Rozdział 5

1.2K 72 6
                                    

*Clary*
Przygotowywałam posiłek dla Jace'a. Will siedział na krześle i uważnie mi się przyglądał. Zachowywał się bardzo dziwnie. Był dziwnie spokojny i lekko wystraszony. Byłam tym trochę zaniepokojona.
- Skarbie, czy coś się stało? - spytałam w końcu.
Odłożyłam nóż i skierowałam się w stronę salonu. Kiedy weszłam do środka od razu zrozumiałam.
- Magnus, czyś ty zdurniał? - oburzyłam się patrząc na ogromną pluszową kaczkę.
- No skąd mogłem wiedzieć!
- Masz to natychmiast stąd zabrać! - rozkazałam.
- Vincent to zaczarował - Alec podszedł do mnie i spojrzał na czarownika ze złośliwym uśmiechem.
- I ty przeciwko mnie? - spytał oburzony.
Wzruszył tylko ramionami i wyszedł z pomieszczenia.
Wróciłam do kuchni i wzięłam na ręce mojego synka. Jak najszybciej zaniosłam go do sypialni.
- Coś się stało? - spytał Jace.
Posadziłam Will'a obok leżącego blondyna. Spojrzałam na męża.
- Magnus stwierdził, że da naszemu synowi pluszową kaczkę w wersji XXL - oznajmiłam.
Ucałowałam Will'a w czoło i wyjęłam z szafy miecz. Jak najszybciej zeszłam do salonu. Magnus nadal szarpał się z tym przeklętym pluszakiem. Co to był w ogóle za pomysł? Terapia szokowa?
Bez zbędnych szczegółów pocięłam zabawkę na kawałeczki.
- Po problemie - warknęłam.
Wychodząc z salonu minęłam zadowolonego Aidena, chyba domyślił się o co poszło. Odłożyłam miecz na szafkę i wróciłam do przyrządzania posiłku.
- Strasznie brutalnie potraktowałaś tą maskotkę - usłyszałam rozbawiony głos Jonathana.
- Dziecko mi wystraszył! Zobaczymy jak ty będziesz się zachowywał.
- Wtedy to strach będzie wyjść z pokoju - Aiden wszedł do kuchni wskoczył na blat.
- Nudzi ci się?
- Aj owszem. Potrenowałbym, idziemy? - zrobił maślane oczy.
- Jak skończę - westchnęłam.
Nałożyłam obiad na talerz i jak najszybciej poszłam do góry, oczywiście uważając aby nie upuścić jedzenia. Weszłam do sypialni i stanęłam rozczulona widokiem. Will bawił się włosami Jace'a. Uśmiechnęłam się i położyłam talerz na szafce.
- Dasz radę zjeść sam? - spytałam, pomagając mu usiąść.
- Tak.
- Zajmiesz się nim przez kilka godzin? Dotrzyma ci towarzystwa.
- Jeszcze się pytasz? Oczywiście, że z nim zostanę. Coś się dzieje?
- Narada będzie za jakieś 3 godziny, a na razie idę potrenować z Aidenem.
Od razu posmutniał. Odwrócił ode mnie wzrok.
- Gdyby coś się działo wołaj.
Pocałowałam go przelotnie w usta. Poczochrałam synka po głowie i wyszłam z pokoju.
Zeszłam do sali treningowej. Pusta.
Jak zawsze się spóźnia.
Wzięłam kij i zaczęłam nim wymachiwać.
Dopiero po kilku minutach przyszedł mój parabatai.
- O co tak naprawdę chodzi? - spytałam widząc jego minę.
- Musze zniknąć na jakiś czas - oznajmił.
Zszokowana upuściłam kij.
- Co? - spytałam nie dowierzając.
- Muszę znaleźć Mię.
- Ale...
- Clary zrozum, nigdzie teraz nie jest bezpiecznie. Nie wybaczę sobie jeśli cokolwiek jej się stanie.
Stanęłam na wprost niego. Rozumiem, że to jego siostra, ale mają ze sobą słaby kontakt. Można powiedzieć, że ona go nienawidzi. Obawiam się czy zdoła ją przekonać, aby z nim poszła.
- Nie będzie chciała cię słuchać.
- Jeśli będzie trzeba to siłą ją tu zaciągnę. Potrzebuję tylko twojej drobnej pomocy.
- Runy... No dobrze, ale nie pójdziesz sam. Poproszę Alana o jakiej wsparcie dla ciebie. Nawet nie wasz się protestować - rzekłam oschło.
Pokiwał tylko głową. Mam nadzieję, że nie będę tego żałować.

Miasto Upadłej MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz