*Clary*
Znajdowaliśmy się w mieście dzikich wilkołaków. Nie udało nam się pokonać demonów. Było ich zbyt wiele, no i były zbyt potężne.
Ze łzami w oczach pochylałam się nad ciałem Jace'a. Leżała na łóżku w domu Alana. Starałam się oczyścić jego rany i sprawić żeby choć trochę zaczęły się goić.
- Magnus zrób coś - wyszlochałam błagalnie.
- Pomożemy mu - wyszeptał niezbyt pewnie.
- Mów za siebie. To już jest trup - zobaczyłam Vincenta, stojącego w drzwiach.
Zaczęłam bezsilnie kręcić głową, zaprzeczając.
Po chwili poczułam jak ktoś mnie przytula.
Upadłam i wtuliłam w ramiona Aidena. Zamknęłam oczy zanosząc się szlochem.
- Nie mogę go stracić! - oznajmiłam tak głośno jak tylko mogłam.
Byłam zrozpaczona.
Prze 4 lata radziłam sobie ze wszystkim, bo wiedziałam, gdzie jest. Wiedziałam, że jest bezpieczny.
A teraz?
Jest krok od śmierci.
- Chyba wiem co może pomóc... - rzekł nagle Vincent.
- Co? Powiedź! Zrobię wszystko!
- Macie kielich?
- Jia powinna go mieć, tak samo jak miecz - odpowiedział Aiden.
- Zrobimy tak. Clary zostaniesz z Jacem i będziesz go utrzymywać przy życiu do naszego powrotu. Magnus przyniesiesz wszystkie zioła lecznicze jakie masz, a ty Aiden zdobędziesz wodę z jeziora Lyn. Ja w tym czasie zajmę się Aleciem, ich więź nie może zostać rozerwana.
Pokiwałam tylko głową.
- Co z Willem? - spytałam.
- Vanessa się nim zajmuje, nie martw się - Aiden pocałował moje czoło i wyszedł.
Usiadłam obok Jace'a i zaczęłam mu rysować runy. Po chwili jednak musiałam iść po ręcznik. Krwi było nadal bardzo dużo. Wzięłam dwa ręczniki. Jeden namoczyłam w wodzie. Wróciłam do sypialni.
Zaczęłam delikatnie obmywać jego twarz i klatkę piersiową. Pogłaskałam go po głowie.
Jak mogłam być tak głupia. Zamiast wykorzystywać każdą chwilę z nim, to ja starałam się z nim walczyć. Choć tak bardzo chciałam przy nim być, ale bałam się ze znów mu zaufać.
Mimo, że teraz mam pewność co do jego uczuć, to co mi po tym? Skoro mogę go stracić.
- Dlaczego musisz być takim egoistą? - wyszeptałam, ściskając jego zimną dłoń.
Narysowałam mu kilka run i odłożyłam stele.
- Pomyślałeś o mnie? O Will'u? Dlaczego chcesz nas znowu zostawić?!
Ukrywam twarz w dłoniach.
- Błagam, nie zostawiaj mnie. Tak bardzo cie kocham...
Nie wiem jak długo tak siedziałam. Z pewnością minęło dużo czasu. Vincent wszedł do sypialni z kielichem w ręku.
- Usiądź z drugiej strony - poprosił.
Wykonałam jego polecenie.
- Pomóż mi go podnieść.
Chwyciłam delikatnie głowę Jace'a i spojrzałam na Vincenta. Był skoncentrowany, ale także zmartwiony. Wziął kielich i ostrożnie wlał zawartość kielicha do ust blondyna.
- To pomoże? - spytałam z nadzieją.
- Być może. Musimy poczekać.
- Co to dokładnie było?
- Woda z jeziora Lyn jest niebezpieczna dla Nefilim, lecz jeśli wypije się ją z kielicha to potrafi leczyć. Dodałem do wody wiele ziół, aby wzmocnić jej działanie.
Spojrzałam na Jace'a. Dotknęłam jego policzka i z radością mogłam stwierdzić, że jest cieplejszy.
- Idź do Will'a. Razem z Magnusem opatrzymy go i założymy bandaże.
Pocałowałam czoło mojego męża i wstałam.
Oby zadziałało.
CZYTASZ
Miasto Upadłej Miłości
FanfictionKontynuacja Miasto Złamanych Serc Jak poradzą sobie w nowej sytuacji. Czy mają szansę na szczęśliwy koniec?