*Clary*
Siedziałam z Willem na kolanach, przytulona do siedzącego obok mnie Jace'a. Jonathan patrzył na Valentine'a z mordem w oczach, powoli pijąc swój trunek.
- A więc może najpierw, powiesz jakim cudem żyjesz? Sądziłem, że skończysz w piekle - nie wytrzymał w końcu Jon.
Odstawił szklankę i stanął z założonymi rękami, patrząc na naszego ojca. Oparłam głowę na ramieniu Jace'a. Nawet po tym wywarze od Valenine'a nie czułam się dobrze. Jeszcze te oczy. Wszystko widziałam... Inaczej. Tak jakby coś pozwalało mi dostrzegać więcej niż powinnam. Z drugiej jednak strony obawiałam się tego co może to oznaczać.
- To długa historia, a wy nie macie zbyt wiele czasu - powiedział.
W duchu modliłam się, aby nic nie strzeliło do głowy mojemu bratu, jednak ból który czułam mi tego nie ułatwiał. Czułam, że coś złego się ze mną dzieje. Nagle zobaczyłam mroczki przed oczami. Potem była już tylko ciemność.*Jace*
Poczułem jak głowa Clary bezwładnie opada na mnie. Will też to poczuł. Zszedł wystraszony z kolan rudowłosej.
- Clary? - wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie.
- Mamo? - Will zaczął płakać.
Wziąłem szybko moją żonę na ręce i szybko zaniosłem do naszej sypialni. Po chwili przyszedł Jem i niezbyt grzecznie wyprosił mnie z pomieszczenia. Oparłem się dłonią o ścianę. Czułem jak łzy zbierają się w kącikach moich oczu. Nagle poczułem jak mój syn przytula się do mnie. Podniosłem go i objąłem.
- Tato, dlaczego mama nagle zasnęła?
- Nie wiem, synku - oznajmiłem, siadając na wprost drzwi.
Nie obchodził mnie Valentine, ani zbliżająca się woja. Obchodziła mnie tylko moja żona, która możliwe, że w każdej chwili może umrzeć.
Nie wiem jak długo siedziałem. Will już od dawna spał na moich kolanach. Co chwilę ktoś przechodził, albo patrzył na mnie z niepokojem. Kiedy drzwi się otworzyły, ostrożnie się podniosłem i spojrzałem na Jem'a.
- Zanieś go do pokoju i zejdź na dół - szepnął.
Zaniosłem Will'a do pokoju i szybko zszedłem do salonu. Jem stał obok Magnusa. Valentine miał czerwoną twarzy i rozcięty łuk brwiowy, czyli Jonathan nie wytrzymał. Mój ojciec razem z Jocelyn, Alanem, Isabell, Aleciem, Simonem i Vanessą siedzieli na kanapach.
- Powiesz mi, co się z nią dzieję? - spytałem, zwracając ich uwagę.
- Clary ma krwotok wewnętrzny - odpowiedział Jem.
- Jak to możliwe? - spytała Jocelyn, wstając.
- Demon jej to robi - spojrzałem na Valentine'a.
Nie panując nad sobą podszedłem do niego i złapałem za przód jego koszuli. Mocno nim szarpnąłem.
- Czego nam nie mówisz? - warknąłem.
Jestem pewny, że coś ukrywa.
- Jace, uspokój się - Alec podszedł do mnie i odciągnął mnie od niego.
- Wygląda na to, że to moja wina - wyznanie Magnusa, zbiło mnie z tropu.
- O czym ty mówisz?
- Bardzo możliwe, że kiedyś Clary, miała bliskie spotkanie z demonem. Wygląda na to, że wymazałem jej to całkowicie z głowy i demon teraz upomina się o swoje.
- Co?! - niemalże krzyknąłem, ale od razu się opamiętałem, przypominając sobie o śpiącym Willu i Clary.
- Są dwa rozwiązania. Albo znajdziemy tego demona i ją od niego uwolnimy, albo przemienimy. Innego wyjścia nie ma - rudowłosy wstał i wyszedł, po drodze zabierając paszkę z papierosami i zapalniczkę.
Przymknąłem na chwilę oczy, chcąc się uspokoić.
Szybko poszedłem na górę i wszedłem do naszej sypialni. Clary spała na boku. Jej ramię było odkryte. Podszedłem do niej ostrożnie i delikatnie palcem pogładziłem jej policzek, odgarniając lekko włosy.
Usiadłem na fotelu obok i przyjrzałem jej się uważnie. Byłą strasznie blada. Na jej twarzy widać było zmęczenie. Jej dłoń leżała na już dość dużym brzuchu.
Po moim policzku spłynęło kilka łez. Nie chcę jej stracić, tak bardzo tego nie chcę. Nie teraz kiedy spodziewa się kolejnego naszego dziecka. Nie kiedy ją odzyskałem.
CZYTASZ
Miasto Upadłej Miłości
FanfictionKontynuacja Miasto Złamanych Serc Jak poradzą sobie w nowej sytuacji. Czy mają szansę na szczęśliwy koniec?