03. Przyjaciel z dzieciństwa

227 31 30
                                    

 Gdy Karkat został sam w pokoju cicho odetchnął z ulgą. Nie miał sił by wstać i zamknąć drzwi za Striderem. Miał tylko nadzieję, że nie zacznie go napastować jutro w szkole. Z tą nadzieją i myślą zasnął dość szybko.

                                                                   ***

 - Cholera! Kankri, ty idioto! - wściekły głos Karkata rozniósł się po domu po czym sam chłopak wpadł do pokoju brata. - Dlaczego mnie nie obudziłeś?! Teraz oboje się spó-czekaj, czy ty płaczesz?
  Młodszego zaskoczył widok starszego trzymającego w ręce telefon, a z oczu płynęły jak wodospad łzy. Kankri spojrzał obolały na czarnowłosego zachłystując się powietrzem. Młody Vantas podszedł do niego zaniepokojony.

 - Um... Co się stało? - nie wiedział czy było to dobre o to pytać, ale chciał spróbować. Miał już całkowicie gdzieś, że mogą się spóźnić. Rodzina była ważniejsza.

- Nie ważne.. T-to.. to by-było głupie.. - odparł Kankri chcący zostać samemu w swoim lokum. Brat jednak nie chciał odpuścić i już się domyślał kto wprawił starszego Vantasa w ten stan.

- Powiem tacie, że dzisiaj musisz zostać w domu bo źle się czujesz, okej? - spytał stroskany czarnowłosy na co drugi kiwnął głową pociągając nosem. Karkat cicho westchnął i wyszedł pomieszczenia kierując się biura ich rodzica. Zapukał po czym zajrzał do środka otwierając drzwi.

Pan Vantas odwrócił głowę od biurka spoglądając na syna pytająco.

- O co chodzi? - spytał spokojnie przerywając tymczasową pracę.

- Kankri kiepsko się czuje, może zostać dzisiaj w domu? - mruknął cicho chłopak jednak wiedział, że ojciec go usłyszał doskonale. Mężczyzna uniósł brew lekko zdziwiony.

- No dobrze.. - mruknął niezbyt przekonany jednak dla niego ważne było zdrowie ich dzieci. Karkat kiwnął głową po czym wyszedł z pokoju lekko się denerwując. Miał gdzieś, że się spóźni na lekcje, i tak musi najpierw załatwić coś z jednym aroganckim dupkiem, który może być wmieszany w nieszczęście jego brata. Wrócił do swojego pokoju zbierając odpowiednie książki i wpakowując je byle jak do plecaka po czym wyszedł z domu biegnąc z nadzieją, że zdąży na autobus. Akurat miał szczęście i pojazd przyjechał. Wsiadł na sam koniec autobusu trzymając w ręce torbę. Cicho westchnął patrząc na mijający krajobraz za szybą.

W końcu dotarł na odpowiedni przystanek i wysiadł kierując się do szkoły. Nagle Karkat poczuł coś mokrego na nosie. Drgnął i rozejrzał się lekko zdenerwowany po czym spadło więcej kropel. W końcu spojrzał w górę a już zaczynało padać na dobre.

- Cholera! - mruknął zirytowany faktem, że nie obejrzał wczorajszej prognozy pogody. Tak to by może wziął chociaż płaszcz przeciw deszczowy. Chłopak westchnął ciężko po czym zaczął biec w stronę budynku starając się ominąć wszystkie kałuże, który utworzyły się w przeciągu tak krótkiego czasu.

Gdy chłopak skrył się w budynku rozejrzał się po korytarzu z westchnięciem.

- Gdzie ten kretyn... - mruknął do siebie pod nosem. Wiedział, że osoba, której poszukiwał znajdowała się w bibliotece, tak więc do niej się skierował.

Dotarł do sanktuarium książek, powietrze wypełniał zapach starych, ale także nowych książek. Zza lady zerknęła na niego bibliotekarka mierząc chłopaka wzrokiem. On akurat ujrzał swój cel czytający po raz enty serię Harry'ego Pottera. Czując przypływającą wściekłość ruszył w stronę chłopaka. Oczy skryte za szkłami skierowały się w stronę Vantasa lekko zaskoczone.

Kraby | DavekatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz