Rozdział 8

697 64 73
                                    

O mały włos, zapomniałabym o tym rozdziale. Straciłam rachubę dni przez te święta. :D Ale na szczęście jestem na czas. Wesołych po świętach wszystkim i życzę miłego czytania. :D

*Rika*

Pojawienie się Chanyeola w moim mieszkaniu obudziło we mnie nadzieję, że mu na mnie zależało. Na naszej znajomości rzecz jasna. Nie miałam na myśli niczego więcej. Bałam się zadużenia w nim, ale nie mogłam go przez to całkowicie unikać. Zresztą sama tego nie chciałam już robić. Był bardzo pozytywną osobą i dobrze mi się z nim spędzało czas. To było przyjemne uczucie, a takie rzadkie w moim przypadku. Jeśli zaś chodziło o strach przed tą całą Jumi... Stwierdziłam, że to w niej tkwi problem. Musiałam więc się jej pozbyć. Nie bawiło mnie jej ciągłe wpadanie do mnie, by ponarzekać na przyjaciółki, które nie rozumieją jej miłości do Chanyeola. To nie była dziewczyna w której towarzystwie mogłabym się dobrze czuć. Mój plan pozbycia się jej postanowiłam wdrożyć tego wieczoru. Zaprosiłam ją do siebie i powiedziała, że z chęcią przyjdzie.

Jak zwykle wparowała do mnie bez żadnego pukania i usiadła na moim łóżku. Choć ja siedziałam przed komputerem. Podeszłam więc do niej i zajęłam miejsce obok niej. Zastawiałam się, jak jej to powiedzieć. Stwierdziłam, że prosto z mostu nie zaszkodzi skoro mi nie zależało. Jednak to ona zaczęła niespodziewanie rozmowę.

- Ja może pierwsza coś powiem. Potem cię wysłucham. Słuchaj. Uważam, że nasza przyjaźń nie ma sensu. - Warto wiedzieć, że to była przyjaźń i miło, że to ja nie musiałam tego mówić. - Nie powiedziałaś mi, że twój brat woli chłopaków! Moja koleżanka, o której ci tyle opowiadałam, teraz płacze w poduszkę. Zraniło ją to. Pewnie nie zainteresowałaby się nim, gdybyś powiedziała mi to od razu. - Robiła mi głupie wyrzuty.

- Mówiłam, że ona na pewno nie jest w jego typie i by się nie wysilała. Ty mnie jednak nie słuchałaś. - Odpowiedziałam beznamiętnie, bo wcale mnie to wszystko nie ruszało.

- Twój brat też zawinił. Był dla niej za miły. Robił jej tym nadzieję. - To już mi się nie spodobało.

- Jakie nadzieje? Co niby zrobił? - Żądałam wyjaśnień.

- Uśmiechał się do niej często i zgodził się na korepetycje...

- Co w tym niby nadzwyczajnego? Jest po prostu przyjazny. Jak ja się do ciebie uśmiechnę, albo pomogę ci w nauce, to oznaczać będzie, że mi się podobasz?! - Zawrzało we mnie nie na żarty. Zawsze będę bronić braciszka.

- Też jesteś na tyle pokręcona, że lubisz tę samą płeć? Stuknięta rodzina! - Wykrzyczała na mnie, a ja prawie nie wybuchłam na to śmiechem, uznałam też, że nie chce mi się jej wyprowadzać z błędu. - Idę stąd i więcej tutaj moja noga nie postanie! - Mówiąc to wyszła trzaskając drzwiami bardzo mocno.

Ulżyło mi, że pozbyłam się tego jednego ciążącego problemu. I to w dodatku w tak banalny sposób. Bronienie tajemnicy brata było dla niej karygodnym przewinieniem. Widać było od razu po niej, że nie miała rodzeństwa. Nie wiedziała co to znaczyło.

Podskoczyłam, kiedy mój telefon wydał dźwięk oznaczający wiadomość na kakaotalku i podbiegłam od razu do niego. Któżby inny to był, jak nie Chan? Zapytał, czy pójdziemy do kina. Przez chwilę się zawahałam. To znowu brzmiało mi na randkę. Bałam się. Za dużo romansów się napatrzyłam, by nie wiedzieć, że od kina się zawsze zaczyna. Czy on był głupi i mnie podrywał ignorując uczucia Sungyoona, czy może naprawdę myślał, że takie zachowanie jest normalne dla przyjaciół, a ja wszystko wyolbrzymiałam? Oczywiście pierwsza opcja wydała mi się mało realna. Nie takie dziewczyny widział na co dzień. Słodkie buźki członkiń girlsbandu przy mojej to niebo, a ziemia. Z nadzieją, że on kieruje się drugą opcją, zgodziłam się. Szczerze to ostatnio byłam w kinie z wycieczką szkolną. Bo z kim miałabym innym tam iść? Dodatkowo przerażała mnie troszkę myśl o tych wszystkich tłumach w takim miejscu. Jednak z myślą, że będę szła tam z Chanyeolem, jakoś się tym nie przejmowałam.

Miłość: Level Up! |Chanyeol z EXO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz