02. Niespodziewany gość

253 36 23
                                    

 Chłopak na kolejnej lekcji chwilowo ochłonął starając się ignorować blondyna, co było naprawdę trudne, ponieważ ten nagle się do niego przylepił. Na szczęście kończyli dosyć szybko, dzięki czemu nie musiał się długo użerać z unikaniem go. Westchnął zadowolony, gdy ostatnia lekcja dobiegła końca i szybkim krokiem wyszedł z klasy. Z uśmiechem na twarzy ruszył przed siebie kierując się do swojej szafki, by schować książki, po czym udać się do domu, gdzie czeka go błogi spokój. Wiedział, że tym razem Dave go nie zaczepi, bo mają szafki po dwóch zupełnie innych częściach budynku.

Po schowaniu książek wręcz wybiegł ze szkoły ciesząc się końcem katuszy. Skierował się w stronę przystanku siadając na ławce i czekając na autobus. Zostało jeszcze piętnaście minut, więc miał czas na wyciągnięcie książki i poczytanie jej w spokoju. Jak pomyślał, tak zrobił. Sięgnął do plecaka, wygrzebał swój tandetny romans, który kupił na przecenie i otworzywszy na pierwszej stronie zaczął czytać. Powieść tak go urzekła, iż nie zauważył, kiedy minął czas i jego autobus przyjechał. Z niechęcią włożył książkę z powrotem do tornistra i wsiadł do środka transportu.

Patrzył w mijający krajobraz, gdy nagle ktoś położył mu rękę na kolani, na co się wzdrygnął. Już miał uderzyć bezczelnego pasażera, ale gdy zobaczył, kto to był jego serce stanęło, na bladą twarz wpłynęły rumieńce, w brzuchu poczuł motylki i inne reakcje, gdy zobaczy się kogoś, kogo się kocha.

- Heeej Karkat - rudowłosa uśmiechnęła się do chłopaka, który patrzył na nią osłupiały. Chłopak nie mógł uwierzyć, że Terezi właśnie usiadła obok niego. Akurat obok niego.

- H-hej... - mruknął w końcu otrząsając się z transu. Dziewczyna zachichotała i rozsiadła się wygodniej.

- Coś taki spięty Vantas? Rozchmurz się!

Karkat cicho przełknął ślinę. Już miał coś powiedzieć, ale wtem dosiadła się do nich Vriska. Nienawidził tego momentu, gdy blondynka znikąd się pojawiała podczas rozmów z rudowłosą.

Zerknął na nią niezbyt przyjemnie i wrócił wzrokiem na swoją wybrankę serca.

- Jakby ten depresant miał jakikolwiek powód do śmiechu - Vriska wepchała się między nich z cwaniackim uśmiechem na twarzy. Chłopak miał ochotę go jej zedrzeć. Obserwował ją uważnie. Wiedział, że nie mógł jej ufać ani trochę.

Gdy się jej przyglądał dziewczyny zaczęły rozmowę. Zdał sobie z tego sprawę, dopiero gdy zauważył, że pomalowane na niebiesko usta Vriski się poruszają. Zaczął się przysłuchiwać, ale nie były to specjalnie ciekawe tematy. Typowo dziewczęce, kosmetyki, ceny ubrań, plotki na temat innych. Słuchał ponieważ uwielbiał głos Terezi. Dla innych mógł być niezbyt miły, ale on mógł go wysłuchiwać całymi godzinami. Słuchał ich całą drogę do domu. Gdy zauważył swój ostatni przystanek, pożegnał się z obiektem swoich westchnień i wysiadł z autobusu. Westchnął ciężko widząc przed sobą drogę do swojego domu.

Chłopak rozejrzał się po okolicy lekko się krzywiąc i ruszył na przód. Po niezbyt długiej chwili znalazł się w swoim azylu od wszystkich ludzi. Tutaj - w swoim pokoju. Młody Vantas rzucił się na łóżko i zakrył kołdrą włączając radio. Miał nadzieję, że ani ojciec, ani tym bardziej brat mu nie przeszkodzą w regenerowaniu sił po ciężkim dniu. Westchnął zamykając oczy, ale po niezbyt krótkiej chwili rozdrażnił go dzwonek do drzwi, którego nie zagłuszyło radio. W kolejnych sekundach do jego pokoju wpadł 'ukochany' brat.

- Czego kurwa chcesz? - spytał jakże mile Karkat.

- Wiesz dobrze, że w naszym domu się nie przeklina. Przychodzę powiadomić cię, że ktoś przyszedł do ciebie, braciszku. - odparł niewzruszony Kankri. Jego włosy były farbowane na srebrny z czerwonymi końcówkami, które tak właściwie były pozostałościami po jego naturalnym odcieniu. Niezależnie od pogody - starszy z braci starał się nosić swój czerwony sweter, który dostał od przyjaciółki. Według Karkata był za bardzo do niego przywiązany.

- Spław tego frajera i wypad z pokoju... - mruknął niezadowolony odwracając od niego wzrok.

- Hm... Coś mi się wydaje, że tak łatwo nie pójdzie. Wysoki blondyn w czarnych okularach z czerwoną bluzą, na której jest koło zębate. Mówi ci to coś?

Karkat drgnął i zwrócił oczy ponownie na starszego brata. Nagle gwałtownie wstał i chwycił go za sweter. Niestety, był za słaby, a Kankri za wysoki by mógł go unieść chociaż odrobinę.

- Nie. Wpuszczaj. Go. Kurwa. Do. Domu. Zrozumiano?

Srebrnowłosy już miał coś odpowiedzieć gdy zza niego dobył ich znany dobrze Karkatowi głos.

- Chłopie, jesteś?

Chłopak nie wytrzymał i wypchnął starszego za drzwi swojego pokoju zamykając mu je tuż przed nosem.

- KURWA MAĆ! - wyładował swoją frustrację w tym jednym krzyku pełnym gniewu i nienawiści. Nie chciał gościć Stridera w swoim domu. Kto go w ogóle wpuścił?, zadał sobie pytanie w myślach. Jednak zrezygnował z myślenia nad tym i zwyczajnie rzucił się na łóżko chowając w kocyk za poduszką. To była tymczasowa obrona przed lamusami. Może za skuteczna nie była, ale zawsze jakaś była. Dla niego tylko to się liczyło. Niestety klucz do pokoju zgubił wieki temu. Usłyszał otwieranie drzwi i jęknął cicho zrezygnowany wyłaniając tylko oczy spod kołdrowej tarczy.

- Czego mnie śledzisz, chuju? - kolejny raz chłopak zapytał miło gościa.

Dave po prostu stanął przy framudze drzwi drapiąc się nerwowo po karku. Tak się wydawało Karkatowi. Blondyn po chwili podszedł do łóżka i usiadł obok czarnowłosego.

- Chcę wiedzieć kim jesteś.

W Karkacie coś drgnęło. No oczywiście, czego innego mógł on chcieć? Skąd w ogóle ktoś tak znany jak Strider miałby wiedzieć, kim jest mały szary Karkat? Poczuł, że w jego oczach zaczynają się pojawiać łzy i szybko zamrugał by się ich pozbyć.

- Było kurwa słuchać listy obecności to może byś wiedział, frajerze.

Czerwone oczy przez chwilę obserwowały przybyłego nastolatka, który siedział ledwie kilka centymetrów dalej domagając się jakiejkolwiek reakcji. Czegokolwiek.

Spokojna aura Dave'a denerwowała Karkata niemiłosiernie, ale wiedział, że nie może za bardzo się zdenerwować bo zwyczajnie jego ciało nie wytrzyma. Zerknął pospiesznie na tabletki leżące na szafce nocnej i lekko się wzdrygnął widząc, iż jeszcze zostało pół opakowania.

- Ale potrudziłem się by odnaleźć twój adres, przyjechać tu i ciebie spytać, więc oczekuję odpowiedzi. Poza tym, chcę też wiedzieć, czego mam nie robić.

- Nie obchodzą mnie twoje trudy, a teraz spierdalaj. Wróciłem do domu by być samemu, nie żeby gościć takich szkolnych leszczy - mruknął odwracając się do niego tyłem. Chciał go wykurzyć z domu, jak najszybciej się dało.

- Chcę poznać twoje imię lub cokolwiek. Cholera, jeśli nic nie będę wiedzieć,2 to napiszę o tym pierdolony rap.

- Po prostu stąd wypierdalaj! - Karkat nie wytrzymał i krzyknął odwracając się do niego z łzami w oczach. Miał już dość jego obecności we własnym domu. Pragnął by blondyn już wyszedł i nigdy nie wracał do jego życia.

Czarnowłosy wstał zarzucając na siebie kocyk i pociągnął szkolną gwiazdę za kaptur bluzy. Niestety Strider ani drgnął. Mniejszy jednak się nie poddawał i ciągnął go dalej tak naprawdę lekko podduszając wyższego. Po chwili Dave wstał patrząc na czarną czuprynę, która usiłowała go wygonić. Chłopak westchnął ciężko i sam zaczął iść w kierunku wyjścia. Karkat puścił jego kaptur patrząc jak idzie. Nagle coś go tknęło. Przecież szkolny laluś chciał tylko imię. Nie widział nic w tym złego. Szczególnie, że wiedział iż jest on zdolny do napisania tego nieszczęsnego rapu.

- Karkat - mruknął cicho pod nosem. Okulary zwróciły się ku niemu z jedną uniesioną brwią oznaczającą zapewne, że ma powtórzyć. - Jestem Karkat, okej? - warknął głośniej. - Zapamiętaj bo następnym razem nie powtórzę...

Blondyn przez chwilę patrzył na niego, po czym kiwnął głową na znak, że przyjął informację. Kolejno skierował się bez słowa do drzwi i wyszedł z jego pokoju.  

Kraby | DavekatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz