-Skąd takie przypuszczenia?

-Wiesz... jeszcze nikt nie zaimponował Minho tak bardzo, że on sam zaproponował mu dołączenie do Zwiadowców JUŻ pierwszego dnia.- mówił podekscytowany nakładając nacisk na "już".

-To był komplement?

-No jasne!- zaśmiał się -Trzymaj.- podał mi talerz z sałatką i kubek mleka.

-Dziękuję.- uśmiechnęłam się do niego. Po około 5-ciu minutach mój talerz był czysty, a kubek- pusty, dlatego odniosłam naczynia do zlewu i pozmywałam po sobie.

-Wiesz, że nie musisz?- zapytał zdziwiony.

-Wiem, ale nie zaszkodzi mi to.- zaśmiałam się i poszłam pod wrota prowadzące do labiryntu. Oparłam się o ścianę i czekałam. Nie było mi dane pobyć chwilę sama, bo ktoś(czytaj: Minho) staną obok mnie i zapytał:

-Gotowa?

-Tak.- przytaknęłam. Złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić. W końcu doszliśmy do ściany, na której były wyryte zapewne imiona osób mieszkających w strefie. Nie które były przekreślone. 

-Trzymaj.- podał mi nóż i kijek -Wyryj tu swoje imię.- wskazał na kamienną 'tablicę'.

-Się robi.- złapałam przyrządy i wyryłam najładniej jak umiałam napis: "Mikayla" -Emm... Minho?- zapytałam oddając chłopakowi przyrządy.

-Słucham?

-Co to za przekreślone imiona?- chłopak westchną.

-Niektórzy chłopcy nie mieli tyle szczęścia i zgubił ich strach. Raczej nie muszę tłumaczyć co się z nimi stało, co?- zapytał na co ja pokiwałam głową na "nie" -Idziemy?

-Tak. Chodźmy.- tym razem Minho zaprowadził mnie na łąkę.

-Będziemy biegać. Trzy razy wokół całej strefy. Na dzisiaj to będzie tyle.- razem biegliśmy rozmawiając. Te trzy okrążenia minęły mi dość szybko -Ooo. Już pora obiadowa idziemy?- zapytał.

-Jasne! Zgłodniałam. To koniec na dziś?

-Tak. Jutro o 6 wrota się otwierają, a my idziemy do labiryntu. Alby twierdzi, że będzie ciepło, a on się nie myli.- pokiwałam głową, żeby oznajmić mu, iż zrozumiałam. Nie mogę się doczekać jutra. Poszliśmy razem na obiad. Usiedliśmy przy stole z Al'em, Newt'em i Ben'em. Jadłam prowadząc żywą rozmowę z moimi towarzyszami. Wróciłam do chatki. Do końca dnia nic się nie działo.

""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""

Słów: 443

Uwięziona w labiryncieWhere stories live. Discover now