01. Zamknięta sala

382 39 27
                                    

Początek drugiego semestru szkolnego - połowa piekła za każdym uczniem. Każdy cieszy się, że zostało jeszcze trochę i będą dwa miesiące odpoczynku. Ale pewnego chłopca nie cieszy ten fakt. Jest nim Karkat Vantas, który szczerze ma dość wszystkiego co widzi. Budynku szkoły, uczniów chodzących po korytarzach, nauczycieli na lekcjach, podręczników i wiele innych. Wakacje są według niego jak krótka przerwa - czas wolny mija szybko gdy robi się coś przyjemnego.

Właśnie przebywał na lekcji chemii, która nudziła go do granic możliwości. Kompletnie nie słuchał nauczycielki, która omawiała rodzaje pierwiastków metalu i powstawanie kwasów. Rozejrzał się uważnie po klasie. Każda z tych osób jest inna, wyróżnia się, ale starają się być jak jedna wielka szara masa. Dobija go ta myśl. Dobija go każda myśl o dzisiejszym społeczeństwie.

Jego przemyślenia przerwał dzwonek na przerwę. Uczniowie rzucają się do wyjścia nie wiadomo kiedy już spakowani, natomiast on schował spokojnie zeszyt z długopisem do torby i skierował się do drzwi. Cicho westchnął widząc tłum przepychających się rówieśników. Mruknął pod nosem parę przekleństw i ruszył w kierunku następnej sali. Nagle poczuł uderzenie w plecy a w następnej chwili legnął na ziemi. Za sobą słyszał komentarze innych i ich śmiech. Westchnął ciężko, wstając zrezygnowany. Spojrzał w kierunku osoby, która spowodowała jego upadek. Dave Pierdolony Strider. To zawsze był on. Co by nie robił, gdzie by nie szedł, ten idiota zawsze się przyczepi, a następnie udaje, że nie nic wiedział.

Karkat skrzywił się mierząc wszystkich wzrokiem i jakimś cudem zignorował obelgi kierowane w jego stronę. Przygarbiony potruchtał w stronę sali i rzucił swoją torbę obok drzwi, po czym osunął się po ścianie.

- Pierdoleni frajerzy... - mruknął cicho by nikt nie usłyszał i miał nadzieję, że tak było, a nie jak za każdym razem gdy jest ignorowany kiedy nie jest obiektem drwin.

Kolejny raz z zamyśleń wyrwał go dzwonek. Wstał biorąc torbę i wszedł do środka zajmując swoje miejsce. Westchnął ciężko lekko się krzywiąc od skrzeczącego głosu nauczyciela geografii. Kolejna lekcja za, którą nie przepadał. Nużyła go tak naprawdę większość lekcji. Matematyka, angielski, fizyka, chemia, geografia, historia.

Włożył słuchawki do uszu i puścił jedną ze swoich playlist wyciągając zeszyt. Mruknął cicho z niezadowoleniem gdy ktoś się do niego dosiadł ponieważ nie było miejsca w innych ławkach. Zerknął w stronę przybysza i jego humor się pogorszył jeszcze bardziej o ile w ogóle jakiś miał. Znienawidzona blond czupryna obracała się w tę i we w tę przyprawiając Vantasa o nerwicę. Chłopak przesunął się na sam skraj ławki stykając się ze ścianą byleby nie być blisko Davida Stridera, który i tak miał całkowicie gdzieś iż siedzi obok niego inny osobnik.

Położył głowę na ławkę i wpatrywał się zły w swojego nauczyciela. Zerknął w stronę Dave'a, który był zajęty jakże interesującą rozmową z kimś z tylnej ławki. Gdyby Karkat mógł i miał chęci wygoniłby blondyna do kogoś innego. Westchnął ciężko zamykając oczy i skupiając się na piosence. Miał szczęście, że nauczyciel był wychowawcą i postanowił zrobić wolną godzinę. Nie wiedział na jaki temat teraz truje im dupę i nie miał zamiaru się dowiadywać. Istniał dla niego teraz tylko utwór "I'm so sorry".

Otworzył jedno oko słysząc nad sobą, że ktoś o nim mówi. No przecież głupi, mały Vantas nie siedzi obok i nie słyszy tego wszystkiego. On w ogóle nie istnieje, nie. Skrzywił się słysząc komentarze na temat swojej karnacji oraz oczu. Od zawsze tylko to. Karnacja i oczy. Męczył go fakt, że ludzie nie potrafili zaakceptować tego co jest dla nich inne i nowe.

Mruknął pod nosem przekręcając głowę w stronę okna i wpatrując w niebo, na którym leniwie przesuwały się pierzaste chmury. Ile on by dał by iść teraz na plażę. Była wręcz idealna pogoda. Przełączył piosenkę i znowu spojrzał na chłopaka obok. Średniej długości blond włosy, prawdopodobnie farbowane. Zawsze te same, lamerskie okulary przeciwsłoneczne, jakim cudem nauczyciele mu ich nie zabrali? Koszulka z płytą vinylową i bluza z wzorem koła zębatego. Zaczął mu się przyglądać bardziej. Na twarzy zauważył kilka nieudolnie zamaskowanych piegów oraz słabą i małą bliznę przy uchu. Zastanowił się chwilę dłużej co mogło się przydarzyć znienawidzonej przez niego osobie. Następnie wrócił do przyglądania się. Skrzywił się widząc kolejne dwie blizny na szyi. Co ten koleś robi, że ma te blizny?

Zrezygnował ze swojej nudnej czynności i postanowił skupić się na słowach piosenki. Jednak coś tu było nie tak. To była zwykła gra na fortepianie. Prawdopodobnie jego starszy brat znowu grzebał mu w telefonie i naściągał mu mnóstwo muzyki klasycznej. Nawet za nią przepadał, więc nie narzekał. Ignorował już nawet fakt, że Strider siedzi obok niego. Cieszył się jedynie spokojem.

Zaczął myśleć o wyborze studiów. Może i był dopiero w drugiej klasie liceum jednak na wybór przyszłej szkoły nigdy nie jest za wcześnie. Tak właściwie nie wiedział co chciał robić w przyszłości. Zawsze czuł się źle gdy tylko ktoś powiedział "przyszłość". Ciągły niepokój, stres, strach. Z tym mu się to kojarzyło. Bał się każdego kolejnego dnia, z którym miał się mierzyć. Bał się tego co go czeka.

Cicho westchnął rozglądając się po swojej klasie. Miał szczęście, że jego gimnazjalna miłość nie dość, że trafiła do tego samego liceum to także klasy. Terezi Pyrope. Ruda dziewczyna o krótkich włosach, pełna energii, uwielbiająca czerwień i pozytywnie nastawiona. To właśnie była miłość życia Vantasa. Całkowite jego przeciwieństwo. Słyszał wiele razy na przerwach, że kręci coś z Vriską - najgorszą osobą w tej oto klasie. W całej szkole była jedną z gorszych.

O wilku mowa - dziewczyna właśnie weszła do klasy. Jak zawsze spóźniona o wiele za bardzo. Kolejny raz miała pofarbowane końcówki na kobaltowy. Brak biustu robił swoje i jej top z krzywo namalowanym pająkiem opadał z ramienia ukazując część stanika, na szczęście miała na sobie również skórzaną kurtkę. Jej jeansy wyglądały jakby przeszły przez kosiarkę. Ten kto jej nie znał w życiu by nie myślał, że jest młodszą siostrą Aranei Serket, największej szkolnej kujonicy. Jak zawsze, dziewczyna dosiadła się chamskim sposobem obok obiektu westchnień Vantasa, który bacznie ją obserwował w danej chwili. Nastolatki zaczęły o czymś zawzięcie rozmawiać jednak chłopak zrezygnował ze wyciągnięcia słuchawek z uszu, zbyt był przyzwyczajony do słuchania muzyki podczas lekcji.

Karkat zerknął w stronę zegara powieszonego nad drzwiami sali i westchnął ciężko widząc, że zostało jeszcze piętnaście minut lekcji. Spojrzał na Dave'a, który właśnie pisał coś na telefonie. Sam wyciągnął telefon aby zmienić utwór ponieważ ciągłe słuchanie klasyku mu się znudziło. Skrzywił się słysząc głośny śmiech osoby siedzącej obok i zwiększył głośność aplikacji w swoim urządzeniu na głośność już tak właściwie maksymalną. Miał w sumie gdzieś czy ogłuchnie, nie przejmował się czymś takim, przejmował się denerwującymi ludźmi. Po uzyskaniu idealnej "ciszy" ignorując klasę włączył utwór "Thunder" i ułożył z za długich rękawów mini poduszkę na, której położył brodę zamykając oczy. Zaczął cicho nucić piosenkę pod nosem tak aby nikt poza nim samym go nie słyszał.

Wpatrywał się w swoją ławkę i nie usłyszał tak wyczekiwanego przez niego dzwonka, który obwieścił koniec lekcji. Zignorował wstających uczniów bo myślał iż po prostu chcą się zgrupować by nie krzyczeć do siebie z ławek. Przymknął oczy by zignorować ich całkowicie, a w tym czasie wyszli. Przy kolejnej piosence Vantas spojrzał na zegarek i zerwał się widząc, że są trzy minuty po dzwonku. Wyciągnął słuchawki ściszając telefon i rzucił się w stronę drzwi mało co się nie wywalając. Szarpnął za klamkę, ale ta nie puściła. Za salą usłyszał czyjś śmiech i miał stuprocentową pewność, że to sprawka blondyna.

- Strider! Otwieraj te pierdolone drzwi! - wrzasnął wściekły chcąc się wydostać. Odpowiedziała mu cisza. Nie do końca cisza bo na korytarzach szkolnych wszyscy się darli, ale wiadomo o co chodzi. Szarpnął mocniej mając nadzieję, że podziała. - Strider, ostrzegam cię!

Cofnął się parę kroków do tyłu w zamierzeniu wywarzenia drzwi. Dla pewności cofnął się do biurka nauczyciela. Gdy zaczął biec krzycząc niczym na polu bitwy drzwi się otworzyły, a w nich ukazał się Dave. Karkat wpadł na niego z wrzaskiem, a sam Strider upadł razem z czarnowłosym na podłogę z cichym stękiem. Kolejno korytarz wypełnił śmiech osób będących blisko nich. Blondyn spojrzał na nich przez swoje okulary nie rozumiejąc o co chodzi. Za to Vantas patrzył na niego z nienawiścią. Wstał mrucząc coś pod nosem i otrzepując kurz ze swojej ulubionej bluzy, a Dave w końcu na niego spojrzał nadal nie rozumiejąc.

- Nigdy kurwa więcej nie rób tak, Strider. - warknął Karkat idąc naburmuszony pod kolejną salę ignorując pytanie Dave'a, który tylko chciał się dowiedzieć o co mu chodzi.

Kraby | DavekatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz